Kolejny dzień z życia Louis'a Tomlinson'a zaczął się tak samo. Wstał o piątej nad ranem, założył dresy i przebiegł kilka kilometrów. Po tym wrócił, wziął prysznic i ubrał się w policyjny mundur.
Jego kariera była obiecująca, życie uczuciowe układa się świetnie- ma kochającą narzeczoną w ciąży, własne, przytulne mieszkanie.
Wszedł do sali, w której miał pierwszy wykład. Uczył się on w szkole policyjnej, w której większość osób było mężczyznami, a kobiet było naprawdę niewiele. W jego "klasie" była zaledwie jedna i dwudziestu czterech mężczyzn. Feministki mogłyby się odezwać w tej sprawie, ale hej! Szkoła jest otwarta dla wszystkich, nikt tu ich nie dyskryminuje.
Dyskryminują jedynie społeczność LGBT+. Louis nigdy nie widział takiej mieszanki nienawiści, obrzydzenia i pogardy dla osób tej społeczności, ale nie mógł się bronić- sam miał o nich podobne zdanie, ale nie aż tak okrutne. Tolerował takie osoby, ale żeby nie zostać pobity za samą tolerancję, nie odzywał się inaczej, niż inni. Gdyby tylko okazało się, że któryś z nich jest "pedałem" zostałby zwolniony, jeśli wcześniej nie zmasakrowany.
Wracając, ten dzień zapowiadał się normalnie. Tomlinson skrupulatnie zapisywał notatki z lekcji, na przerwach biegał, jadł lub żartował ze znajomymi, a na treningach dokładnie wykonywał wszystkie zadania, chcąc uniknąć kary. Pod koniec ostatniego wykładu, z radiowęzła rozległ się głos ich przywódcy. Kevin Wright był sympatycznym i miłym gościem, który gdy trzeba było, mógł dowalić Ci tak, że zapomniałbyś swojego imienia. Mężczyzna przeprosił za przerwanie ważnych wywiadów trwających w tym czasie i poprosił, by Louis Tomlinson przyszedł do jego biura. Teraz. Natychmiast. Serce karmelowłosego znieruchomiało, po czym zabiło tak mocno, że jego właściciel czuł, jakby miało wypaść na ziemię i pognać jak najdalej od niego. Zebrał jednak swoje wszystkie rzeczy, przelotnie spojrzał na swoich przyjaciół, którzy również nie rozumieli tej sprawy i wyszedł z auli, szybkim krokiem zmierzając do pomieszczenia należącego do Wright'a.
*
-Witaj, Louisie. Dziękuję, że tak szybko przyszedłeś.-krótko obcięty, brązowooki mężczyzna podał mu rękę, którą mocno uścisnął- tak, jak trzeba było.
-Witaj, generale Wright. Jak mogę pomóc?
-Chcę Cię komuś przedstawić.-odsunął się, robiąc miejsce gościowi. Louis musiał zadrzeć głowę, by spojrzeć mu w oczy. Przy jego metrze pięćdziesiąt pięć, mężczyzna wyglądał na giganta, a miał może trochę ponad metr osiemdziesiąt.-Jest to Harry Edward Styles, Twój nowy przywódca. Harry, to jest właśnie Louis Tomlinson. Mam nadzieję, że Wasza praca będzie owocna. Louis, oprowadź gościa po szkole. Mimo, że jest wyższy stopniem, to z Tobą będzie mieszkał i chodził na wykłady. Treningi również możecie spędzać razem, ale to uzgodnijcie między sobą. Teraz żegnam.-zasalutowali mu, po czym wyszli.
-Dużo o Tobie słyszałem.-odezwał się Styles. Dopiero teraz Louis mu się uważnie przyznał. "Gigant" miał brązowe, długie włosy, co trochę nie pasowało do pracy, którą wykonywał, ale aktualnie miał je związane w schludny kok. Jego ciało opinał policyjny mundur, a zielone oczy wpatrywały w niższego. Na pewno był starszy, ale tego nie mógł od razu stwierdzić.
-Nie mogę powiedzieć tego samego.-odparł niezbyt miło. Nie miał tego w planach, samo tak wyszło.
-Domyślam się. Mam jednak nadzieję, że jakoś nasza praca zaowocuje. Może opowiesz coś o sobie?
CZYTASZ
Remember His Name | L.S. One Shot
FanfictionOne shot, w którym Louis jest nieszczęśliwy ze swoją dziewczyną, a Harry to jego nowy szef.