1: Demoltion man

1.5K 39 0
                                    

- Lou, wyobrażasz sobie teraz iść do normalnej pracy z normalnymi ludźmi? - Zapytałem cicho obracając się na bok i podpierając się na łokciu. Louis leżał płasko na drugim końcu łóżka zajęty wyrywaniem piór z rogów poduszki, zamyślony wpatrywał się w sufit. Jego cienkie włosy rozsypane na prześcieradle elektryzowały się lekko odfruwając na boki dając mu zabawnie obłąkany wygląd a długie szczupłe palce rozrywały pojedyncze piórka robiąc wokół niego bałagan. Niespodziewanie odwrócił na mnie rozgniewany wzrok marszcząc swój mały zgrabny nosek.
- Przestań mi psuć wieczór Hazz - Obrócił się podobnie jak ja, na bok i sięgnął po butelkę Jamesona która leżała pomiędzy nami. - Nie potrafię dopuścić do myśli tego że to wszystko... -Rozejrzał się po hotelowym apartamencie pijanym wzrokiem- ... miało dojść do końca. Ty nie?
Wzruszyłem ramionami.
- Ale wiesz, Zayn niedługo będzie żonaty....
- A wyobrażasz sobie nas? - Przerwał mi Lou odsysając się od ciemno zielonej butelki. Moje serce zabiło szybciej, tak jak za każdym razem kiedy wspominał o nas obojgu jako o jedności. - Za kilka lat któryś z nas się hajtnie, będzie stawał na głowie żeby spełniać wszystkie zachcianki ciężarnej żony, będziemy totalnie dorośli.
Wywróciłem oczami i wydarłem mu z rąk butelkę whiskey.
- Pan już dzisiaj nie pije panie Tomlinson - Upiłem sporego łyka z ukradzionej butelki chcąc załagodzić ból serca które właśnie rozprysło się na miliard kawałeczków raniąc swoimi ostrymi krawędziami wszystkie wnętrzności. Ile bym oddał żeby teraz zaśmiał się i ze swoim błyskiem w oczach powiedział że żartował. Napiąłem mięśnie i czekałem, czekałem aż coś powie ale zamiast tego uśmiechnął się pod nosem zaczynając się przeciągać. Jego koszulka podwinęła się do góry odkrywając wąski pasek włosów na torsie przez który moje serce znów rozpoczęło bieg ale teraz rozbite na milion kawałków sprawiało mi większy ból niż kiedykolwiek wcześniej. Chciałem krzyczeć ale przez te kilka lat spędzonych przy Louisie nauczyłem się jak zachować twarz kiedy wszystko we mnie się burzyło.
- Mówiłem ci nie zaczynaj, teraz nie będę spał całą noc nad tym myślał. Czuje jakbym coś ominął w życiu ale nie wiem co...
- Może prawdziwą miłość? - Zasugerowałem i przełknąłem wielką gule która urosła mi w gardle.
- Uh daj mi spać Styles. - Warknął poirytowany kolejną próbą podjęcia tego tematu. Spodziewałem się że wstanie i wyjdzie bez pożegnania do swojego pokoju hotelowego ale zamiast tego wychylił się żeby zgasić lampkę nocną obok łóżka i nerwowymi ruchami odwinął pogniecioną kołdrę. Owinął się nią całą i odwrócił do mnie plecami dając mi do zrozumienia że mam się zamknąć.
Zapadła grobowa cisza którą tylko na moment przerwała przewrócona butelka i szelest zdejmowanej koszulki. Zgasiłem światło i biorąc przykład z Louisa odwróciłem się do niego plecami zawijając się w ciasny kłębek pozbawiony jakiegokolwiek przykrycia. Zacisnąłem powieki powstrzymując łzy które cisnęły mi się do oczu, nienawidziłem płakać. Na szczęście alkohol działał na mnie jak dobry środek nasenny, już po kilku oddechach zacząłem zasypiać.
Powoli zapadałem w głęboki sen kiedy poczułem przyjemny dotyk na karku. Przebudzony otworzyłem oczy ale nie wiele zobaczyłem, za to poczułem że byłem przykryty wielką kołdrą a to miejsce skąd biło najwięcej ciepła to był Lou, tuż za mną. Przymrużyłem powieki nie ryzykując że zostanę przyłapany na nie-śnie i delektowałem się każdym dotykiem jego drżących palców zanurzonych w moich lokach. Masował delikatnie moją głowę okrężnymi ruchami zaczynając na skroni a kończąc na karku który pod jego dotykiem zaczął się rozluźniać. Przeczesywał pasma włosów pomiędzy palcami, zakręcał je wokół dłoni i lekko za nie ciagnal. Zagryzłem wargę żeby nie mruknać z przyjemności jaka dawala mi jego bliskosc, było mi tak przyjemnie że sekundy później już spałem. Spokojnie jak nigdy dotąd.

* * *

Otworzyłem nowa paczkę papierosów i niedbale rzuciłem folie pod siebie, posłałem nonszalancki uśmiech do wysokiej blondynki walczącej z parkometrem. 3... 2... 1... Oblizałem zadowolony wargi kiedy według mojego oczekiwań dziewczyna zapiszczała i wypuściła coś z rąk. Milionowy punkt dla mnie, zerowy dla was drogie panie.
- Tak jest Tony? - Zawołałem wesoło po naciśnięciu przycisku od mikrozestawu przy prawym uchu. - Już jestem na rogu, chcesz coś do żarcia? Nie to nie, będę za minutkę. - Rozłączyłem się z uśmiechem i minąłem kilku fotoreporterów którym otwartą dłonią dałem do zrozumienia żeby się odpierdolili. Wszedłem do wielkiego budynku Geffen Records i z ulgą pozbyłem się czarnych okularów z nosa, brunetka zza recepcji posłała mi promienny uśmiech a jej policzki oblały się rumieńcem kiedy go odwzajemniłem. Dał bym sobie rękę uciąć że właśnie wspominała przedwczorajszą noc kiedy to naga wykrzykiwała moje imię na blacie kuchennym.

Over Again / Larry FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz