Rozdział20: Powrót

10 1 0
                                    

~Julia~
Carter wyszedł po naszej rozmowie żegnając się z nami. Ja odrazu pobiegłam do mojego pokoju i zamknęłam się w nim zaczęłam rozmyślanie i nawet nie zauważyłam kiedy łzy zaczęły spływać po mojej twarzy.

~Luk~
Wreszcie to wyznałem. Nie rozumiałem siebie. Nigdy nie opiekowałem i nie przejmowałem się żadną inną osobą. Miałem wiele dziewczyn na jedną noc ale żadna mi się nie podobała. O nikogo nie byłem zazdrosny. O nikim stale nie myślałem. Odkąd mieszkamy tu zapomniałem kim byłem. Przeżyliśmy kilka wspaniałych chwil i to nas zbliżyło. Niby obiecałem że będę jej bratem, ale co to za umowa? Nie rozumiem swoich uczuć. Nie wiem czy to miłość czy zauroczenie. I czemu ona uciekła?-myślałem idąc w stronę jej pokoju. Gdy stanąłem pod drzwiami i przyłożyłem do nich ucho usłyszałem szloch. Chciałbym ją pocieszyć-pomyślałem. Ale ze mnie debil że się tym przejmuje, zmiękłem-podpowiedział mi mój umysł. Idę się napić-zapadła decyzja.

~Julia~
Moje życie było naprawdę żałosne. Siedziałam w kącie zalana łzami. Wspominałam przeszłość i myślałam nad słowami Luka. Najgorsze było to że ja też zaczynałam coś do niego czuć. On ciągle się troszczył o mnie sprawiał że zapominałam o problemach, czułam się pierwszy raz w życiu ważna i kochana. Ale się bałam. Bałam tego że będzie tak jak z Jamesem. Choć Luk zachowywał się inaczej był czuły i ciągle nie krzyczał. Nie chciałam, żeby stał się taki jak James, ale najbardziej na świecie nie chciałam go zranić. Jego życie było okropne, a ja jestem już zniszczona boję się że jego też zniszczę. Tego bym sobie nie wybaczyła. On mnie kochał a ja nie potrafiłam już nikogo bez strachu pokochać. To człowiek który mnie porwał, groził mi i powodował że płakałam, uratował mnie, pomógł mi w ucieczce, pomógł zapomnieć o problemach, zrobił mi urodziny, zajmował się mną jak byłam chora i oddał mi swoje serce, a ja nic nie mogłam mu zaproponować w zamian. To było takie okropne. Wymęczona smutkiem zasnęłam. Gdy się obudziłam było już okropnie ciemno. Postanowiłam wyjść z pokoju i porozmawiać z Lukiem. Przeprosić go. Zeszłam na dół wołając jego imię, ale jedynie głucha cisza odbijała się po całym domu. Przeszukałam wszystkie pomieszczenia, ale w żadnym nie było po nim śladu. Postanowiłam coś zjeść. Choć nie chciałam, musiałam to zrobić. Sprawdziłam godzinę było po 20. Zaczęłam układać w głowie co powiem chłopakowi gdy wróci. Chciałam mu powiedzieć, że też go kocham, ale nie chcę teraz związku. Chcę żeby było tak jak wcześniej. Chcę chwilę poczekać. Przemyśleć wszystko. Chcę się zmienić, bo jestem okropna i nie chcę mu zepsuć nowego, lepszego życia. Bo wiem, że go wcześniej nie miał.
Nie wiem nawet w jaki sposób, ale zaczęłam rozmyślać o tym kiedy zrozumiałam, że też go kocham. Wywnioskowałam, że to było wtedy gdy...obudziłam się po omdleniu. On martwił się o mnie. Jeszcze wtedy tego nie rozumiałam. Dochodziła godzina 1, a go nadal nie było zaczęłam się martwić, gdy nagle coś z impetem uderzyło o drzwi wejściowe. Pomimo strachu postanowiłam pójść w tamtą stronę. Kiedy otworzyłam drzwi myślałam że się załamię. W progu leżał zachlany Luk cały w siniakach i ranach.
-Luk, żyjesz? Błagam odezwij się!!-prosiłam próbując podnieść go
-Aaa,boli-narzekał
-Co ci się stało? oprzyj się na mnie-zarzuciłem jego rękę na ramię i usiłowałam wprowadzić go do domu. Chłopak ledwie chodził. Było to spowodowane ogromną ilością alkoholu który wypił i śladami pobicia. Śmierdziało od niego wódką. Chciałam go zaprowadzić do łazienki, aby opatrzyć jego rany i sprawdzić czy nic mu nie jest. Bardzo się o niego martwiłam. Gdy wyszliśmy z trudem po schodach, bo kilka razy zostałam przygnieciona i pociągnięta na dół, dotarliśmy do łazienki.
-Gdzie jest apteczka?-spytałam sadzając go na wannie, która znajdowała się kilka metrów od prysznica.
-Tam-wskazał ledwie unosząc rękę. Wzięłam apteczkę i wyciągnęłam z niej wodę utlenioną, gazy oraz bandaże i kilka plastrów.
-Gdzie cię boli?-spytałam z troską
-Plecy mnie bolą-odpowiedział sepleniąc. Najpierw obmyłam mu twarz z zaskniętej krwi i brudu. Dobrze że z nosa nie lała się nadal krew. Na łuku brwiowym nakleiłam mu szew(w plastrze) gdyż było tam duże rozcięcie.
-Ściągnij koszulkę-poprosiłam. Chłopak próbował lecz dopiero z moją pomocą mu się udało. Na jego torsie było kilka niegroźnych ran i zadrapań w okół pięknego tatuażu z różami. Lecz gdy zobaczyłam jego plecy przeraziłam się. Były całe sine z ogromną poszarpaną raną na środku. Musiałam mu to zdezynfekować. Gdy tylko przyłożyłam wacik do jego kręgosłupa chłopak się usunął.
-Auć, szczypie-jęczał
-Luk co się właściwie stało?-próbowałam odwrócić jego uwagę aby spokojnie móc zdezynfekować jego ranę.
-Poszedłem się nachlać i wpadłem na dresów było ich 6 nie miałem szans, przypieprzyli mi i poszli tyle-wyjaśnił nie wyraźnie po czym sykną z bólu. Założyłam mu 9 szwów-plastrów w czasie zakładania non stop się wiercił, chwalił mnie i ubolewał. Stwierdziłam że pomogę się mu przebrać. Zostawiłam go w łazience i poszłam po jakieś przebranie dla niego. Zabrałam podkoszulek i dresy. Kiedy wróciłam zobaczyłam go przysypiającego.
-Luk pomogę ci ubrać koszulkę-powiedziałam próbując założyć mu bezbolesnie ubranie.
-Wiesz że jesteś aniołem-powiedział gładząc dłonią moją twarz. Byłam cała mokra i zmęczona.
-Podnieś nogi-poprosiłam a on próbował zrobić to jak najlepiej. Założyłam mu spodnie i pomogłam wstać. Zaprowadziłam go do pokoju i ułożyłam na łóżku.
-Dziękuje ci księżniczko-powiedział i zapadł w sen. Ja przez chwilę jeszcze patrzyłam na jego umięśnione plecy, które nawet można było podziwiać przez Tshirt.
-Luk co ci wpadło do głowy?-zapytałam retorycznie i wyszłam.

To Tylko PrzeszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz