18.

0 0 0
                                    

Wstałam choć budzik jeszcze nie dzwonił.
Był weekendowy poranek.
Wyjęłam z kalendarza szóstą czekoladkę w kształcie dzwoneczka i włożyłam ją do buzi.
Przez chwile pieściłam ją językiem, ale po chwili wylądowała w mym żołądku.Zeszłam na dół, do kuchni.Postanowiłam przygotować śniadanie dla całej rodzinki, ale nie za bardzo wiedziałam co.
W końcu zdecydowałam się na owsiankę z owocami.
Paczkę płatków (owsianych) śniadaniowych wsypałam do trzech misek.
Następnie wyjęłam z zamrażalnika owoce mrożony i wsypałam je do miski napełnionej gorącą wodą i lekko zamieszałam.
Kiedy owoce nie były już lodowate- wsypałam je do przygotowanych misek, a później każdą porcję zalałam mlekiem.
Przygotowane desery ustawiłam na stole i postanowiłam zrobić im zdjęcie i wrzucić na Insta.
Tak naprawdę, to ta aplikacja służyła mi tylko do publikowania zdjęć pokazujących krajobrazy i głownie jedzenie.
Nigdy nie wstawiałam tam swojego zdjęcia, bo uważałam, że źle wychodzę.
Oczywiście znajomi mieli całkiem inne zdanie i choć setki razy mówiłam, że nie lubię robić selfie, oni wołali mnie do wspólnego zdjęcia.
Ahh ci moi przyjaciele...

Z zamyślenia wyrwał mnie odgłos chodzenia po podłodze.Szybko odwróciłam twarz w stronę, skąd dobiegały odgłosy i zobaczyłam macochę idącą w moją stronę.
-Zrobiłaś śniadanko? Mmm...- kobieta podeszła bliżej stołu i wtopiła wzrok w przygotowane przeze mnie owsianki.
-Jeszcze nie jadłam, czekałam na was- dodałam.
-Nie musimy czekać na tatę, wczoraj wieczorem, kiedy poszłaś na imprezę, tata wyjechał do pracy na nockę.Przyjedzie za godzinę, ale i tak najpierw się położy i pośpi...- westchnęła i usiadła przy stole.
-Dobrze. Smacznego, maco...- nie wiedziałam co powiedzieć, więc wtopiłam wzrok w podłogę i tak jak macocha usiadłam na krześle.
-Kochanie, musimy coś sobie wyjaśnić- powiedziała kobieta i odłożyła łyżkę do miski.
Potrząsnęłam głową i spojrzałam na nią.Jej piękne blond włosy miała lekko pofalowane, bo nie zdążyła ich jeszcze wyprostować.
-Chodzi o to, że...Może tak: wiem, że nie łatwo ci mówić do mnie ,,mamo'', może się wstydzisz, albo po prostu nie chcesz mnie tak nazywać...- zaczęła macocha, ale (choć wiedziałam, że to nieładnie) ja jej przerwałam:
-To nie tak, mam-mo- ostatnie słowo dość trudno wyszło mi z ust.
-Nie tłumacz się, to nie jest nikogo wina.Tylko wiesz..., jakby nie sprawiało ci to trudu...to...byłoby mi miło...gdybyś nazywała mnie mamą...- powiedziała kobieta, a ja spojrzałam na nią ciepło.
-Dobrze, mamo- wydusiłm z jak najmilszym uśmiechem.
Matka na widok mojej miny wybuchła śmiechem, a maliny z owsianki, które przed chwilą włożyła do buzi- prawie jej wypadły.
Z tego jeszcze bardziej chciało mi się śmiać...

Kiedy moja i mamy miska była pusta- wzięłam łyżki i miski do zlewu.
Puściłam wodę i zaczęłam je zmywać.Nagle poczułam czyiś oddech na ramieniu.
-A może chciałabyś zabawić się ze mną w Mikołaja i pujść na zakupy?- usłyszałam pytanie od matki.
-Jasne- uśmiechnęłam się.
Co prawda byłam jakiś tydzień z Joshem, ale nie chciałam sprawić przykrości mamie, a poza tym dopiero co nawiązałam z mamą relacje.
-To...może przed obiadem? A obiad zjemy w KCF, co?- spytała mama.
-Ok...- powiedziałam i odłożyłam miski i sztućce na ociekacz.

Tak jak się umówiłyśmy- przed obiadem, około godziny pierwszej po południu wsiadłyśmy do autobusu i pojechałyśmy do Nova Parku.
Odwiedziłyśmy dużo sklepów (jeden nawet całkowicie przeznaczony dla mężczyzn), a w jednym kupiłyśmy wspólny prezent dla taty na Mikołajki.
Później się rozdzieliłyśmy, by kupić sobie nawzajem prezenty i w końcu (tak, bardzo na to czekałam) poszłyśmy coś przekąsić.
Po krótkiej burzy mózgów stwierdziłyśmy, że kupimy sobie cheeseburgery i dwa duże opakowania frytek.
Po takim obiedzie chce się iść tylko w jedne miejsce...
Do kibla.

Nie wiem jak wam się podobał wspólny wypad na miasto matki i córki, ale myślę, że było miło...:)

PRZESZKODAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz