A/N: I znowu kontynuacja poprzedniego opowiadania z wczoraj. Spodobały mi się te postacie 😂
Opowiadanie zostało skończone dwie minuty temu, więc przepraszam za wszelkie literówki, postaram się je poprawić jutro :D
Mam nadzieję, że Wam się spodoba ^^
---
Michael leżał na łóżku w swojej komnacie czytając książkę gdy usłyszał skrzypnięcie drzwi. Alyward wsunął się cicho do pomieszczenia i położył się przy nim na łóżku, opierając mu głowę na kolanach. Michael wsunął dłoń w jego włosy.
- O czym tak milczysz? - zapytał w końcu. Często tak formułował pytanie bo czarnowłosy zawsze milczał, gdy coś go trapiło. Aly zamknął oczy.
- Rozmawiałem z ojcem - powiedział po chwili.
- I?
- Powiedział, że powojennej sobie znaleźć żonę i że bal zimowy będzie idealną do tego okazją. Cały czas mówi, że powinien zatroszczyć się o swojego następcę.
- Mówiłem ci, żebyś powiedział mu od razu - westchnął Michael.
- Przepraszam.
Zanim blondyn zdążył odpowiedzieć, do komnaty bez pukania wszedł Elenor. Alyward zerwał się udając, że po prostu siedzi na brzegu łóżka obok przyjaciela. Michael zaś odłożył książkę i wstał, skłaniając głowę przed królem.
- Widzę, że mój syn już przyszedł się poskarżyć - rzucił monarcha z uśmiechem.
- Niezupełnie poskarżyć - odparł Michael. - Po prostu przyszedł ze mną o tym porozmawiać.
- I co sądzisz o tej sytuacji?
- Sądzę, panie, że będziesz nam jeszcze długo panował w zdrowiu i nie musisz obawiać się o następcę swojego następcy.
- Jak zawsze dyplomatyczna odpowiedź, Michaelu, podziwiam cię. Alyward powinien się tego od ciebie uczyć. Ale nie uważasz, że mężczyźni w waszym wieku powinni już mieć za sobą chociaż pierwsze miłości? Czy twoi rodzice nie nalegają na twoje małżeństwo?
- Moi rodzice nie dożyli nawet dnia gdy wstąpiłem do królewskiej straży, panie, nie wiem, czego by pragnęli.
- Przykro mi z tego powodu - Elenor spuścił lekko głowę. - Nie wiedziałem, w innym wypadku nie pytałbym o to.
- Przywykłem - Michael uśmiechnął się.
- No cóż, zostawię was samych by mój syn mógł w spokoju narzekać jak okropnym ojcem jestem bo każę mu zachować się stosownie do swojego wieku.
Mężczyzna wyszedł a ledwie zamknęły się za nim drzwi, Alyward wcisnął twarz w poduszkę.
- Nienawidzę go - mruknął Michael usiadł obok niego i pogłaskał go po włosach.
- Na własne życzenie się teraz męczysz. Powinieneś był powiedzieć ojcu od razu gdy wróciliśmy do zamku - powiedział łagodnie.
- Przecież przeprosiłem - głos chłopaka był stłumiony przez poduszkę.
- Nie mnie musisz przepraszać, ja sobie poradzę. To ty będziesz teraz cierpiał.
Przez chwilę panowała wśród nich cisza. W końcu Alyward podniósł się z łóżka.
- Pójdziemy potrenować? - zapytał cicho, patrząc z nadzieją na drugiego chłopaka.
- Naprawdę chcesz wylądować w śniegu? - Michael uśmiechnął się.
- Jeśli to jedyny sposób żeby potem wylądować z tobą w łóżku...
Blondyn roześmiał się.
- No dobra. Ale załóż coś więcej niż ta tunika, zamarzmiesz.
- Za kwadrans na dole?
- Za kwadrans na dole - Michael uśmiechnął się. Alyward pocałował go krótko i wybiegł z komnaty.
***
Elenor lubił stać zimą w oknie i obserwować to, co dzieje się na dziedzińcu. Teraz miał idealny widok na trenującego z Michaelem syna; okno jego komnaty znajdowało się nisko nad placem. Uważał, że może być dumny z Alywarda, bo nawet na trudnym do walki podłożu całkiem nieźle radził sobie z wyszkolonym w używaniu miecza przyjacielem. Monarcha obserwował jak walczą i uśmiechnął się pod nosem gdy chłopak poślizgnął się na śniegu i upadł w zaspę. Wyciągnął rękę do Michaela, a gdy ten ją chwycił, pociągnął go do siebie... I pocałował. Blondyn nawet się nie wyrywał i wydawał się być zadowolony z obrotu sytuacji. Elenor westchnął. Od dawna podejrzewał, że Alyward i Michael nie są tylko przyjaciółmi ale liczył, że syn sam mu o tym powie. Nie miał nic przeciwko temu, że jego syn nie znajdzie sobie kobiety, choć wolałby, by miał chociaż następcę. Najważniejsze było dla niego jednak to, że Michael sprawiał, że Alyward jest szczęśliwy. Bolało go jedynie to, że chłopak mu o niczym nie powiedział. Znów westchnął i gestem przywołał do siebie strażnika.
***
Alyward i Michael w końcu wygrzebali się z zaspy i mieli wrócić do treningu gdy podszedł do nich strażnik.
- Książę, twój ojciec chce, byś się u niego pojawił. Ciebie, Michael, też chce widzieć - powiedział. Alyward spojrzał na okno nad dziedzińcem i zamarł widząc w nim sylwetkę ojca.
- Aly? - z zamyślenia wyrwał go głos blondyna.
- Widział nas. Stoi w oknie, nie patrz na niego, ale tam jest.
- W takim razie tym szybciej musisz z nim porozmawiać. Chodź - Michael wyciągnął do niego rękę. Czarnowłosy splótł z nim palce. Bał się, cholernie się bał. W głowie miał tysiące scenariuszy, od tego, że ojciec na niego nawrzeszczy, zmusi do małżeństwa politycznego przez to, że każe zabić lub wygnać Michaela.
- Nie myśl tyle - blondyn ścisnął mocniej jego dłoń. - Nic już teraz nie zrobisz.
***
- Widziałem was.
- Ojcze...
- Milcz! Skoro nie miałeś odwagi ze mną porozmawiać wcześniej, teraz możesz tylko słuchać!
Alyward ścisnął tylko dłoń Michaela i spuścił głowę.
- Oszukiwałeś mnie, przez tyle czasu. Ile to trwa?
- Od sierpnia - odparł cicho czarnowłosy.
- Pięć miesięcy. Pięć miesięcy podczas których nie zająknąłeś się nawet słowem, że sypiasz ze swoim strażnikiem!
- Nie sypiamy ze sobą. Kocham Michaela - Alyward spojrzał ojcu w oczy. - Więc jeśli będziesz chciał wymierzyć mu jakąkolwiek karę, taka sama kara musi spotkać mnie.
- Aly... - syknął blondyn, ale książę pokręcił głową dając mu znak, żeby milczał.
- A gdybym na przykład kazał ci wziąć ślub z przyczyn dyplomatycznych, co byś zrobił?
- Pewnie bym uciekł - po tych słowach Michael nie mógł powstrzymać krótkiego śmiechu.
- Zawsze mówiłem, że dyplomacja nie jest twoją mocną stroną, synu - westchnął Elenor. Jego głos złagodniał.
- Nie będę ci zabraniał spotkań z Michaelem... Nie mam nawet nic przeciwko waszemu... Byciu razem. Boli mnie tylko to, że nie powiedziałeś mi wcześniej. Dlaczego?
- Bałem się, że zabronisz nam się spotykać, albo że będziesz chciał zrobić coś Michaelowi.
- Mam tylko jeden warunek - powiedział Elenor. Alyward popatrzył na niego z mieszaniną niepewności i strachu.
- Jaki?
- Macie się pojawić razem na Zimowym balu. Jako para. Nie mogę ciągle powtarzać władcom sąsiednim, że mój syn nadal nie ma nikogo!
Czarnowłosy roześmiał się z ulgą, a potem wtulił głowę w ramię blondyna, obejmując go mocno. Naprawdę był szczęśliwy.
CZYTASZ
Multifandomowy Kalendarz Adwentowy 2017
FanfictionDruga edycja kalendarza adwentowego pełnego fanfiction, głównie z parami gejowskimi, więc jeśli ktoś ich nie lubi, to radzę uciekać :D Więcej informacji w pierwszym rozdziale.