A/N Dzisiaj to samo au co wczoraj, właściwie bezpośrednia kontynuacja na którą wpadłam na wykładzie. Wybaczcie, wszelkie inne opowiadania z tej serii będę już wrzucać osobno :D
Enjoy!
----
Ben czekał. Ale minęły trzy dni, cztery. Jego matka straciła łączność z eskadrą Huxa a chłopak zaczynał panikować. Bał się, że go straci, że już nigdy więcej nie zobaczy jego uśmiechu, oczu w kolorze nieba, rozczochranych rudy włosów. Codziennie zrywał się o świcie i biegł do hangaru, wpatrując przylatujących statków i nie ruszał się stamtąd do wieczora, opuszczając go jednak czasem, zmuszony przez matkę do jedzenia.
Wreszcie, szóstego dnia na płycie hangaru wylądowały cztery statki. O dwa mniej niż wyleciały. Ben puścił się biegiem w ich stronę, wpatrując rudej czupryny. Właściwie nie patrzył przed siebie i przez to wpadł na Poe.
- Hej, Ben, poczekaj - Dameron chwycił go za ramię.
- Nie mogę, szukam Armitage'a...
- Ben! Hux nie wrócił.
- Co?
- Złapali go. Kazał nam uciekać. Co mieliśmy robić?
- Zostawiliście go?! - Solo odsunął się i spojrzał na niego z furią w oczach. - Jak mogłeś?!
Chłopak zamachnął się chcąc go spoliczkować, ale Poe chwycił go za nadgarstek.
- A co miałem zrobić? Gdyby złapali nas wszystkich, minęłoby jeszcze kilka dni zanim byście zareagowali. A jemu nie zrobią krzywdy.
- Niby skąd masz taką pieprzoną pewność? - syknął Solo mrużąc oczy.
- Bo jednym z generałów jest Brendol Hux. Jego ojciec.
- Co? - Ben wyrwał rękę z jego uścisku i cofnął się o krok. - Myślałem...
- Wszyscy myśleli. Przecież generał Organa znalazła go samego na jakiejś planecie. Myśleliśmy, że jego rodzice nie żyją, ale najwyraźniej jest inaczej.
- Ale skąd pewność, że ojciec nie zrobi mu krzywdy, skoro porzucił go kiedy miał dwa lata?
- Hux tak nam powiedział, nie wiem skąd to wie, może liczy, że go przegada...
- Muszę po niego lecieć. Jest głupi, jeśli sądzi, że nie zrobią mu krzywdy.
- Gdzie chcesz lecieć, Ben? - usłyszał za sobą głos matki.
- Po Armiego, złapali go, Najwyższy Porządek, muszę...
- Nie pozwolę ci.
- Muszę! Oni mogą go teraz, w tej chwili torturować, nie rozumiesz?! Musisz mi pozwolić!
- Ben...
- I tak polecę. Nie mogę go zawieść - chłopak puścił się biegiem w stronę korytarza. Leia westchnęła.
- Poe? Pomożesz mu?
- Nie dam rady go powstrzymać, pani generał. Kiedy się na coś uprze, jest jak ogień, który trawi las. Nie do zatrzymania.
- Nie chcę, żebyś go powstrzymywał. Chcę, żebyś poleciał z nim. To nie jest rozkaz, tylko prośba zmartwionej matki. Nie musisz tego robić, dopiero wróciłeś.
- Polecę - odparł Dameron. - Ktoś musi go pilnować - dodał, uśmiechając się. Kobieta kiwnęła głową i opuściła hangar z chmurnym obliczem. Chwilę później do hangaru wpadł Ben, podchodząc do jednego ze statków m
- Hej, Ben - Poe zbliżył się do niego.
- Nie zatrzymuj mnie, bo tym razem cię uderzę - mruknął Solo nie patrząc na niego.
- Nie potrzebujesz przypadkiem drugiego pilota?
Ben spojrzał na niego zaskoczony.
- Ty? Chcesz lecieć?
- Ktoś musi pilnować, żebyś nie zrobił czegoś głupiego.
- Matka cię poprosiła.
- Tak. Ale gdybym nie przejmował się chociaż trochę twoim losem, to bym to zignorował. A jednak tu jestem, nadal gotowy do drogi. Bo czuję się źle z tym, że go tam zostawiliśmy nawet jeśli nam kazał.
Ben zlustrował go spojrzeniem.
- Wsiadaj - rzucił krótko. Lecieli u-wingiem niemal w zupełnej ciszy; Dameron patrzył czasem na chłopaka, ale czarnowłosy miał na twarzy takie zacięcie, że Poe aż bał się cokolwiek powiedzieć.
- Wiesz, kiedy kazał nam odlecieć, powiedział coś jeszcze - odezwał się nagle.
- Hmm? - Ben zerknął na niego.
- Chciał, żebym ci przekazał, że to, co powiedział przed wylotem jest nadal aktualne.
Solo odwrócił wzrok i otarł oczy rękawem. Poe miał ochotę zapytać go, o co chodziło, ale postanowił nie dociekać. Zamiast tego zapytał o coś innego.
- Masz jakikolwiek plan? Cokolwiek? Jak chcesz się dostać na Starkillera, jak odbić Huxa?
- Nie. Nie zastanawiałem się nad tym. W ogóle niewiele myślałem o tym wszystkim.
- No to jesteśmy... W bardzo kiepskiej sytuacji - mruknął Dameron, a potem zaklął pod nosem.
- Przepraszam.
- Możemy spróbować po prostu tam podlecieć i nadać im wiadomość, dlaczego tu jesteśmy. Może oddadzą go po dobroci.
- To nie ma sensu.
- Masz lepszy pomysł? Nie zaatakujesz Starkillera jednym u-wingiem.
- A jeśli nas zignorują?
- Myśl pozytywnie, Ben. Chociaż spróbuj.
Czarnowłosy westchnął.
- Martwię się - powiedział cicho.
- Wiesz... Nie zestrzelili nas, kiedy wcześniej zbliżyliśmy się do Starkillera. Strzelali tylko do tych, którzy strzelali pierwsi. Może da się z nimi dogadać?
Ben kiwnął głową.
***
Starkiller był ogromny i Ben był tym dość przerażony. Poe stukał w kontrolki i w końcu spojrzał na chłopaka.
- Mamy łączność. Mów.
- Nazywam się Ben Solo i jestem tutaj po Armitage'a Huxa, którego przetrzymujecie - czarnowłosy modlił się, żeby nie było słychać drżenia w jego głosie.
- Chcemy porozmawiać. Możecie wylądować.
Ben spojrzał na Damerona, a ten kiwnął głową.
***
Kiedy opuścili pokład, na płycie lądowiska stał Armitage i, jak domyślił się Ben, Brendol Hux. Chłopaka uderzyło jak podobni do siebie byli. Armitage miał podbite oko i pękniętą wargę, ale poza tym chyba nic mu nie było. Stał obok ojca i miał coś dziwnego w oczach, co przeraziło Bena.
- Nie masz broni - odezwał się mężczyzna patrząc na czarnowłosego.
- Przyszedłem po Armiego. Nie chcę walki, chcę tylko żeby wrócił. Gdyby doszło do walki i tak nie miałbym szans, a wy przecież mogliście łatwo nas zestrzelić - odparł Ben patrząc mu prosto w oczy. Armitage wyrwał ramię z uścisku ojca i powoli zaczął iść w stronę chłopaka. Kilkoro szturmowców ruszyło w jego stronę, ale generał Hux powstrzymał ich gestem ręki.
- Zaproponowałem Armitage'owi, żeby do mnie dołączył - powiedział. - Zostałby moim adiutantem, a potem wspinałby się po szczeblach kariery wojskowej. Miałby większe szanse niż w tej waszej rebelii!
Armitage zatrzymał się i spojrzał na niego przez ramię.
- Jeśli teraz do niego podejdziesz, nie mam już syna.
Ben patrzył na przyjaciela i przez jedną, okrutnie długą chwilę bał się, że Armitage go zostawi, że przyłączy się do ojca skuszony wizją władzy. A potem chłopak się odezwał.
- Nigdy go nie miałeś. A ja nigdy nie miałem ojca - jego głos był zimny jak lód i tylko Ben, który tak dobrze go znał wiedział, jak wiele go kosztował taki ton. Armitage przyspieszył kroku i wpadł czarnowłosemu w ramiona; Solo poczuł, jak cały drży.
- Wracamy - mruknął mu do ucha Ben. Podniósł wzrok na generała, ale nie dostrzegł tam nic, co mógłby jakkolwiek zinterpretować. Otoczył rudowłosego ramieniem i poprowadził do statku. Chwilę później opuszczali Starkillera.
- Armie... - zaczął Ben, ale Hux pokręcił głową.
- Nie mów nic. Proszę.
Solo kiwnął głową i znowu go objął.
- Możemy ich zestrzelić - odezwała się Phasma do generała Brendola.
- Nie. Niech lecą.
***
Całą drogę powrotną Armitage nie odezwał się. Najpierw długo siedział wtulony w czarnowłosego, potem zasnął, skulony pod jego kurtką. Ben wrócił wtedy na fotel pilota.
- Dziękuję - powiedział do Damerona.
- Poradziłbyś sobie beze mnie - Poe uśmiechnął się do niego.
- Ale i tak dziękuję.
- Drobiazg - Dameron wzruszył ramionami. - Zajmij się nim, kiedy wrócimy. Jest rozbity, będzie potrzebował twojej pomocy.
- Wiem. Wiesz... Przez chwilę się bałem, że będzie chciał z nim zostać - powiedział cicho Ben.
- Ja też - przyznał Poe. - Ale potem zobaczyłem, jak na ciebie patrzy, i nie miałem już żadnych wątpliwości, co zrobi.
- Chciałbym mieć tyle wiary, co ty.
- Nauczysz się. Rok, dwa i będziesz miał więcej wiary niż ja.
Ben uśmiechnął się tylko, a potem wrócił na miejsce obok Huxa, głaszcząc go po rudych kosmykach.
- Kocham cię, wiesz? - wyszeptał licząc, że chłopak słyszy go przez sen.
***
Gdy wylądowali, Ben próbował skłonić Armitage'a żeby się położył, ale chłopak zaprotestował.
- Muszę porozmawiać z generał Organą - powiedział.
- Jeżeli chcesz złożyć raport, to on może poczekać do jutra.
- Chcę ją zapytać czy wiedziała kto jest moim ojcem.
- Nie sądzę żeby mama wiedziała - Ben pokręcił głową.
- Muszę wiedzieć na pewno.
Jak na zawołanie podeszła do nich Leia posyłając mu uśmiech.
- Cieszę się, że jesteś cały, Armitage.
- Dziękuję. Możemy porozmawiać, Pani generał?
- Oczywiście. Ben, zostawisz nas?
- Wolę, żeby został - odezwał się cicho Hux, a Leia kiwnęła głową.
- Wiedziała pani, kto jest moim ojcem?
Kobieta westchnęła.
- Przez kilka pierwszych lat nie. Potem, kiedy już się dowiedziałam, kto jest dowódcą w bazie Starkiller liczyłam, że to zbieg okoliczności. Nie chciałam ci mieszać w głowie póki nie miałam pewności.
- Ale wiedziała pani.
- Od trzech lat byłam pewna.
- I nic nie powiedziała. Dlaczego?
- Nie wiem. Przepraszam cię, Armitage.
Chłopak nie odpowiedział, obrócił się i wybiegł z hangaru. Ben obrzucił matkę spojrzeniem, a potem pobiegł za nim.
- Armie, czekaj!
- Ben, daj mi spokój, chcę pomyśleć - rzucił przez ramię chłopak.
- Nie odpychaj mnie! Armitage, proszę.
Hux zatrzymał się.
- Po prostu nie wiem co robić - powiedział cicho opierając się o ścianę. Zupełnie nie wiem.
- Poradzisz sobie. Poradzimy sobie, razem. Pomogę ci - zapewnił go Ben. - Chodź tu.
Przytulił go mocno, a Armitage schował twarz w jego ramieniu. Solo miał wrażenie, że chłopak płacze, ale nie zamierzał o to pytać.
- Hej, Armie. Kocham cię - powiedział cicho. Hux oderwał twarz od jego ramienia i podniósł głowę patrząc czarnowłosemu w oczy. Pocałował go ostrożnie, ale kiedy Ben zaczął oddawać pocałunek, stał się bardziej gwałtowny i zachłanny.
- Znajdźcie sobie pokój, chłopaki - rzucił przechodzący obok Poe. Hux i Ben oderwali się od siebie rozglądając się zaskoczeni, na co Dameron roześmiał się.
***
- Wracaj bezpiecznie - powiedział Ben opierając się czołem o czoła Armitage'a. Hux wylatywał na kolejną misję i tradycyjnie Solo wstał o świcie by go pożegnać, choć noc i tak spędzili razem.
- Gdzie mój pocałunek na szczęście? - rudowłosy uśmiechnął się.
- Ostatnim razem kiedy pocałowałem cię na szczęście, złapali cię. Może to nie jest zbyt dobry pomysł?
W odpowiedzi Armitage chwycił go za koszulę na piersi i przyciągnął go do siebie, całując go mocno.
CZYTASZ
Multifandomowy Kalendarz Adwentowy 2017
FanficDruga edycja kalendarza adwentowego pełnego fanfiction, głównie z parami gejowskimi, więc jeśli ktoś ich nie lubi, to radzę uciekać :D Więcej informacji w pierwszym rozdziale.