Rozdział 2

12 6 0
                                    

Dzisiaj jest najgorszy dzień tygodnia. Domyślasz się jaki? Jasne, poniedziałek. Chyba wszyscy go nie lubimy. Zwlokłam się z łóżka, bo wstaniem nie można było tego nazwać. Odgarnęłam sobie kilka brązowych kosmyków z twarzy i udałam do łazienki, gdzie przywołałam się do dopuszczalnego na tę chwilę porządku. Następnie poszłam do kuchni, gdzie zjadłam moje standardowe śniadanie, czyli płatki z mlekiem. Jem je głównie dlatego, że są szybkie w przygotowaniu, a ja rano nigdy nie mam tyle czasu, żeby bawić się w pyszny, zdrowy i pełnowartościowy posiłek. A zresztą w mojej lodówce też nigdy nie ma zbyt wielu produktów i to nie dlatego, że jestem obżartuchem (chciaż lubię jeść) tylko dlatego, że zwyczajnie nie lubię chodzić po sklepach i jestem zbyt leniwa, by się do niego wybrać. Po zjedzeniu śniadania, jak zawsze w ekspresowym tempie, włożyłam miskę do zmywarki i szybkim krokiem poszłam do swojej sypialni. Ubrałam swój uniform składający się z białej koszuli i brązowej spódniczki. Poszłam jeszcze do łazienki zrobić lekki, naturalny makijaż i byłam uszykowana do wyjścia. Chwyciłam w locie telefon, klucze i marynarkę, którą przewiesiłam sobie przez ramię, po czym poszłam ubrać buty. Zamknęłam mieszkanie, a wszystkie rzeczy wrzuciłam do torebki, którą też wcześniej wzięłam. Mieszkam na pierwszym piętrze w moim bloku, więc zeszłam na dół na własnych nogach, bez użycia windy i ruszyłam przed siebie w kierunku mojej pracy od której dzieliło mnie 10 min drogi pieszo. Właśnie tak wygląda moja poranna rutyna w poniedziałki, wtorki i środy. Właśnie wtedy mam poranną zmianę w pracy.

Mieszkam w centrum Londynu, dzięki czemu wszędzie mam blisko. O tej porze w mieście panowały dość duże korki, więc mam szczęście, że do pracy nie mam daleko. Chodniki też były wypełnione ludźmi śpieszącymi się do pracy czy innych miejsc. W poniedziałek rano mało kto był uśmiechnięty. Wszyscy wyglądali na zmęczonym lub niewyspanych. Z każdą chwilą i z każdym krokiem byłam coraz bliżej mojego miejsca pracy. Już po chwili widziałam coraz wyraźniej szyld i logo Sturbucksa. Tak, tu właśnie pracuje. Weszłam do środka, gdzie był już Luke Ming, jeden z pracowników, a jednocześnie mój przyjaciel. Oprócz nas pracowały tam jeszcze dwie osoby, ale dzisiaj przychodziły na popołudniową zmianę czego im zazdrościłam.
- Hej - przywitałam się.
Luke odwrócił się w moim kierunku ze zdziwieniem na twarzy.
- O cześć, nie spodziewałem się ciebie tutaj przed otwarciem. Cóż to za zmiany Lucy?
- Ja też nie spodziewałam się sama siebie tutaj, więc ci się nie dziwię. Ale za to ja nie myślałam, że zobaczę cię palącego papierosa. Wyrzuć to świństwo! - powiedziałam i wyrwałam mu papierosa z ręki, którego wyrzuciłam.
- Ej nooo... - oburzył się i zrobił minę małego szczeniaczka, który właśnie coś przeskrobał.
- Luke... co jest? Od kiedy ty palisz?
W odpowiedzi usłyszałam tylko jego prychnięcie.
- Halo! Mówię do ciebie! - powiedziałam, by skłonić go do odpowiedzi.
- Od dzisiaj - powiedział poddenerwowany.
- Nie poznaję cię. Dobrze widzę, że coś jest nie tak, ale jeśli nie chce mówić to nie będę naciskała. - wyjaśniłam starając się zachować spokój..
- Przepraszam Lu... Możemy po pracy pójść gdzieś i porozmawiać?
- Jasne, mam wolne po pracy. Zresztą dawno już nie spędzaliśmy razem czasu. - ucieszyłam się na jego pytanie.
- Okej, to jesteśmy umówieni - uśmiechnął się do mnie, chociaż było widać, że coś go gnębi. Spojrzał na zegarek po czym poinformował mnie, że idzie otworzyć kawiarnię, bo jest już 8°°.
Zostawiłam swoje rzeczy na zapleczu i dołączyłam się do Luka, by pomóc mu przygotować wszystko.

Napisane: 23.12.17r.
Słów: 552 
Opublikowano: 27.12.17r.

To znowu ty!? /h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz