Zerwałam się z łóżka. To był tylko sen. Spotkanie Lokiego podczas misji, rozmowa z nim, przesłuchanie, plan. To nic więcej jak sen. Po chwili doszłam do wniosku, że muszę się uspokoić, ale niezbyt mi to wychodziło, bo oddech nadal miałam nie równy.
-Za bardzo przejmuję się tą całą misją. - mruknęłam sama do siebie. Chwyciłam książkę ze stolika nocnego. Przyjrzałam się okładce. Ta sama co we śnie. Chciałam ją otworzyć na stronie zaznaczonej przez zakładkę ręcznej roboty, jednak usłyszałam pukanie do drzwi. Nie zwlekając otworzyłam je ruchem ręki odkładając przedmiot na swoje poprzednie miejsce.
- Gotowa na swoją pierwszą misję? - spytał Tony. Zupełnie jak... we śnie. Znowu.
- Zawsze jestem gotowa - odpowiedziałam nie ruszając się nawet o milimetr z łóżka.
- Więc... Ruszysz się czy mam cię zrzucić? - odezwał się ponownie tak jak mi się śniło. To nie było normalne.
- Jestem już dawno na korytarzu - krzyknęłam.
- Znowu ta iluzja?! - oburzył się.
- Oczywiście! - zaśmiałam się. Chociaż jedna rzecz jest inaczej niż we śnie.
Dalej działo się podobnie. Tony mnie odprowadził do auta, po czym pojechałam do Tarczy. Jednak na miejscu czekała mnie niespodzianka. Fury czekał na mnie przed siedzibą z aktami w ręku.
- Powodzenia - rzucił i zniknął w wejściu budynku, kiedy dał mi wcześniej wspomniany przedmiot.
Zdziwiona zostawiłam to bez komentarza i udałam się na miejsce z żółtej karteczki przyklejonej na wierzchu.
Lokalizacją okazał się ten sam stary, opuszczony hotel do którego miałam się udać teraz jak i we śnie. Nawet dane miałam te same.
Wyjęłam z bagażnika sztylety, shurkieny i nóż, po czym za pomocą zaklęcia zmieniłam swój strój na ten do walki. Schowałam broń za pas i ruszyłam do celu zakładając iluzję.
- Deja Vu - westchnęłam w progu i weszłam do środka.
Pamiętając sceny ze snu skierowałam się na samą górę na balkon. Po drodze również moje zmysły się wyostrzyły i zrozumiałam, że energia, którą wyczuwam należy do Lokiego. Mijając kolejne korytarze i piętra dostawałam co raz większego wrażenia, że to może nie skończyć się dobrze. Po parunastu minutach uważnego rozglądania się po terenie i dążeniu na sam czubek tej wspinaczki znalazłam się na ostatnim piętrze. Jak się spodziewałam - w środku nie zastałam żywej duszy. Weszłam na balkon i poczułam ukłucie w sercu. Ukłucie nutki strachu i wątpliwości co do rozegrania zdarzeń, które zaraz będą miały miejsce. Podeszłam do barierki i spojrzałam w dół, aby stwierdzić na jakiej wysokości będę zaraz walczyć. Byłam dosyć wysoko. Nagle poczułam szarpnięcie w tył, ale tym razem wiedziałam co się stanie. Zanim Laufeyson mnie do końca obezwładnił kopnęłam go w kolano. Automatycznie mnie puścił, a ja mogłam mu się przyjrzeć. Nie miał iluzji, był w swojej zielono złoto czarnej zbroi i już po chwili w jego rękach pojawiły się dwa sztylety, które wyciągnął szybkim ruchem zza paska. Również się uzbroiłam i zaczęliśmy walczyć. Tym razem - w przeciwieństwie do mojego snu - Bóg Kłamstw nie zastanawiał się tyle czy mi coś zrobi, zdecydowanie nie był już taki delikatny. Musiałam robić więcej uników niż kontratakować, bo nie nadążałam nad jego szybkimi i zwinnymi ruchami. Walkę utrudniały mi do tego wspomnienia napływające do mojej głowy, które tak szybko znikały jak się pojawiły zostawiając jedynie świadomość, że Loki powiązany jest z moją przeszłością. Każda moja próba zaatakowania go kończyła się kolejnym siniakiem, albo rozcięciem skóry. Moje przedramiona, które jako jedyne nie licząc twarzy były nie odziane w elementy zbroi stały się już całe czerwono bordowe z mojej własnej krwi. Do tego miałam również rany w miejscach gdzie moja zbroja nie była metalowa, a jedynie widniał tam siwy materiał. Tak, siwy, ponieważ dzięki iluzji moja zbroja zamiast prezentować się w czarno fioletowej barwie była szaro biała. Chociaż to pojęcie względne, bo co raz bardziej zmieniała się w domieszkę czerwono białej z szarym.
W końcu mój oprawca, który nie miał praktycznie żądnej rany z wyjątkiem delikatnego rozcięcia na policzku i na nodze, które było już dosyć głębsze przyparł mnie do barierki balkonu tak, że w każdej chwili mógł mnie zrzucić i odezwał się.
- Kto cię wysłał nędzna Bogini?
- Ten, z którym miałeś już do czynienia podczas ataku na te ziemie - warknęłam. - I nie jestem żadną nędzną Boginią! - uniosłam się broniąc swojego tytułu.
- Więc czemu ja jestem w lepszym stanie, niż ty, cała we własnej krwi? - zakpił.
- Bo walczę z tobą honorowo, mając tą samą broń.
- A czym innym chciałabyś walczyć? - śmiał mi się prosto w twarz.
- Wszystkim na raz - syknęłam i wykonałam pierwszy ruch gry, w której się w końcu zrewanżuję.
Rzuciłam w niego shurykienem, który trafił go prosto w ramię. Wściekły moim podejściem wyciągnął go z bolącego miejsca i cisnął go w swoją lewą stronę, żebym go nie mogła ponownie wykorzystać.
Ruszyliśmy na siebie. Przed oczyma pojawiły mi się kolejne sceny z wspomnień, ale zignorowałam to. Teraz musiałam skupić się na przeżyciu i wypełnieniu misji. W mojej prawej dłoni pojawił się mój miecz stworzony dzięki magii. Chwyciłam go oburącz i zaatakowałam. Czarnowłosy zrobił unik i odepchnął mnie kopnięciem. W międzyczasie również wyczarował broń, którą okazała się być zielonkawa kula ognia pchnięta w moją stronę. Walka rozpoczęła się na dobre. Po dosyć długiej wymianie ciosów, Loki stworzył kolejną takową kulę. Przeskoczyłam nad nią robiąc salto i lądując pół metra od niego. Korzystając z okazji podcięłam mu nogi dzięki czemu wylądował na plecach. Chciałam mu wstrzyknąć środek usypiający, aby zaprzestać walki, bo sama już nie byłam na siłach, ale ten w ostatniej chwili znikąd wziął jeden ze swoich sztyletów i wbił mi go w brzuch. Do tego podniusł się gwałtownie i przygwoździł mnie do ściany, brutalnie wyjmując go z miejsca gdzie tkwił, po czym oddalił się na dwa kroki. Jęknęłam cicho z bólu. Poczułam jak ciepła, lepka ciecz spływa mi po brzuchu. Zsunęłam się po ścianie. Przełknęłam ślinę i poczułam jak zaczyna kręcić mi się w głowie. Mimo, że uszy traciły swoją wrażliwość na dźwięki, oczy pozostały wyostrzone. Spojrzałam w zielone tęczówki wroga, nie mając już wiele siły zdjęłam iluzję.
- Shar... Co ja zrobiłem - szepnął w szoku widząc moją prawdziwą twarz i chciał do mnie ponownie podejść, ale coś w czerwono złotych kolorach go... zaatakowało. Iron Man.
- Pomocy... - jęknęłam czując jak uchodzą ze mnie siły.
Widziałam jeszcze jak Bożek nawet nie walczy, chyba nadal zszokowany wieścią z ostatniej chwili. W końcu nadleciał helikopter z logiem Tarczy i go zabrali, skutego w te jego kajdany, które ograniczają mu moce.
W międzyczasie Tony wziął mnie na ręce i wzbił się w powietrze, ale później już odpłynęłam przeszyta okropnym bólem.
Ale się podziało. Nie spodziewaliście się, co?
Z góry chcę życzyć Wam szczęśliwego Nowego Roku ♥
~BN
CZYTASZ
Stracone Wspomnienia |Loki|
FanfictionJestem Shar lub Victoria Peters. Jak kto woli. Moja przeszłość jest tajemnicą, zagadką nie do rozwiązania, labiryntem bez wyjścia. Po dwóch latach mieszkania na Midgardzie i walczenia z nocnymi koszmarami przeszłość, której najzwyklej w świecie nie...