Miła Wizyta?

997 88 3
                                    

Abigail's prov

Delikatnie wywinęłam się z objęć Evana i lekko się przeciągnęłam. Zasnęłam z wielkim bólem głowy, który na szczęście minął. Postanowiłam wyjrzeć przez okno, nęciły mnie promienie słoneczne przebijające się przez firanki. Czułam, że to będzie piękny i ciepły dzień, zupełna odwrotność wczorajszego ponurego, tworzącego atmosferę śmierci dnia.

Nie pomyliłam się, niebo było czyste i przejrzyste a słońce przyjaźnie wisiało na nieboskłonie. Wyszłam na balkon, którego wcześniej nie zauważyłam. Nie był za wielki, ale przyjazny. Był wspaniałym miejscem do obserwowania. Dokładnie widziałam dziedziniec, po którym kręciło się kilka osób. Rześkie powietrze ranka przyjemnie smagało moją skórę , zostawiając na niej malutką gęsią skórkę.

-Uważaj do kogo się zwracasz! - usłyszałam w oddali dziedzińca głos, który wyrwał mnie z nostalgii ranka. Nic nie było by w tym dziwnego, że ktoś się z kimś przekomarza, ale dostrzegam dziwny czerwony samochód. Byłam przekonana, że nie zależy do żadnego członka naszego stada.
Szybko wyszłam z balkonu i skierowałam się w stronę mojego partnera, który spał tak słodko, że przykro mi było go budzić.
-Evan... Evan... - szepnęłam mu do ucha, widziałam jak na jego twarzy maluję się dość duży i przyjemny uśmiech.
-Jeszcze trochę... - mruknął zachrypniętym głosem.
-Chyba mamy gościa, radziłbym wstać - użyłam najsłodszego tonu głosu na jaki było mnie stać.
-Kogo.... Co? ¿ Gościa? - podniósł się do pozycji siedzącej - O czym ty mówisz?
-Wyszłam przed chwilą na balkon i usłyszałam strzęp dziwnej rozmowy, potem dostrzegam jakieś czerwone luksusowe auto, które z pewnością do żadnego naszego członka stada nie należy....
Evan zerwał się jak poparzony.
-Czerwone auto!? Jesteś pewna!?
-Tak... - odpowiedziałam zdziwiona jego zachowaniem.
-Cholera! To dziś! Zapomniałem!
-O czym?
-Przyjdź do mnie za godzinę, do gabinetu, dobrze?
Stał już przy drzwiach, wyczekiwał jakiegoś znaku zrozumienia, więc niepewnie kiwnęłam głową na znak, że rozumiem.

Zostałam sama na łóżku, dokładnie analizując zdarzenie, które miało miejsce przed chwilą. Nie wiedziałam jednak co mogło być tak ważne. Pozostało mi czekać.
Podeszłam więc do szafy i gapiłam się w nią jak wół na malowane wrota. Zupełnie nie miałam pojęcia co założyć, więc założyłam po prostu czarne dżinsy i czarny sweterek, do tego wygodne adidasy. Pozostało mi tylko czekać.

************
              Evan's prov

Cholera oby długo nie czekał! Ja nie biegłem, ja gnałem jak antylopa która ucieka przed lwem. To spotkanie było dla mnie nadzwyczaj ważne. Zacząłem przypominać sobie plan, który ułożyłem wcześniej. Musiałem być dokładny i ostrożny, szczególnie, że to mój pierwszy taki zabieg, bez konsultacji z ojcem.
Dzięki mojej zwrotnej szybkości w mgnieniu oka znalazłem się przed swoim gabinetem modląc się, aby Jeffa tam nie było.
Otworzyłem delikatnie drzwi i jak gdyby nigdy nic do niego wszedłem.
Zamurowało mnie.
Cholera! - zakląłem pod nosem. Miałem tylko nadzieję, że długo nie czekał. Stał odkręcony do mnie tyłem. Jego blond grzywa zawsze spięta w kucyk zawsze mnie trochę bawiła.
-Witaj Jeff, mam nadzieję, że długo nie czekasz. - podszedłem bliżej i wyciągnąłem rękę na powitanie. Lecz Jeffrey zamiast ją uścisnąć to zwinnym ruchem ominął moją dłoń i mnie p r z y t u l i ł. Szybko zmyłem szok ze swojej twarzy i zastąpiłem go uprzejmym uśmiechem.
-Witaj Evan! Nie czekam długo, specjalnie zjawiłem się trochę wcześniej, dawno cię nie widziałem! Tak samo przystojny jak zawsze!
-Dziękuję Jeff - próbowałem ukryć swoje zmieszanie. - usiądź sobie - wskazałem miejsce przy moim biurku i sam zająłem swoje. Poszedł za moją prośbą i wwiercał się we mnie spojrzeniem. Lekko odchrząknąłem.
-Tak więc wiesz, że to ja od niedawna objąłem rządy...
-Ty? No coś ty! A twój ojciec? Jeszcze niedawno mówił, że tak szybko to on nie zrezygnuje! Ale checa! Co się wydarzyło?
-No więc od początku - uśmiechnąłem się ciepło. - najlepiej zacznę od tego, że znalazłem swoją mate - cały czas bacznie obserwowałem jego zachowanie, lecz jego mina o dziwo nie mówiła nic - Abigail jest wyjątkowa, opowiem Ci o niej potem, na razie musisz wiedzieć, że jest człowiekiem.
-CZŁOWIEKIEM??? Ona jeszcze żyje!? - kiwnąłem głową na znak twierdzący - Niemożliwe... Przecież twój ojciec pierwszy by ją zabił...
-No właśnie - przerwałem mu - byłem przygotowany na taką możliwość, jednak on....się zmienił. Dzień po rytuale wyjechał z matką i nie mam od nich żadnych wieści.
-Dziwne... - mruknął. - wiesz co? O ile nie słyszałem tej historii, to ktoś mi doniósł, że już narozrabiałeś, nie wierzyłem w to, bo nie wiedziałem, że jesteś alfą...
-W co nie wierzyłeś?
-A w to, że ukatrupiłeś betę twojego ojca. - zaśmiał się.
-To prawda - westchnąłem - takie ścierwo nie zasłużyło na życie.
-Pewnie coś nawywijał. Opowiesz mi kolejną historie?
-Tak, a więc...

                   ××××××××××××××

Ty? Moją mate?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz