Rozdział 7 (18+)

7.5K 428 118
                                    


Uwaga! Ten rozdział można spokojnie pominąć, jeśli komuś sceny 18+ nie odpowiadają

Spojrzałem na zegarek, stojący w kuchni. Za niedługo Blase powinien wrócić z pracy. W końcu nauczyłem się gotować, po dwóch miesiącach... więc mam co robić, gdy go nie ma. Taki obiad dla dwóch osób zajmuje nieco ponad dwie godziny, bo w między czasie leci ciekawy program w telewizji. Albo trzeba zrobić pranie... Usłyszałem klucz przekręcany w zamku. Czyli już wrócił. No obiad będzie za jakieś dziesięć minut, więc nie było potrzeby się spieszyć. Skoro już jest, będzie musiał poczekać. Udawałem, że coś mieszam, żeby sam do mnie przyszedł. W końcu trzeba pilnować patelni. Już miałem ją brać, ale poczułem dłonie na swoich biodrach oraz usta na policzku. Przywitałem się z nim, ściągając już gotową połowę obiadu z kuchenki. Na drugą jeszcze trzeba poczekać, ale nie podam obiadu w częściach, więc czekać trzeba na całość.

Zasiedliśmy do stołu w jadalni, dziobiąc powolutku jedzenie. Dziś wyjątkowo zrobiłem bardzo dobry obiad, aż sam się zdziwiłem. Może moje kuchenne umiejętności się podwyższyły, albo to przypadek. mam nadzieję, że to pierwsze. W końcu słuchanie komplementów, które są prawdziwe jest najlepsze. Bo przede wszystkim szczere, a szczerość się ceni.

Po skończonym posiłku powkładałem wszystko do zmywarki i ją włączyłem. Następnie wróciłem do salonu, siadając na kanapie. Blase dołączył do mnie później, kładąc swoją głowę na moich nogach. Odkąd zaczął znowu chodzić do swojej pracy, miał w zwyczaju po niej, przyjmować właśnie taką pozycję. Raz zapytałem czemu tak robi, a on odpowiedział, że lubi tak odpoczywać.

Skoro lubi, to niech odpoczywa, stwierdziłem wtedy. W sumie nie przeszkadza mi to. Za każdym razem czytam wtedy książkę. Telewizja po całym dniu jest nudna, a książka to najlepsza odskocznia od tego pudła. Chociaż też może się znudzić, przynajmniej chwilowo tak nie jest. Nawet jeżeli by tak stało, kupię nową. Do pracy nie pójdę, nie ma mowy, więc książki mi muszą wystarczyć. Czytając zauważyłem, że na ekranie włączonego telewizora wyświetlił się komunikat, że za chwilę urządzenie (ulegnie autodestrukcji) się wyłączy. Pilot był poza moim zasięgiem, więc trudno. Chyba chłopak się nie obrazi, gdy wstanie i zobaczy czarny ekran. Mówił już kiedyś, że liczy się moje szczęście. Czyli będzie zadowolony, bo mnie przeszkadzał trochę dźwięk telewizji.

Nie wiadomo kiedy minęła godzina i zrobiło się już ciemno na dobre. Ze względu na brak światła nie mogłem już czytać. Ostrożnie wstałem,tak, by nie obudzić chłopaka i zapaliłem lampę dającą najdelikatniejsze światło jakie można było. Niech sobie jeszcze drzemie. W tym czasie wezmę krótki prysznic. Zawsze przed snem się myję, wtedy się lepiej śni. Jak postanowiłem tak i zrobiłem.

Po dokładnym umyciu się, oraz przebraniu w pidżamę wróciłem do salonu. Zastając wciąż śpiącego Blase postanowiłem go jeszcze nie budzić i usiadłem na fotelu, znów biorąc książkę. Wybrałem akurat ten najlepiej oświetlony, więc mogłem czytać dalej. Myślę, że za następną godzinę można by go już zbudzić. Jednak on sam wstał, pytając czy już nie powinniśmy położyć się do łóżka. Dopiero co wstał i już szedłby spać. No w sumie może być zmęczony. Powiedziałem mu, że może się już kłaść, ja jeszcze poczytam.

-Ale chodź ze mną... - nie poddawał się, stając się nagle ożywiony bardziej niż chwilę temu.

-Przecież nie jestem ci potrzebny do spania- odparłem.

-Do tego nie, do czegoś innego... - przełknąłem głośno ślinę, zaskoczony nieco. Ostatnio częściej się o to pytał, mogłem się spodziewać, że może mi to zaproponować...

-Ty tylko o jednym- stwierdziłem. Nie jestem pewien, czy jestem już na to gotowy w sumie.

-Jak tylko o jednym? Pierwszy raz ci to proponuję, Jed. - stanął za oparciem fotelu, kładąc dłonie na moich barkach. schylił się składając mokry pocałunek na kości policzkowej. Spojrzałem się na niego odchylając głowę do góry i się delikatnie uśmiechnąłem.

Dziękuje, że mnie kupiłeś |abo|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz