dlaczego już nigdy nie pojadę windą

284 38 65
                                    

Dzień zaczął się normalnie. Wygrzebałam się spod kołdry, ubrałam, zjadłam śniadanie, odmówiłam paciorek i wyszłam z domu żegnając się z matką, która próbowała nie rozwalić drukarki i poprawnie wydrukować papiery potrzebne na zajęcia dla spragnionych wiedzy studentów.

Była sobota, więc jak co tydzień szłam do centrum Bronowic (potocznie zwanego przez młodzież Bronxem) na zajęcia angielskiego. Weszłam do żółtego bloku  i podeszłam do windy. Nacisnęłam przycisk, który ją przywołuje.

Gdy winda zjechała na dół, otworzyłam jej drzwi (stary model) i wkroczyłam do środka. Kliknęłam przycisk z siódemką i czekałam, aż kabelki się zetkną i nie przegrzeją, a ja pojadę do góry. Winda ruszyła i wtedy coś zaczęło się pierdolić, jak króliki podczas dni płodnych. Zgasło światło. W moim umyśle zaczęły się tworzyć scenariusze mroczniejsze, niż serce nauczyciela matematyki, a w oczach pojawił się zwierzęcy strach.
Ja, fanka horrorów i creepypast, Alicja Władysława Grabińska żałuję wszystkich wyszukanych i widzianych opisów, rysunków, filmów i zdjęć zjawisk paranormalnych.
Przypomniały mi się wszystkie tragiczne opowieści dotyczące wind, więc zamknęłam oczy, złączyłam ręce i rozpoczęłam modlitwę do tego gościa na górze, co go zwą Rafał, a czasem Bóg. Niestety nie mogłam się skupić na własnych myślach, bo usłyszałam donośne dźwięki czyjejś kłótni. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że światło w windzie powróciło razem z paroma... istotami. O mamusiu.

Najwyższy, dla którego winda była za niska garbił się, miał czarną, wręcz smolistą skórę, tłuste włosy, a jego głowa wisiała na wydłużonych kościach kręgosłupach, na których znajdowała się jedynie obwisła, wysuszona skóra. Drugi miał białą, cienką skórę, przez którą prześwitywały żyły i mięśnie. Był ubrany w smoking i dzięki jego zaostrzonym ząbkom mogłam go nazwać "rekinem biznesu". Jaka jestem śmieszna, jeśli wrócę do domu, zostanę kominkiem. To znaczy komikiem. Trzeci stwór nie był humanoidem. Przypominał wyciągniętego, wyrośniętego nietoperza. Jego "skrzydła" miały dziury, a sierść przy pysku była sklejona od czerwonego... Omamusiuboska, to wyschnięta krew.

Jednym z wielu plusów bycia niższą od demonów była możliwość nie patrzenia w ich oczy.

- Na nienawiść Szatana, powinni tego dopilnować! Żeby dojechać windą do Piekła trzeba omijać ten cholerny świat śmiertelników. Oni nie muszą się przejmować, bo tylko my mamy później problemy prawne, a ludzie co najwyżej traumę, albo zawał. - Wkurzał się wysoki.

- Spokojnie, przecież jestem adwokatem, nawet jeśli coś takiego się zdarzy, wybronię cię - powiedział "rekin biznesu". Aha, czyli jednak nie "biznes is biznes", tylko "law is lawless".

- Ale i tak mnie to wkurza. Najchętniej rozszarpałbym jakąś nędzną duszyczkę, ale nie, bo rada próbuje nas moralizować. To nie wyjdzie, jesteśmy za starzy, żeby się zmienić. A ty co o tym sądzisz, Stefan? - zwrócił się do nietoperza.

- Ja sądzę, że i tak wszyscy ludzie kiedyś zdechną i będzie można poznęcać się nad ich duszami. Ale też mam ochotę jakiegoś człowieka zmiażdżyć - skrzeknął Stefan.

Okay, Alicja, wyczuwam niebezpieczeństwo. Może jak się cofnę w kąt to mnie nie zauważą? Zrobiłam jeden krok do tyłu i plecakiem natrafiłam na coś, co na pewno nie było ścianą. Odwróciłam głowę i zobaczyłam szaroskórą postać, która wykrzywiła swoją twarz w nienaturalnym uśmiechu. Miała brudną, białą sukienkę, która bardzo ciekawie łączyła się z czarnymi włosami i pustymi oczodołami.
Podskoczyłam z zaskoczenia i zakrztusiłam się powietrzem. Chyba już wiem, co się śni Marilynowi Mansonowi.

- Ktoś prosił o duszyczkę? - zaśmiała się.

- Ja jeszcze nie umarłam, ja tylko na angielski idę, mama zapłaciła, odrobiłam zadanie domowe, nie róbcie mi krzywdy - powiedziałam wysokim głosem.

- Od kiedy tu jesteś? - wysyczał adwokat.

- Ja nie chciałam tutaj być, to nieporozumienie. Jak już mówiłam, ja tylko idę na angielski.

- A na którym piętrze masz ten angielski?

- Na siódmym. Mieszkanie trzydzieste dziewiąte. Nauczycielka nazywa się Marlena Majewska. Jest rozwódką i posiada czarnego kota. O takiego malutkiego - pokazałam przestrzeń między moimi dłońmi usilnie się w nią wgapiając.

- Na siódmym? Ta winda jedzie tylko w dół. Może minus siódmym?

- Co? - Teraz jak uspokoiłam myśli poczułam, że winda jedzie w przeciwną stronę, niż tą, w którą powinna. - Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie.

- Tak, tak, taaaak. Mała dziewczynka jedzie w dóóóół - powiedziała powoli, jakbym była jakimś niedorozwojem. Ey, ja tylko taką minę mam nie inteligentną.

- Prosto do Podziemi, miejsca, gdzie martwi zaczynają nowy rozdział. Niektórzy są torturowani, niektórzy torturują. Niektórzy się boją, niektórzy straszą.

- Zmieńmy temat, nie jesteśmy przecież od straszenia - uśmiechnął się adwokat. Aha, nie od straszenia... To po cholerę ten wygląd, jak z sześćset sześćdziesiątego szóstego sezonu American Horror Story? -  A twoim zdaniem, jak wygląda śmierć? - zwrócił się do mnie.

- No umierasz. I jesteś martwy. Jest pogrzeb, część osób jest smutna, a inna część nie - wypowiedziałam się elokwentnie. To sukces, że się nie jąkam i że potrafię cokolwiek wypluć z moich ust.

- Hah, a życie po życiu?

- Dotychczas uważałam, że po prostu nic nie ma i sobie wreszcie będzie można odpocząć, ale po spotkaniu z wami zmieniam sposób myślenia.

- Dobrze... W takim razie zapraszamy do Piekła - drzwi windy otworzyły się.

- Podziękuję, odmawiam, nie mam czasu, zapomniałam wyrzucić śmieci... - szukałam wzrokiem przycisku pozwalającego z powrotem zamknąć elewator.

- Ależ nie ma mowy, musisz to zobaczyć...

- Nie... - poczułam szybki ból głowy i zasłabłam.

***

- Mamusiu, jeszcze pięć minut - ziewnęłam i przewróciłam się na drugi bok. Gdy moje ręce dotknęły zimnego, brudnego podłoża zorientowałam się, że to chyba nie jest moje kochane łóżeczko.

- Panienko? Obudziła się! - krzyknęła (wnioskując po głosie) jakaś osoba płci żeńskiej.

- Co się stało? - szepnęłam przerażona, gdy otworzyłam oczy i rozejrzałam się po karykaturze krakowskiego Rynku. Ohshiet. Nie wiem, czy kiedykolwiek byliście w Krakowie, ale postaram się przybliżyć Wam wygląd naszego centrum - śliczne uliczki, klasyczne kamienice, śliskie chodniki, specyficzne kawiarnie... A teraz wyobraźcie to sobie, tym razem dodając katastrofalny smog (tylko troszeczkę, bo i tak mamy już tego dużo), brud, zdechłe i żywe szczury, syf, a w zamian kafejek postawcie burdele i inne domy rozpusty. W takim miejscu byłam.

- Zemdlałaś. - Kucnęła przy mnie szaroskóra. - Teraz jesteś w Piekle.

dlaczego już nigdy nie pojadę windąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz