"Siadaj i jedz, przyda ci się" powiedział Kiro wskazując dwie porcje jedzenia na małym stoliku. "Dzień dobry" przywitałem się krótko i zasiadłem do stołu. Śniadanie minęło nam w ciszy. "No pojedzony to ubieraj rękawice i zaczynamy pierwszy trening" powiedział stając od stołu. "Dobrze, już się robi szefie" odpowiedziałem z uśmiechem. Nie pamiętam kiedy byłem taki wyspany i gotowy do działania. Ubrałem się i założyłem rękawice. "Gotowy?" zapytał. "Oczywiście ze tak, jak nigdy" odpowiedziałem. "To idziemy na dwór i zaczynamy trening" powiedział odchodząc w stronę drzwi. Szybko za nim ruszyłem. Gdy wyszedłem zobaczyłem go siedzącego na pniaku. "Zaczniemy od podstaw zanim przejdziemy na poligon" powiedział "Dzięki tej rękawicy masz dostęp do Kuźni Przodków, czym ona jest pewnie wiesz" dokończył. "Tak wiem" odpowiedziałem "Teraz muszę nauczyć się z niej korzystać" dodałem. "Zaczniemy od całkowitych podstaw, twoim zadaniem jest przyzwać swoją zbroje i jakąś broń" instruował."Jak mam to zrobić?" spytałem.
"Tego nie wiem, zajrzyj w głąb siebie, tam jest odpowiedź" powiedział. Wziąłem głęboki wdech i zamknąłem oczy. I tak trening trwał już piąty dzień, wciąż bezowocnie. Nie byłem wstanie tego zrobić, nie wiedziałem jak. "Nic dziwnego ze nie mogłeś jej uratować" wycedził przez zęby Kiro. "O czym ty mówisz?" zapytałem lekko poddenerwowany. "O tej dziewczynie ze świątyni" odpowiedział. "Odszczekaj to!" krzyknąłem pełen złości. Jak mógł to powiedzieć, miałem ochotę go zabić ale wiedziałem ze atak był by pewną śmiercią. "Jej poświecenie poszło na marne, kryształ jednak się pomylił" kontynuował. "Zamknij ryj!" krzyczałem. "Zmuś mnie robaku, nie rozumiem jak mogła poświecić się dla kogoś takiego jak ty" prowokował mnie dalej. "Zamknij ten krzywy ryj!" nie przestawałem krzyczeć. "Bo co śmieciu? Jesteś nikim i zawsze tak zostanie" on tez zaczął podnosić głos. Złość ogarnęła mnie całkowicie, chciałem mieć siłę by go zabić. Wtedy poczułem uderzenie w brzuch. Było na tyle mocne ze zacząłem pluć krwią. Osunąłem się na ziemie.
"Śmieć" powiedział Kiro plując zaraz obok mnie. "Wracam szukać prawdziwego Władcy" dodał po czym zaczął się oddalać w stronę chaty. "Zabije cię śmieciu, zabije!' krzyczałem w myślach. Nagle poczułem coś dziwnego. Kryształ zaczął się lekko mienić.'No to zaczynamy zabawę' pomyślałem uśmiechając się lekko. Podniosłem się z ziemi. 'W głąb siebie powiadasz' pomyślałem. Zamknąłem oczy, i po chwili już wiedziałem co muszę zrobić. "Przebudzenie Kuźni, zbroja Władców" wyszeptałem pod nosem. W ciągu paru sekund zerwał się silny wiatr a mój ubiór zaczął się lekko mienić i zmieniać. Kiro w ułamku sekundy wyciągnął oba miecze, wiedział co zaraz nastąpi. "I oto chodzi młody, pokaz mi ze się myliłem!" krzyczał w moją stronę. "Jeszcze tego pożałujesz" powiedziałem uśmiechając się. Już nie byłem odziany w zwykłe ubranie. Moją pierś zdobiła lekka zbroja płytowa. Runy na jej powierzchni lekko się mieniły. Ramiona zdobiła materiałowa czarna szata. Ręce oraz nogi okrywały wzmacniane skórzane osłony.
"Przygotuj się śmieciu nadchodzę" powiedziałem. "Jestem gotowy od urodzenia dzieciak" odpowiedział uśmiechając się. "Przebudzenie Kuźni, Kosa Żniwiarza" wyrecytowałem i w ciągu paru sekund w mojej prawej ręce zmaterializowała się długa na około dwa i pół metra kosa. Jej drzewiec jak i rękojeść były proste lecz sama klinga budziła strach i podziw. Długie na około metr ostrze zatwierdzone na drzewcu było lekko zakrzywione. Jego powierzchnia zdobiona była runami oraz znakami. Na tylnej części było małe wcięcie idealne do parowania ciosów mieczami. "Dobry wybór" pomyślałem. "Umiesz się tym posługiwać?" zaśmiał się Kiro. "Jeszcze nie" odpowiedziałem pewny siebie. "Jak to jeszcze nie?" zapytał nie ukrywając zdziwienia w głosie. "Wrota Siły, długa kosa", zaraz po wypowiedzeniu tych sił w moim umyśle pojawiły się setki obrazów ludzi posługujących się podobną bronią. 'Już umiem' pomyślałem zadowolony. "Nadchodzę!" krzyknąłem i szybkim ruchem ruszyłem w stronę Kiro. "I o to mi cały czas chodziło Władco, pokaz mi na co cie stać!" krzyczał gotowy do sparowania mojego uderzenia. Szybkim ruchem obróciłem kose i uderzyłem go drzewcem prosto w brzuch. Widząc jak wypluł krew odczułem satysfakcje. Widziałem jego zdziwienie na twarzy.'Jeden jeden' pomyślałem nie przestając uderzać. Każdy mój cios był przez niego parowany, lecz on nie wiedział ze czekam na odpowiedni moment, ze czekam jak tylko się odsłoni. "Dobrze młody, o to właśnie chodzi" mówił nie przestając atakować. Bez problemu parowałem każde jego uderzenie. 'Teraz!' krzyknąłem w myślach. Bez problemu zablokowałem jeden z jego mieczy w wycięciu na mojej klindze wyrzucając go w górę. Przekręciłem dolną cześć rękojeści i ze środka drzewca wyciągnąłem krotki miecz. Zatrzymałem go milimetr od jego gardła. "Dwa jeden" powiedziałem opuszczając broń "Nie żyjesz" dodałem zachowując pełną powagę. Zaczął się śmiać trzymając się za brzuch. "Z czego się śmiejesz?" zapytałem zdziwiony "Powinienem cie zabić za to co mówiłeś!" dodałem ze złością.
YOU ARE READING
Władca Wrót: Księga pierwsza
FantasyOpowiadanie pisane tylko i wyłącznie dla własnej satysfakcji. Opowiada ono o młodym bohaterze, który odkrywa swoje niezwykłe zdolności i wyrusza w podroż by uratować osobę którą kocha oraz całe uniwersum przed nadchodzącym wrogiem.