Rozdział piąty

39 2 2
                                    

Trzymałam stare zdjęcie w dłoni. Pocierałam kciukiem nieznaną mi postać. Mniej więcej trzyletni chłopak ubrany w niebiesko-białą koszulkę i krótkie, zielone spodnie, uśmiechał się do obiektywu. Przy jego nodze leżała piłka sięgająca mu do kolan. Niebieskie oczy wypełnione były szczęściem, a krótkie, potargane blond włosy opadały na czoło. Przyłapałam się na tym, że też się uśmiecham. Włożyłam zdjęcie do szafki, w której trzymałam klucz do gabinetu ojca. Podeszłam do okna. Wszystkie zamki i okna zostały wymienione. Kamery również zostały zamontowane. Czułam się bezpiecznie.

Kogo chcę oszukać?

Panicznie się boję. Boję się, że odwrócę się i zobaczę jego twarz. Boję się, że otrzymam wiadomość, w której znajdzie się informacja, że moim bliskim stało się coś złego. Boję się spojrzeć w lustro, bo nie znajdę w nim siebie sprzed miesiąca. Zniknęłam. W moje miejsce wkradł się kłębek nerwów i strachu. Nie śpię po nocach. Nie jem dużo. Mało z kimkolwiek rozmawiam. Rzadko chodzę do szpitala, nie cierpię widzieć mamy w tym stanie. 

Odcinam się od życia. 

Odcinam się od siebie.

W pewnym momencie dotarło do mnie, że... tęsknię. Tęsknię, za ostatnią osobą, za którą powinnam. Podchodzę do łóżka i siadam. Podnoszę telefon. Piszę.

Do: Mój cały świat

Porozmawiajmy.

Od zawsze podejmowałam okropne decyzje. 

***

Budzi mnie dźwięk telefonu. Nawet nie pamiętam, kiedy zasnęłam. Widocznie mój organizm, był już tak przemęczony, że błagał o sen. Ktoś dzwoni. Podnoszę telefon. Szpital. Mama. Odbieram.

- Pani Kowalska? - słyszę. 

- Tak, to ja. Co się stało?

- Obudziła się. 

Kobiecy głos ciągnie dalej, ale ja nie słucham. Wybiegam z domu, by jak najszybciej znaleźć się przy mamie.

***

Wbiegam do szpitala. Podbiegam do windy. Czuję adrenalinę buzującą w moich żyłach. Stwierdzam, że jednak szybciej znajdę się przy mamie, wybierając schody. Biegnę. Dwadzieścia siedem stopni, dziesięć stopni, pięć stopni, trzy stopnie. Jestem. Pcham drzwi. Widzę dwóch lekarzy otaczających łóżko mamy. Kilka kroków. Odpycham mężczyznę w białym fartuchu łokciem. 

Trzymam jej dłoń.

Czuję, jak ona ściska moją. 

Mama.

Czuję, jak po moich policzkach płyną łzy. Pieprzę te wszystkie żyły i przytulam ją. W tym momencie oddaję jej całą miłość, jaka we mnie jest. Czuję jej dotyk, jej ciepły oddech.

- Córeczko...

- Szzz... - uciszam ją. Nie chcę, by się przemęczała.  - Już dobrze, już dobrze...


***

Siedziałam w szpitalnej restauracji, kiedy mamę zabrano na prześwietlenie. Mimo że widziałam, że się obudziła, nadal to do mnie nie docierało. Zamoczyłam już zimną frytkę w ketchupie i wsunęłam do ust. Postanowiłam, że nie powiem jej o ojcu. Nie powinna się teraz martwić. Jednak chciałam wiedzieć coś na temat chłopca ze zdjęcia. Musiałam się dowiedzieć czy to mój brat, a z dwójki rodziców ufałam tylko jednemu.  Tylko co, jeśli moje przypuszczenia okażą się trafne? Czy będzie chciał mnie poznać? Czy ja będę chciała poznać go? 

The beginning of the end, the end of the beginningOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz