- Zostaw mnie! - warknęłam, mocniej chowając głowę w poduszce.
Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Chciałam wygonić tego kogoś, niezależnie kim był, ale równocześnie chciałam żeby został. Sama nie wiedziałam co gorsze lub co lepsze. Zamiast mnie zostawić, ten ktoś jeszcze mocniej mnie przytulił. Ten zapach... Już kiedyś go czułam.
- Z - Zen? - wybełkotałam, unosząc głowę, ale tylko tyle, że wystawały mi zaledwie oczy spod miękkiego materiału.
Spojrzałam w bok na białowłosego, który uśmiechnął się smutno. Przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej, oplatając rękami jakby chciał mnie przed czymś uchronić, jaby bał się, że mu ucieknę... Nikt nigdy nie przytulał się ze mną w ten sposób. Poczułam się wtedy bezpieczna, jak gdyby wszystko co starałam się wyzbyć wraz z wypitym piwem nie miało żadnego znaczenia. Czując w sercu przyjemne ukłucie, rozpłakałam się jeszcze bardziej. W tym momencie coś we mnie pękło, karząc moim łzom wypływać jedna po drugiej. To ciepło w środku stało się powodem, dla którego cały lód, chroniący mnie przed moją własną wrażliwością, stopił się. To czego się nauczyłam w życiu, stanęło w płomieniach. Więc czym teraz mam się kierować?
Łez powoli ubywało, aż poczułam, że oczy zaczynają mi się kleić. Zdążyłam mrugnąć jeszcze kilka razy, zanim zamknęłam powieki, odpływając do krainy snów...
- Tatusiu! Nie! Zostaw! - krzyczałam, upadając na kolana i szarpiąc mężczyznę za rękę - To moja wina! Zostaw go! Tatusiu!
Brązowe oczy popatrzyły na mnie z obrzydzeniem i zniewagą, a dłoń taty wyszarpała się z moich niewielkich rączek. Kiedy mężczyzna ruszył w stronę drzwi, pobiegłam za nim, łapiąc go za jego garnitur. Błagałam go, dusząc się od nadmiaru łez, żeby zostawił Michaela w spokoju, żeby wziął mnie zamiast jego.
- Życie to nie bajka, królewno - zaśmiał się szyderczo - Ale skoro tak bardzo chcesz, to jedź z nami.
Popchnął mnie tak mocno, że gdyby nie wysoki szatyn z piwnymi oczami, dawno upadłabym na ziemię, wpadając w błoto. Wtuliłam się w Michaela, pochlipując jeszcze cicho. Ten podciągnął mnie ostrożnie do góry, a ja owinęłam swoje małe rączki wokół jego szyi. Jedną rękę podłożył mi pod kolanka, a drugą uspokajająco gładził moje plecy. Usłyszałam tylko mojego ojca, jak drze się, żeby chłopak wsiadał do samochodu, po czym poczułam jak Michael wykonuje polecenie, mocniej mnie do siebie przyciskając.
- Braciszku? - szepnęłam płaczliwym tonem.
- Tak?
Nawet wtedy potrafił zachować swój nieskazitelny ton głosu i szeroki uśmiech na twarzy.
- Obiecaj mi, że zawsze ze mną będziesz! - zażądałam władczo.
Popatrzył na mnie zdziwiony, ale już po chwili wrócił do poprzedniej miny.
- Obiecuję.
Wtuliłam się w jego tors, zadowolona z obietnicy. Jechałam z nim tak całą drogę, aż do czasu, kiedy pojazd się zatrzymał. Zmuszeni, wysiedliśmy z pojazdu, kierując się w stronę ogromnego, starego domu, który już dawno obrósł pleśnią i mchem. Powybijane kawałki szkła leżały na starej, popękanej, marmurowej podłodze, a wiatr gwizdał nieprzyjemnie między szczelinami. Zawsze bałam się tego miejsca, nieważne z kim tu przychodziłam.
- Sky, do mnie! - warknął mój tata - A on wiadomo gdzie.
Poczułam się jak pies, który ma za zadanie pilnować się jedynie swojego pana. Kiedy próbowałam wrócić do szatyna, mój tata zawsze mnie powstrzymywał. Pozwalał mi wrzeszczeć i płakać, ale nie odchodzić od niego. Dwaj potężni mężczyźni przykuli ręce chłopaka do ściany, jednak on zamiast się przejmować tym, co za chwilę nastąpi, zaczął mnie uspokajać. Najgorzej było, gdy się zaczęło. Mężczyźni bili chłopaka, cięli żyletką w różnych miejscach, sypali soli do ran, a nawet obcinali mu palce. Robili to wszystko, dopóki nie umarł. Natomiast ja cały czas krzyczałam, płakałam, próbowałam zasłonić oczy i uszy, żeby nie słyszeć wrzasków przepełnionych bólem oraz krwią, ale moje ręce były silnie trzymane, a kiedy zamykałam oczy, dostawałam silne uderzenia kolanem w tyłek lub plecy. Nawet nie mogłam się pożegnać z Michaelem: od razu po jego śmierci, wróciliśmy do "domu"...
CZYTASZ
Never mind || Mystic Messenger
FanficTylu ludzi zakochanych... Tyle pocałunków... Tyle miłości... A mnie nadal to śmieszy. Wyobraźnia ludzi jest naprawdę zabawna, zwłaszcza jak sobie coś ubzdurają. Wszyscy mi mówią "Jak to nigdy nikogo nie kochałaś?!", a dla mnie to i tak jest po prost...