Rozdział 1

27.4K 653 161
                                    

Dryn! Dryn! Dryn!

– Niee! - Mówię i sięgam po poduszkę, przyciskając ją na chwilę do twarzy.

– Wstawaj Wiktoria, dzisiaj masz ważny trening, nie możesz się spóźnić! - Krzyczy z dołu mama.

– Wiem, spokojnie, przecież nie jestem małym dzieckiem - mówię zirytowana i wyłączam budzik.

– To rusz się, ja już jadę do pracy, śniadanie masz na blacie. Miłego dnia, Kocham Cię.

-Dobrze. Też Cię Kocham. - odpowiadam i wstaję z łóżka, schodze do kuchni, gdzie czeka na mnie śniadanie.
-– Mm naleśniki... - mówię sama do siebie, uwielbiam je, a w szczególności, kiedy robi je mama.

Kiedy zjadłam, włożyłam talerz do zmywarki i szybkim krokiem udałam do łazienki wziąć szybki, zimny prysznic, bo z tego co widzę za oknem, szykuje się niezły upał.

Po tym jak wyszłam świeża i orzeźwiona spod prysznica, podeszłam do szafy i wyciągnęłam dżinsową krótką, ale nie za bardzo spódniczke, do tego pudrowy top na ramiączkach i białe adidasy. Mam ładną cerę, a moja opalenizna sprawia, że nie muszę się malować, jedynie to tuszuję swoje długie rzęsy, które powiększają moje niebiesko-zielone oczy.
Włosy zostawiłam rozpuszczone, jedynie je przeczesałam. Przed wyjściem spryskałam się szybko perfumami, po czym spojrzałam na godzinę 7: 33

-Dobra, trzeba wychodzić - mówię i łapię swoją białą torbę.

***

Przd szkołą byłam 5 minut przed dzwonkiem, nie jechałam autobusem, wolałam przyjść pieszo, ponieważ mam tylko piętnaście minut drogi. Wchodzę do szkoły i kieruję się do swojej szafki i odrazu dostrzegam dziewczyny, które na mnie czekają.

– Hej- mówi Lena przytulając mnie to samo robi Maja.

Dziewczyny są moimi przyjaciółkami, mogę na nie liczyć praktyczne zawsze, kocham je jak rodzone siostry, których nie mam. Lena jest niską, szczupłą szatynką o prawie czarnych oczach, natomiast Maja jest średniego wzrostu, również szczupła i ma ciemne blond włosy, a oczy koloru nieba.

Dosłownie.

– Cześć -mówię z uśmiechem na twarzy.

– Gotowa na skopanie tylka Moli? - pyta Maja.

– Zawsze! - mówię poważnie, i z lekkim uśmiechem.

– Stresujesz się? - dopytuję, opierając się o szafki.

– Oczywiście, że się stresuje. To ważny trening. - mówi Lena i przewraca oczami.

– Przecież chce dobrze - oburzyła się blondynka.

– Ktoś tu chyba wstał lewą nogą - śmieję się i obdarowuje obie dziewczyny rozbawionym wzrokiem.
Ale... - zaczynam nagle przerywając przez co obie spojrzały na mnie pytająco.
-Boję się, że coś odwalę, a to może przekreślić moją szansę.

-Daj spokój... - mówi Maja, waląc mnie z pięśći w ramię.-Jesteś dobra, a takie myślenie w niczym nie pomoże, jedynie może zaszkodzić.

-Ała - spojrzałam na nią z mordem w oczach.

– Brawo Majka! - klaszcze teatralnie Lena - bo w siatce wcale nie używa się rąk. - zakpiła.

– O Jezu! To było lekko... - przewraca oczami niebieskooka.

– Taaa.. Ogólnie ten bezmózg ma rację, jesteś w tym zajebista, nigdy nie widzałam nikogo lepszego w siatkę - zwraca się do mnie Lena.

- Udam że nie słyszałam słowa Bezmózg. - mówi Maja

Na mojej twarzy pojawia się uśmiech.

– W takim razie będzie co ma być.

– A ma być zwycięstwo.- Szczerzy się Maja.

–I codzienny widok  Molly na korytarzu, która nie będzie potrafiła znieść goryczy porażki. - dodaje Lena.

– Jesteśmy okropne - Mówi rozbawiona.

-Nie to ona jest okropna my tylko jej odpłacamy, pięknym za na dobre

Nagle dzwoni dzwonek, a moje serce zaczyna bić coraz szybciej.

– Pamiętaj co mówiłyśmy - przekrzykuje dzwonek ciemnowłosa i podnosi groźnie palec do góry.

Z uśmiechem kieruję się do damskiej sztani.

***

Kiedy przebrałam się w krótkie czarne spodenki i czarną bluzę, spiełam włosy w wysokiego kucyka i spojrzałam na siebie w lustrze.

– Teraz albo nigdy. - mówię i wychodzę na salę.

Rozgladam się i pierwsze co widzę, to dziewczyny ustawione w rządzie, więc robię to samo.

– Już myślałem, że się rozmyśliłaś - odezwał się trener kierując słowa w moją stronę.

– Umm...
nie wiedziałam, że wszyscy czekają na mnie. - mówię szczerze.

– Serio nie widziałaś, że nikogo nie ma poza Tobą w szatni? - odzywa się Moli.

Jak ja jej nienawidzę, ten jej piskliwy głos sprawia, że mam ochotę jej jebnąć strzałę w twarz, aż jej cała tapeta z mordy zleci.

– Cicho Moli! - krzyczy trener - nie chce tu żadnych kłótni, poza tym zaraz przyjdą tu koszykarze bo nie ma pana Greya, więc będzie was tu sporo, a jak zauważyłyście jestem sam!

Nagle drzwi do sali otwierają się gwałtownie, a z nich wybiegają chłopcy z drużyny koszykarskiej, a co za tym idzie, Dylan tu będzie, bo jakby nie patrzeć to kapitan drużyny.

Super, moj stres sięga zenitu.

Wybór Życia ❤ W.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz