Rozdział 55

1.3K 121 12
                                    

Kraina ta była niemal całkowicie wymarła. Rzadnych roślin, czy tym bardziej kwiatów. W okół tylko skały, o nietypowym kolorze szmaragdu mieniące się hipnotyzującym blaskiem.
- Jak się o tym dowiedziałeś? - spytała wskazując ręką krainę.
- Nie jestem głupi, a ojciec zawsze był nieswój gdy ktoś pytał dlaczego włada tylko 9-cioma światami. Chciałem wiedzieć dlaczego.
- A nasz przeciwnik?
- Ukrywał się tutaj.
- Powiesz mi kim on jest?
- Zaraz sama się przekonasz - odparłem.
W naszą stronę szły dwie znajome postacie w towarzystwie niewielkiego oddziału zbrojnych.
- Miałeś bym sam - warknął Garm - Sigyn nie przekazała ci tego w koszmarze?
- Przekazała, ale postanowiłem to zignorować.
Wilk warknął i nakazał nam iść za sobą i nie próbować żadnych sztuczek. Po godzinnym marszu w całkowitej ciszy dotarliśmy do pałacu w skale. Był utrzymany w surowym klimacie, bez niepotrzebnych zdobień i bardziej przypominał warownie. Wprowadzono nas do sali tronowej gdzie na masywnym tronie  siedziała znajoma postać.
- Nie stchórzyłeś - mruknął.
- Czemu miałbym Wali?
Nie spuszczalem z niego wzroku. Tak jak większość ludzi zawsze miał trudności z patrzeniem mi prosto w oczy nie okazując strachu, ale tym razem nie wydawał się onieśmielony.
- Rozumiem, że chcesz ocalić Asgard?
- Też.
Chłopak uniósł brwi.
- To czego jeszcze chcesz?
Nie zdążyłem odpowiedzieć. Do naszych uszu dobiegł głośny huk.
- Co to było? - spytał Wali strażników.
- Pójdziemy sprawdzić - odparł jeden z nich i wyszli.
- Na czym stanęło? - zwrócił się do mnie.
- Pokaż mi Sigyn! - warknąłem.
Szaleniec machnął niedbale ręką i do sali wszedł Laufey ciągnąc za sobą moją przyjaciółkę. Odetchnąłem w duchu widząc, że nic jej nie jest. Wtedy właśnie do pomieszczenia wparował Thor pokonując 2 strażników, ale reszta go otoczyła i powstrzymała.
- Thor co ty tu robisz?- westchnąłem.
- Nie chcę dopuścić, żebyś zrobił coś tak głupiego.
- Nie rozumiesz, że jak tego nie zrobię to on zniszczy wszystkie światy?
- Nie jestem głupi Lok, ty też nie. On i tak je podbije, ale będzie miał większą moc i...- urwał na chwilę i przyjrzał mi się uważnie- Ty doskonale zdajesz sobie z tego sprawę - stwierdził - To dlaczego...?
Uniósł wzrok i dostrzegł Sigyn trzymaną przez lodowego olbrzyma.
- To nie o 9 królestw ci chodzi - domyślił się.
Wali uchwycił jego spojrzenie i wybuchł obłąkańczym śmiechem.
- No nie wierzę! Czyli to co mówią to prawda? Największy drań we wszechświecie, największy potwór...Loki się zakochał, no nie wierzę!
W tym momencie zrobiłem coś czego nie powinienem był robić za żadne skarby. Odwróciłem wzrok tym samym potwierdzając słowa szaleńca.
Chłopak przyciągnął do siebie dziewczynę i spojrzał w jej oczy.
- I wygląda na to- zaczął - że twoja przyjaciółka czuje to samo.
Jego śmiech odbijał się echem od ścian pałacu. Zacisnąłem pięści.
- Zrobię co chcesz - wysyczałem - Tylko ją puść.
- O z pewnością.
- Lok nie rób tego- błagała Sigyn - Nie warto, naprawdę.
Uśmiechnąłem się lekko.
- Warto Lin.
Wali w końcu się opanował i kazał mi podejść bliżej. Usłuchałem. Wtedy wyciągnął z kieszeni niewielki kryształ.
- Serce Sharicha! - krzyknąłem - Przecież zaginęło wieki temu.
- Czyli poznajesz - zaśmiał się- Serce Sharicha, czy jak kto woli - Serce Złodzieja. Odbiera moc i przekazuje temu kto go trzyma.
- Chwila - wtrącił się Laufey- Obiecałaś, że moc lodowych olbrzymów będzie moja.
- Milcz! - krzyknął szaleniec - Ciesz się, że jeszcze nie zginąłeś za swoją bezczelność. Odzyskasz moc...w swoim czasie.
Jotun był wściekły, ale już się nie odezwał. Wali uniósł kryształ i kazał mi go dotknąć. Zawahałem się i spojrzałem na przyjaciół. Gdy zatrzymałem wzrok na roztrzęsionej Sigyn westchnałem i zrobiłem co kazał. W jednej sekundzie poczółem jak tracę siły. Osunąłem się na ziemię, a oślepiające światło wypełniło salę. Gdy wszystko wróciło do normy zobaczyłem jak chłopak bawi się zielonym ogniem, który płonął na jego dłoni.
- Dobrze - wyszeptał, a wszystkich przeszedł dreszcz na dźwięk jego lodowatego tonu - Teraz twoja znajoma już mi się nie przyda.
Nim ktokolwiek zdążył zareagować uniósł miecz i przebił nim siostrę. Usłyszałem krzyk i dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że wydobywa się on z mojego gardła. Patrzyłem jak Lin osuwa się na ziemię przerażona i jak życie ulatuje z jej ciała. Ból jaki wówczas odczułem nie równał się z niczym innym co czułem dotychczas i nawet nie chodziło tu o nasze połączenie.
Straciłem ją.
Rozpacz natychmiast przerodziła się we wściekłość. Poczułem wzbierającą się we mnie moc i niewiele myśląc uwolniłem ją na zewnątrz. Szmaragdowe światło pochłonęło szaleńca, jego sługi, Laufeya omijając wyłącznie Thora i Val.
- To niemożliwe! - dobiegł do mnie krzyk Waliego i potem słyszałem już tylko ciszę przerywaną oddechami przyjaciół. Opadłem spowrotem na kolana, a z moich oczu zaczęły płynąć strumienie łez. 
 

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz