Nie wiem która była godzina, gdy zwiadowcy mnie nawiedzili. W każdym razie tak im kazałam - dawać mi najświeższe informacje o Luku o każdej porze dnia i nocy. Wyrwana z mocnego snu, natychmiast wstałam.
- Znaleźliście go?! - spytałam nerwowa.
- Część jego statku, na północnej części planety. Jednak bez niej lot mógł się odbywać dalej, to tylko obudowa, spokojnie... - powiedział jeden z trzech młodych mężczyzn. - Niestety były dość przysypane śniegiem, leżały tam trochę. - dodał drugi.
- Czy można według śladów w jakiś sposób określić kierunek lotu? - spytałam, oficjalnie jak tylko mogłam. Mało prawdopodobne, ale chwytałam się wszystkiego.
- Obudowa spadła na ziemię od południa, można zaryzykować stwierdzenie, że leciał na północ. W takim przypadku, jak już się domyślamy, najbliżej mu na Coruscant. - po tych słowach opuścili pokój.
Położyłam się z powrotem, ciężko wzdychając. Nim zdążyłam ułożyć jakiś sensowny wniosek, usłyszałam głos...
- Nie mogą gadać ciszej następnym razem? - stęknął Han. Nic nie odpowiedziałam, a on chyba zauważył moje złe samopoczucie.
- Księżniczko, twój brat potrafi o siebie zadbać. - szepnął i pocałował mnie tuż pod uchem. Wie, że tam lubię najbardziej.
- Też potrafię sobie poradzić. Mimo to, nie niepokoił byś się, gdybym nagle odleciała? - spojrzałam mu w oczy, oświetlone lampami zza niezbyt szczelnych drzwi.
Nic nie odpowiedział, za to wbił się w moje usta. Potrzebuję tego, my oboje... ale nie mogę. Nie teraz. Odsunęłam go od siebie i odwróciłam na plecy, kładąc głowę na jego ramieniu.
- Martwię się o ciebie nawet teraz, gdy leżysz obok mnie.
Gdy otworzyłam oczy, zegar wskazywał chwilę po dziesiątej. Po chwilowym otumanienu spowodowanym pobudką, zerwałam się z pustego już łóżka, wskoczyłam w robocze ciuchy i wyszłam. Udałam się do centrum dowodzenia, by ocenić sytuację lecz... nikogo tam nie było. Lekko zaniepokojona, poszłam do sali spotkań, lecz tam sytuacja była podobna. Podeszłam do najbliższego komputera, chcąc skontaktować się z kimkolwiek. Odpowiedziała mi cisza. Nie byłam zdenerwowana, czułam zadziwiający spokój. Wszystko było jak najbardziej normalne, dopóki...
- Znowu koszmar. Leia, kochanie, musimy coś z tym zrobić. - Solo ucałował mnie w czoło. Tak, koszmar... nie dość że we śnie, to jeszcze na jawie. Chyba tak można nazwać czas, odkąd Luke zaginął.
- Zdarza się. - odpowiedziałam nieco zbyt oschle. Westchnęłam, zamknęłam oczy i poczułam miękkie usta na policzku, zmierzające w stronę moich. Tym razem nie zamierzałam go odpychać.
Przerwał nam zwiadowca, mówiący że „gdzieś" zarejestrowano statek Luka. Dokładne dane są nie do ustalenia, pojazd posiada tarczę, uniemożliwiającą namierzenie go. Ale nikt mi nie musiał mówić gdzie jest jest mój brat. Ja już wiedziałam. Moc mi powiedziała.
___
Krótko, zwięźle i na temat. Od ostatniego rozdziału minęło trochę czasu, zdążyłam „zapomnieć" jak się pisze, o ile w ogóle to wiedziałam. W każdym razie, o ile znowu mi się nie odwidzi - wracam tutaj.
Czy komukolwiek się to podoba, czy nie. Niech moc będzie z Wami!
CZYTASZ
Only Hope
Fanfiction❝Okazało się, że jest gorzej niż ktokolwiek przypuszczał. Oni są naszą jedyną nadzieją.❝