Rozdział21:Rany

10 1 0
                                    

~Julia~
O godzinie 2 po górnym piętrze rozległ się krzyk Luka. Spałam jedynie pół godziny, ale to zerwało mnie na nogi. Pobiegłam szybko do pokoju chłopaka.
-Co się dzieje?-zapytałam. Luk siedział zalany potem i zaciskał ręce w pięści.
-Pomóż mi-powiedział przez zęby, zwijając się z bólu.
-Co cię boli?-zapytałam przerażona. Podbiegając do cierpiącego chłopaka.
-Kręgosłup-warknął krzywiąc się. Spojrzałam na tył koszulki i ze strachem odkryłam, że jest cała we krwi podobnie jak pościel. Ściągnęłam ją z niego i z całych sił próbowałam zatamować krwotok. Luk stawał się coraz bledszy i coraz bardziej go to bolało. Wzięłam koc i okryłam go nim.
-Wstawaj, muszę cię zawieźć do szpitala-szukałam szybko kluczy
-Nie umiesz prowadzić-wyjęczał krzywiąc się. Wzięłam go pod rękę i uciskając jego ranę sprowadziłam go po schodach. Spakowałem mu torbę a jego samego zaprowadziłam na tylne siedzenia samochodu i przykryłam kocem gdyż był rozpalony.
-Nawiguj mnie-prosiłam szybko odpalając silnik. Przelotnie spojrzałam na zwiniętego w kłębek chłopaka z cierpieniem wymalowanym na twarzy. Był przeraźliwie blady i cały spocony. Wyjechałam i pędziłam autostradą najszybciej jak się dało.
-Gdzie teraz?-spytałam stojąc na skrzyżowaniu
-W prawo-krzyknął szybko urywając zdanie. Skręciłam.
-Luk trzymaj się-spojrzałam na niego przelotnie. Wyglądał naprawdę słabo. Podjechaliśmy pod szpital a ja wypadłam z auta jak burza i pobiegłam po lekarza który pomógł mi zawieźć Luka na wózku inwalidzkim. Czekałam już dwie godziny i nie było żadnego znaku co się z nim dzieje. Nagle z drzwi wywieziono wózek z chłopakiem siedzącym z pochyloną głową. Wszystkie dziewczyny siedzące w poczekalni śliniły się na jego widok.
-Dobrze że nic ci nie jest-rzuciłam się mu w ramiona.
-Pani chłopak miał wiele szczęścia. Założyliśmy prawie 20 szwów.-powiedział.
-Tak właściwie to ona-nie dokończył gdyż mu przerwałam
-Proszę pana czy Luk mógłby ubrać bluzę bo miał gorączkę i nie chcę żeby się jeszcze rozchorował-poprosiłam
-Oczywiście-uśmiechnął się miło staruszek. Pomogłam chłopakowi ubrać bluzę.
-Musi pani poczekać chwilę, zrobimy mu jeszcze kilka badań i przepiszemy parę lekarstw, aby wszystko lepiej się goiło-oznajmił lekarz zabierając go na salę.

~Luk~
Doktor wiózł mnie na kolejną salę. Cholernie bolały mnie plecy, ale co się dziwić dźgnęli mnie maczetą.
-Dbaj o tą dziewczynę, takiej miłości łatwo nie spotkasz-powiedział po chwili ciszy lekarz.
-Wiem, ona jest jedyna w swoim rodzaju-odpowiedziałem posyłając mu uśmiech.
-Uwierz mi takie się łatwo traci-poradził mi
-Wiem-odparłem krótko. Dostałem kilka zastrzyków przeciwbólowych i całą listę lekarstw, które musiałem stosować, alby wszystko się dobrze goiło. Doktorzy nie mieli przeciwskazań abym pojechał do domu. Cieszyłem się że w miarę wytrzeźwiałem bo dość sporo wypiłem. Prawie nic nie pamiętałem z ubiegłego wieczoru. Zawieźli mnie na wózku jak jakiegoś inwalidę do Juli, która wyciągnęła z torby kurtkę.
-Lucas ubierz się-powiedziała zakładając mi na ramiona kurtkę-bo będzie ci zimno.
Popchała wózek w kierunku wyjścia. Na odchodnym podziękowaliśmy lekarzowi. Dziewczyna zawiozła mnie pod samochód. Wszyscy traktowali mnie jak inwalidę, a ja tylko miałem kilka zadrapań.
-Lukey połóż się z tyłu pewnie jesteś zmęczony-powiedziała okrywając mnie kocem.
-Nie musisz tak się o mnie martwić-oznajmiłam-to tylko kilka draśnięć, a opiekujesz się mną jakbym umierał.
-Masz 20 szwów i wykrwawiłeś się prawie na śmierć-powiedziała gdy już odwiozła wózek i wsiadała do samochodu.
-No trochę bolało-przyznałem
-Co tak właściwie się stało?-spytała jadąc autostradą
-No pobiłem się, zrobiło się gorąco jeden z nich wyciągnął maczetę i mnie nią ugodził i tyle. Nic wielkiego. Bywało gorzej.-wyznałem
-Strasznie się o ciebie martwiłam-przyznała po chwili ciszy.
-Przepraszam-powiedziałem skruszony-Dlaczego mi pomogłaś?
-To oczywiste...-przerwałem jej
-Nie chodzi o to w jaki sposób, tylko dlaczego to zrobiłaś jeśli boisz się krwi i nie potrafisz dobrze prowadzić?-zapadła cisza.
-Nie mogłam patrzeć jak cierpisz. To był impuls. Jak się o kogoś boisz to nie znasz swoich lęków. Obchodzi cię stan osoby którą kochasz-wytłumaczyła patrząc w lusterko.
-Mhm-mruknąłem. Resztę drogi przejechaliśmy w milczeniu. Gdy byliśmy w domu Julia pomogła mi wejść i zaprowadziła mnie do pokoju. Ściągnęła brudną pościel i wstawiła ją do prania, założyła nową i gdy już miała wychodzić chwyciłem ją za rękę.
-Zostań tutaj na noc-poprosiłem.
-Dobrze tylko się przebiorę-odpowiedziała krótko i gdzieś zniknęła.
-Jest już po szóstej-oznajmiła gdy wróciła. Zasunęła rolety i położyła się obok mnie, a ja ją przytuliłem.

Cały kolejny tydzień Julia gotowała mi, zmieniała opatrunki i pilnowała na każdym kroku jak dziecko. Spełniała każdą moją zachciankę. Widziałem że była zmęczona i prosiłem ją żeby się nie przemęczała, ale ona zawsze odpowiadała, że nie wie o co mi chodzi. Dzięki niej wyzdrowiałem i jak tu nie kochać takiego anioła?

To Tylko PrzeszłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz