8."Forgive me, I can not look at you now."

651 74 28
                                    

  Wróciłem do pokoju. Nie obchodziło mnie w tym momencie, gdzie będzie spał Andy. W pokoju czekał Mikey.

-Rye już myślałem, że gdzieś uciekłeś.-powiedział z uśmiechem.

-Spokojnie jestem cały. A teraz jak mi pozwolisz, to pójdę spać.-powiedziałem i położyłem się, po chwili patrzyłem na szatyna, nie mogąc zasnąć, słyszałem jak głośno, wypuszcza powietrze ustami, widząc jego czarną poświatę, mogłem wywnioskować, że przeczesuje włosy. Trwało to może pół godziny, kiedy zasnął. Ja leżałem w ciszy jeszcze jakiś czas, aż sam zasnąłem.

Obudziłem się, chwilę przed przyjściem pielęgniarki. Zaprowadziła mnie do lekarza, znów to samo. Siedzę i widzę tę zmorę. Katuje mnie swoim głosem, a ja nie mam siły się bronić.

-On cię zostawił...-szydzi ze mnie.-Zostałeś sam...tylko ja cię mogę uratować.-jego głos mnie przytłaczał.

-Koniec!-krzyknąłem, a lekarz spojrzał nam nie dużymi oczami.

-Co ci powiedział?-zapytał szybko.

-Nie...nic po prostu nie mogę już na niego patrzeć. To mnie męczy...-spojrzałem na niego.

-Na mnie? Czy na Andy'ego?-zacisnąłem mocno zęby.-On cię zranił... złamał cię. Wykorzystał i zostawił.-wstałem gwałtownie, stając twarzą twarz z nim.

-Przestań kurwa! Zostaw mnie! Wypierdalaj z mojej głowy!-wywrzeszczałem, uderzając pięściami w moją głowę, ból sprawił, że się zachwiałem. Spojrzałem na lekarza, szybko oddychając.

-Rye, spokojnie...-podszedł powoli do mnie.

-Dlaczego... dlaczego on mnie nęka. Nie mam już siły.-powiedziałem, uspokajając oddech.

-Dzisiaj jest ostatni dzień, kiedy się widzimy...-zaczął.-Od jutra będziesz pod opieką innego lekarza. Pamiętaj o jednym: Nie daj się mu i nie pozwól mu zapanować nad tobą.-Skinąłem głową.-To dobrze, możesz już iść.-Szedłem pustym korytarze, nikogo nie było. Nagle naprzeciw mnie szedł... Andy, miał na kaptur, a bluza była stanowczo za wielka. Chciałem go zawołać, lecz coś mnie powstrzymało. Zobaczył mnie, lecz nie mogłem dostrzec jego twarzy, grzywka prawie całą zasłaniała. Szybko wszedł do pokoju, a ja zacisnąłem dłonie w pięści i ruszyłem na stołówkę, nie patrząc w stronę drzwi, za którymi był blondyn. Na stołówce byli wszyscy, usiadłem z chłopakami mówiąc ciche "cześć". Zacząłem jeść. Czułem, jak jedzenie rośnie mi w gardle i nie mogę go przełknąć.

-Rye...-odezwał się Brook, a ja w miarę możliwości przełknąłem to, co miałem w ustach.-Andy wróci do ciebie...-spojrzałem na niego.-Jeszcze dokładnie nie wiemy kiedy...-blondyn spojrzał na resztę.-I chcemy, byście nie zrobili czegoś głupiego...-robił długie przerwy, zastanawiając się najwidoczniej nad każdym słowem.

-On ci powie prawdę...-wtrącił się Jack. Patrzyłem na nich, nie rozumiejąc.-Tylko...-chłopak niepewnie spojrzała na resztę, a ja mierzyłem każdy jego ruch.-Musi wszystko przemyśleć...-zacisnąłem dłonie w pięść.

-Nie tłumacz go.-warknąłem.

-Rye, spokojnie nie unoś się. Wszystko zrozumiesz...-nie pozwoliłem mu dokończyć.

-Kiedy?-zapytałem, wstając gwałtownie, czym zwróciłem uwagę paru osób.

-Daj mu czas.-powiedział spokojnie Mikey.

-Ile?-zapytałem, tracąc panowanie. Czułem, że znów się rozkleję.

-My naprawdę nie wiemy.-powiedział smutno Brooklyn.

-Dobra, wiecie co...-głos mi zadrżał.-Muszę chwilę posiedzieć sam.-odszedłem od nich, jak najszybciej. Wszedłem do pokoju i położyłem się na łóżku w pozycji płodu. Po chwili pojawił się on. Czarna zjawa, usiadła obok mnie i smuto patrzyła. Zmieniała się, z każdą sesją, wyglądem przypominała ciało, człowieka, lecz nadal była cała czarna.

-On sprawia, że jesteś smutny.-powiedział, głosem ludzkim, jak nigdy.

-Ale, jako jedyny też sprawiał, że byłem naprawdę szczęśliwy.-spojrzałem na niego. Zjawa spuściła wzrok na podłogę.

-Nie chcę cię skrzywdzić...lecz nie potrafię inaczej. Przez niego mogę przestać istnieć, nie mogę na to pozwolić.-spojrzałem na niego zaskoczony.

-Nie skrzywdzisz go.-powiedziałem stanowczo.

-Wybacz...-zniknął. Wstałem gwałtownie i wybiegałem na korytarz. Spojrzałem na drzwi naprzeciw, zapukałem gwałtownie, otworzył mi Mikey.

-Rye, miałeś czekać.-zacząłem wpychać się do pokoju.

-Muszę z nim porozmawiać!-wrzasnąłem.

-Nie drzyj się, bo jeszcze cię zabiorą.-powiedział mi przez zaciśnięte zęby prosto do ucha.

-Nie obchodzi mnie to.-warknąłem.

-Wystarczy!-usłyszałem podniesiony głos blondyna.

-Andy, ale...-przerwał szatynowi.

-Rye poczekaj, w pokoju.-zacisnąłem dłonie w pięści i odwróciłem się napięcie. Wszedłem do pokoju i usiadłem na łóżku, oparłem łokcie o kolana i schowałem twarz w dłoniach. Usłyszałem otwierające się drzwi. Niepewnie spojrzałem w tamtym kierunku. Andy z kapturem na głowie, w tej samej przydużej bluzie, a jego grzywka opadała na oczy. Chłopak stał niepewnie, naciągając rękawy bluzy.

-Andy...-wyszeptałem, wstając. Chłopak podszedł ode mnie i po prostu wtulił się w mój tors. Przytuliłem go, zaciągając się jego zapachem. Gdy się ode mnie oderwał, podniósł głowę, by spojrzeć mi w oczy. To, co zobaczyłem, sprawiło, że moje nogi się ugięły. Miał posiniaczoną twarz. 

Jego piękne oczy, były teraz czerwone i załzawione

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jego piękne oczy, były teraz czerwone i załzawione. Już otworzyłem usta, by coś powiedzieć, ale mi się wtrącił.

-Rye...mój kochany Rye.-pogładził mnie po policzku.-Przepraszam, że sprawiłem ci jakikolwiek ból.-moje uchylone wargi zaczęły drżeć.

-Andy kochanie, co się stało?-wykrztusiłem z siebie, delikatnie dotykając sinych miejsc.

-Tak bardzo nie chcę cię stracić.-powiedział, łapiąc moją dłoń przy swojej twarzy, pocałował ją, przymykając przy tym na chwilę powieki, spod których zaczęły spływać powoli łzy.-Wiem, że to nastąpi...muszę powiedzieć ci prawdę.-kiwałem przecząco głową.

-Nie Andy, nie...nigdy cię nie zostawię.-chłopak uśmiechnął się blado.-Zostawisz, musisz, jeśli mnie kochasz...-spojrzał mi w oczy. Głos zatrzymał mi się w gardle.

-Kocham.-powiedziałem i poczułem, jak łzy zaczynają napływać mi do oczu. Potrząsnąłem twierdząco głową.-Kocham.-powtórzyłem ledwie słyszalnie. Andy uśmiechnął się. Na chwilę wstrzymałem oddech i przywarłem do jego ust. Całowałem go z całą miłości, jaką go darzyłem. Chłopak jednak po chwili odepchnął mnie delikatnie od siebie.

-Nie chcę cię ranić...-jego wypowiedź przerwało pukanie do drzwi. Oderwał się ode mnie, przez co poczułem chłód na moim ciele. Spojrzeliśmy na drzwi, za których wyłonił się Doktor Jenkins.

-Andrew mogę cię prosić na chwilę?-zapytał od razu. Chłopak stał w bezruchu.-Fowler.-powiedział twardo.

-D..dobrze.-chłopak się za jąkał. Podszedł do lekarza, zaczęli rozmawiać. Przyglądałem się im w skupieniu.

-Zrób coś z tą twarzą.-powiedział lekarz na odchodne i wyszedł.

-Co chciał?-zapytałem, a Andy podszedł do mnie ze spuszczoną głową.

-Nie pozwolił mi...powiedzieć ci prawdy.-spojrzał na mnie niepewnie.

-Co?-zapytałem, a jedyną myślą było to, że się przesłyszałem.

-On nie...-przerwałem mu.

-Co on kurwa ma z tym wspólnego?!-wrzasnąłem, a chłopak skulił się, na ton mojego głosu.

-Rye proszę, nie krzycz.-wziąłem głęboki oddech i zrobiłem parę kroków w tył, przeczesując przy tym włosy.

-Andy ja tak nie mogę. Jeśli nie będziesz ze mną szczery...będziemy musieli zerwać.-chłopak pokiwał głowa twierdząco.

-Zdaję sobie z tego sprawę, ale zrozum. Nie mogę.-zacisnąłem dłonie w pięści.

-Dobrze więc nie mamy o czym rozmawiać. To koniec.-zacisnęłam mocno szczękę, by powstrzymać krzyk.

-Nie Rye.-chłopak się ożywił i podszedł do mnie.

-Wybacz, nie mogę teraz na ciebie patrzeć.-powiedziałem mu prosto w twarz i wyszedłem z pokoju. Cały dzień chodziłem po korytarzu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Na stołówce byłem tylko dlatego, że podczas posiłków nie można chodzić po korytarzu, tylko albo siedzie w pokoju, albo na stołówce. Andy'ego nie było. Chłopcy się nie odzywali. Co jakiś czas wymieniali się spojrzeniami, lecz, żaden z nich nie powiedział ani słowa. Po kolacji ruszyłem do pokoju. Czekał tam na mnie Andy.    


Witajcie ponownie. Co sądzicie o ty rozdziale? Dajcie znać w komentarzach. 

Dedykuje go dziś wszystkim osobom, które czytają tę książkę i są ze mną (dajcie znać o sobie w komentarzach) 

Jesteście najlepsi!

Painkiller-*Randy*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz