Wczoraj dziwiłam się, dlaczego nie miałam kaca po imprezce u Molly.
W końcu przypomniałam sobie, że nie piłam alkoholu, bo zajęta byłam grą w butelkę.
Zresztą, o co ja się martwię?!
Przecież powinnam się cieszyć!
Wstałam z łóżka i (co stało się moją rutyną) sięgnęłam po siódmą czekoladkę.
Niedziela...
Dzień bez pracy...Pacnęłam się w głowę za takie ,,poetyckie'' myśli i zcząłgałam się z łóżka.
Zeszłam na dół, a schody zatrzeszczały pode mną co sprawiało przyjemne uczucie.
Następny facepalm.
Macocha (no przepraszam, nie umiem się powstrzymać...) pichciła coś w kuchni.
-Co na śniadanko?- spytałam miłym tonem.
-Niespodzianka- kobieta przestraszona moim nagłym przybyciem zasłoniła blat stołu i całą resztę.
Było to nawet niepotrzebne, bo od razu po zapachu rozpoznałam danie.
Naleśniki...
***
Byłam już dawno po śniadaniu.Jakaś godzina lub dwie...
Nagle do głowy przyszła mi całkiem dobra myśl.
,,A może tak zacznę biegać?''
Oczywiście najpierw będę przebiegać małe dystanse, ale później będą się zwiększać.
-Mamo, tato, idę się przejść- rzuciłam, kiedy zeszłam przebrana do salonu.
Byłam ubrana w czarne legginsy podkreślające mój zgrabny tyłeczek (no musiałam się pochwalić), bluzkę z dekoltem ( nie miałm innej), a na nią narzuciłam rozpiętą, szarą bluzę.
Wyglądałam szałowo, no może nie do końca, ale za to wszystko pasowało do siebie jak ulał. Nawet adidasy były koloru czarno- szarego jak spodnie i bluza.Rodzice potaknęli nadal opychając się przy stole, a ja wybiegłam na dwór.
Nie było bardzo zimno, z czego bardzo się cieszyłam.
Zatrzymałam się i założyłam nerkę na brzuch. W środku zchowałam telefon na ,,jak by co''.
Ruszyłam, biegłam powoli, ale tak żeby się nie zmęczyć.
Na prawdę było to fajne, dopóki ludzie nie łazili obok mnie.Wtedy się wstydziłam biec.
W końcu zobaczyłam swój dom, więc puściłam się biegiem do niego.
Złapałam za klamkę, ale drzwi nie ustąpiły.
Pociągnęłam drugi raz, ale nic to nie dało.Zapukałam.
- Czyli rodzice gdzieś poszli...- westchnęłam i wyjęłam telefon (a jednak się przyda, ha!).
Napisałam krótki SMS do mamy i czekałam.Ja:Gdzie jesteście?
Mama:Oj przepraszam! Zapomniałam.Jesteśmy na spacerze w parku...Zaraz wrócimy
Przewróciłam oczami i usiadłm na ziemi.Za jakieś co najmniej dwadzieścia minut rodzice przyjdą, bo park jest w centrum miasta, a my mieszkamy na granicach.
Przeklnęłam w duchu, że nie wzięłam kluczy, gdy nagle usłyszałam męski głos:
-Hej-powiedział Billy i klapnął obok mnie.
-Nie siadaj tutaj, bo będę musiała sprzątać...- odparowałam.
-Jesteś taka słodka, że zapomniałem tekstu na podryw- powiedział z głupim uśmieszkiem.
-Ojej, jakie smutne.Wpisz sobie w Google ,,teksty na podryw'', zapisz je sobie i nie zapomnisz- dałam mu radę i włączyłam telefon.
Spojrzałam na ekran- kilka powiadomień z Instagrama.
-Fajny telefon- powiedział chłopak i zanim się zorientowałam miał go już w ręku.
-Oddaj mi go!- wrzasnęłam i nagle zapragnęłam, by jednak ludzie się pojawili.
-Ojej, jak mi smutno...- Billy posłużył się moimi słowami i dla lepszego efektu potarł oko, jakby wycierał łzy.
-Kpisz sobie ze mnie!- uderzyłam go w ramię i wstałam, a on zrobił to samo.
Przez to, że był ode mnie o wiele wyższy, nie mogłam zabrać mu mojego smartfona.
-Oddaj go!- warknęłam skacząc, a on tylko zaśmiał się i złapał mnie w tali po czym uniósł jedną ręką do góry i pocałował w policzek.
Gdy tylko mnie puścił otworzyłam szerzej oczy i buzię, a potem dałam mu z liścia.
-Co ty sobie myślisz?!- poiedziałam przez zęby zabijając go zwrokiem.
Po chwili znowu się zaśmiał, ale ja miałam dość.
-Oddaj mi ten telefon, bo prztwalę ci w ten głupi łeb- powiedziałam tzręsącym się głosem.Strasznie bałam się, że jeśli go na prawdę uderzę, on mi odda i nie wiadomo czy wyląduję w szpitalu.
Twarz Billy'ego zmieniła wyraz.Zniknął uśmiech, a zastąpiła go powaga.
-Co powiedziałaś?!- spytał, ale wiedziałam, że dobrze słyszał każde moje słowo.
-Powiedziałam..., że masz...mi oddać...mój telefon- powiedziałam mniej odważnie pomijając fragment o jego durnym ryju.
-Nie...mówiłaś coś o moim...łbie- chłopaka twarz nagle znalazła się bliżej mojej. Odsunęłam się o krok, a po moich plecach przebiegł deszcz.
Przełknęłam głośno ślinę, gdy jego dłoń wylądowała na moim policzku.
-Boisz się mnie?- bardziej stwierdził niż zapytał, po czym głupio się zaśmiał.
Pomyślałam, że nie będę mu odpowiadać.
-A tak wogle to...- odwrócił się na chwilę do mnie plecami, by po chwili znów się do mnie odwrócić i oddać mi telefon.
-Dzięki- wyplułam to słowo jak przekleństwo.Ze szczerego serca go nienawidziłam, ale teraz mnie całkowicie wkurzył.
Jak można grzebać w nieswoim telefonie?!
-Narazie- machnął do mnie ręką i odszedł. Nie odmachałam mu.Nie odpowiedziałam.Niech mu będzie przykro.
Chociaż...czy taki potwór ma uczucia?
Ho ho, pewnie zdziwiłam was tym nagłym pocałunkiem Billy'ego i Lisy.Może to za szybko, ale tak właśnie miało być ;)
CZYTASZ
PRZESZKODA
RomanceHistoria o młodej dziewczynie o imieniu Lisa. Ma ona dwie przyjaciółki, chłopaka. Niestety, do jej miasta wprowadza się przystojny blondyn Billy. Czy związek Lisy i Josha przetrwa, jeśli Billy będzie adorował Lisę? Czy pokonają tę przeszkodę? Czy Li...