38. Daj mu być szczęśliwym

2.5K 400 242
                                    


><><Harry><><


Mijały kolejne miesiące. Śniegi już stopniały i ponownie zawitała wiosna. Zrobiło się ciepło. Pracownicy zaczęli się zjeżdżać do pracy, której teraz było najwięcej. Wraz z Louisem dzieliliśmy się obowiązkami. Dzięki temu szybko kończyliśmy dzienny zakres obowiązków i mogliśmy jeździć na dłuższe konne przejażdżki czy po prostu posiedzieć  w domu. Ale nie zawsze wszystko idzie idealnie. W końcu musiało się coś posypać.

- Chyba sobie żartujesz! - warknąłem. - Nigdzie nie wyjeżdżasz, Tomlinson!

- Wyjeżdżam razem z Liamem. - odparł. - Już dawno planowałem wyjechać.

- Dlaczego...? - popatrzyłem na niego uważnie, nie kryjąc smutku. - Po co chcesz jechać?

- Powiedziałem ci już, że nie mogę znieść twojego towarzystwa. - mruknął.

- Wiem, że kłamiesz. - powiedziałem twardo. - Spójrz na mnie i mi to powiedz.

Szatyn jednak pokręcił głową na boki i zaczął odchodzić. Wcześniej opierał się o jedną z zagród z bydłem, gdzie przeliczaliśmy zwierzęta. Nie potrafiłem spokojnie patrzeć jak odchodzi. Nie teraz, gdy niebieskooki zawładnął moim sercem. Wiedziałem, że nie tylko ja to czuję. Widziałem jak na mnie patrzył, ale nie przełamał się, aby wyznać mi swoje uczucia. Następnie po kilku tygodniach zaczął mnie unikać. Chciał, abym go nienawidził, ale już na to było za późno. Kochałem go i nic tego nie zmieni.

Teraz pod wpływem chwili złapałem za wiszące lasso na płocie i zarzuciłem je na szatyna. Pętla przeszła przez jego ciało i zatrzymała się przy kostce. Gdy dał krok do przodu, padł na ziemię. Przekręcił się na plecy i spojrzał na mnie z wyrzutem. Puściłem koniec liny i podbiegłem do niego. Chciał się podnieść, ale przytrzymałem jego ramiona przy ziemi.

- Odbiło ci?! - warknął.

- Nie wyjeżdżaj. - poprosiłem go po raz kolejny. - Zrobię dla ciebie wszystko, tylko mnie nie zostawiaj.

- Śmieszny jesteś. - zaśmiał się, lecz w jego głosie czuć było smutek.

Nawet na mnie nie spojrzał. Wzrok wbijał w ziemię. Sięgnął ręką po kapelusz, który spadł przy upadku i nałożył go sobie na głowę. 

- Po co chcesz jechać? Jeśli tylko powiesz prawdę, to cię puszczę.

Niektórzy pracownicy rzucali nam zaciekawione spojrzenia. Siedzieliśmy na ziemi w błocie wśród kałuż i rozmawialiśmy. W zasadzie to ja mówiłem najwięcej. Szatyn milczał jak zaklęty. Dopiero po chwili odepchnął moją rękę i sięgnął do swojej nogi. Wyplątał się z liny i podniósł. Ja zrobiłem to zaraz po nim.

- Potrzebuję... odpocząć. - mruknął cicho.

- Co? - spojrzałem na niego dziwnie.

- Odpocząć, Harold. - dopiero teraz na mnie spojrzał. - Muszę wyjechać.

- Wrócisz, prawda?

Ponownie uciekł spojrzeniem. Ruszył w stronę domu. Szedłem za nim. Liczyłem, że coś więcej powie. Zanim wszedł do środka, złapałem go za ramię.

- Obiecaj mi, że wrócisz.

- Nie mogę obiecać ci czegoś, czego nie jestem w stanie dotrzymać. - uwolnił się od mojej ręki.

Wszedł do domu, gdzie skierował się do mojego pokoju, a raczej NASZEGO pokoju. Zaczął wkładać do torby swoje koszule i dwie pary spodni. Nie miał tego za dużo. Przyglądałem się temu wszystkiemu w milczeniu. Wiedziałem, że nie uda mi się go przekonać. Stałem obok drzwi i czekałem.

- Proszę, przesuń się, Harry. - powiedział, gdy stanął przede mną już spakowany.

- Będę czekał na ciebie, Lou. - odparłem. - Wiem, że kiedyś się spotkamy. Nie mogę tylko zrozumieć, dlaczego mi to robisz. To zbyt samolubne, Louis.

- Podjąłem już decyzję. - mruknął. - Przepraszam Harry.

- Czy mogę... czy mogę cię chociaż pocałować? - spojrzałem uważnie w jego oczy.

Zauważyłem jak nerwowo zagryzł dolną wargę, jakby przez chwilę się wahał. Ścisnął mocniej pasek od torby. Lekko pokręcił głową. Zacisnąłem zęby i skinąłem na znak, że rozumiem. Odsunąłem się od drzwi, pozwalając mu przez nie przejść. Ale nie wyszedł. Zaczekał jeszcze trochę.

- Przepraszam cię, Harry. - szepnął.

Stanął na palcach i złożył delikatny pocałunek na moim policzku. Następnie mocno mnie uścisnął. Oplotłem ramionami jego drobne ciało. Przytulałem go do siebie i pragnąłem nigdy nie wypuszczać ze swoich ramion. Tak bardzo nie chciałem, aby odjechał... Tak bardzo nie chciałem zostać sam. Poczułem pierwsze łzy na moim policzku. Nie chciałem płakać, musiałem być silny.

- Nie płacz. - dodał cicho. - Nie jestem wart twoich łez.

- Jesteś. - odparłem. - Jesteś wart wszystkiego, Lou.

- Liam już na mnie czeka. - powiedział, uwalniając się ode mnie.

Zacisnąłem zęby i pozwoliłem mu odejść. Wyszedł z domu, a ja zrobiłem to po dłuższej chwili. Siedział w samochodzie, gdy znalazłem się na werandzie. Payne żegnał się z Desem i powiedział, że kiedyś wróci.

Ścisnąłem drewnianą barierkę, obserwując jak odjeżdżali. Chciałem za nimi pobiec. Rzucić się na kolana i błagać by został, ale już było na to za późno.

- Kochał cię. - z moich przemyśleń wyrwał mnie głos siostry.

Spojrzałem na nią i zauważyłem, że trzyma Clifforda, który się cały czas wyrywał. Próbował pobiec za swoim właścicielem. Dlaczego Louis go nie zabrał? To był jego pies.

- Puść go. - powiedziałem. - Daj mu być szczęśliwym.

- Ale Louis...

Nie dokończyła tylko zrobiła to, o co prosiłem. Puściła Clifforda, który pomknął za samochodem. Biegł bardzo szybko, żałośnie przy tym szczekając. Obserwowałem to wszystko w milczeniu. Liam nie jechał szybko, więc po chwili pies ich dogonił. Payne zwolnił, po czym się zatrzymał. Louis otworzył drzwi i pies od razu wskoczył do środka. Widziałem jak spojrzał na mnie, lekko kiwając głową. Następnie znów zamknął drzwi i odjechali.

Przynajmniej Cliff był szczęśliwy.


☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆

Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze/kowboje/wilczki!

Jak widać, Louis opuścił H :c

Ale mam też dobrą wiadomość! ^^

Przed ff o tematyce A/B/O pojawi się inny, ale nie zdradzę nic więcej. Mam zaplanowane wszystko od początku do końca. Mam nadzieję, że nie zepsuję, bo pomysł jest ciekawy!

Miłego dnia, robaczki! ♥♥♥

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Do następnego XxX

☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆

Lonely Cowboy ~Larry ❌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz