♦♦♦
Murad obserwował z tyłu dziewczynę. Widział jak upada na kolana. Słyszał jej słowa. Sprawił jej ból i żałował, że postąpił tak pochopnie, w ogóle nie myśląc nad swoimi czynami.
Zauważył, że koń nadal jest przywiązany przy płocie i zachowuje się niespokojnie widząc ogień. Władca natychmiast go odwiązał i wrócił z wierzchowcem na swoje poprzednie miejsce.
Robił wiele złych rzeczy, i mnóstwo gorszych od tego, ale po raz pierwszy chciał cofnąć czas, aby to się nie wydarzyło.
Ta dziewczyna była taka delikatna, ale jednocześnie odważna. Nie powinna się tak zachować w stosunku do niego i to była po części też jej wina, że tak się stało. Myśląc tak starał się wytłumaczyć sam przed sobą.
- Powinnaś spełnić mój rozkaz - powiedział mocniej zaciskając dłoń trzymająca lejce konia. Młódka zastygła w miejscu i powoli odwróciła głowę w jego stronę posyłając mu mordercze spojrzenie. Nie zrobiło to na nim wrażenia, ale w żadnym stopniu nie pasowało do tej drobnej niewiasty.
- Spłoń w piekle - splunęła i podniosła się na równe nogi. Otrzepała z ziemi suknie i ruszyła przed siebie, prosto do lasu. Słysząc jej słowa władca zacisnął szczękę.
- Stój - warknął i podszedł do dziewczyny, która tym razem zrobiła co kazał. Stanął naprzeciw niej. - Pójdziesz tam gdzie ja ci powiem.
- Nie w tym życiu - prychnęła i chciała go wyminąć, ale ona złapał za jej łokieć i nie patrząc na nią uśmiechnął się krzywo.
- Już nie masz nic do powiedzenia - powiedział i obrócił ją, a następnie ponownie zacząć ciągnąć za sobą, nadal trzymając w drugiej dłoni lejce swojego konia. Kątem oka widział jak pies dziewczyny szczerzy w jego stronę swoje zęby, wyglądając jakby zaraz miał go zaatakować, ale starał się nie zwracać na niego uwagi.
- A czy wcześniej miałam? - odpowiedziała sarkastycznie, ale mężczyzna ją zignorował.
- Silahtar! - zawołał swojego wiernego przyjaciela, który obserwował ich uważnie. - Zawołaj jak największą ilość mieszkańców. Niech ugaszą ogień zanim się rozprzestrzeni! - rozkazał, a siedzący na koniu szambelan kiwnął głową i zawrócił konia, a następnie pognał do miasta.
- Co ze mną teraz zrobisz? - spytała. Już nie płakała, wydawała się mieć wszystko głęboko w swoim poważaniu. Murad wiedział, że nawet gdyby teraz zagroził, że jak dalej będzie się do niego tak odzywać, to ją bez mrugnięcia okiem zabije, ale to na nic by się zdało.
Szybkim ruchem posadził ją na wierzchowcu. Dziewczyna była widocznie zdezorientowana i zbyt późno się opamiętała, bo gdy chciała zejść, władca szybko usiadł za nią i złapał za lejce.
- Wypuść mnie, nigdzie z tobą nie jadę - powiedziała i zaczęła wierzgać się na swoim miejscu, ale on nie słuchał jej. Jedynie pognał konia i popędził z dziewczyną przed sobą, oraz psem biegnącym obok w kierunku, który był znany tylko jemu.
CZYTASZ
» Mystery of love - Magnificent Century «
Historical Fiction»i'm falling just to rise crawling just to fly gotta die to stay alive«