Yoongi uwielbiał patrzeć na gwiazdy. To było coś co mógł robić bez przerwy i nigdy by mu się to nie znudziło. Z jednej strony gwiazdy były dla niego czymś zupełnie nieosiągalnym, nierealnym. Czasami wydawało mu się, że te świecące punkciki były tylko i wyłącznie wytworem jego wyobraźni, a innym razem czuł jakby lewitował pomiędzy nimi, rozkoszując się widokiem świateł wokół niego.
Gwiazdy do niego mówiły. A raczej ta jedna gwiazda. Codziennie wieczorem gdy siedział na swoim małym balkoniku patrząc w granatowe niebo, ona przemawiała najpiękniejszym głosem jaki chłopak kiedykolwiek słyszał. Był delikatny, przypominał mu o latających na wietrze płatkach kwiatów, brzmiał jak szum lasu w górach, jak cichy podmuch który dało się usłyszeć tylko w tą jedną porę roku. Jednak Yoongi nienawidził jesieni.
- Widzisz... To była jesienna noc, pamiętam ten dzień do dzisiaj. Chociaż nie minęło wcale tak dużo czasu - Chłopak zaśmiał się po cichu. - Siedziałem w tym samym miejscu, dokładnie tutaj. Nie wiem co mnie wtedy podkusiło, byłem cholernie głupi wiesz? Nadal jestem. To był dla mnie naprawdę okropny czas, czułem się źle sam ze sobą, nie mogłem oddychać, nie chciałem oddychać. Wszystko straciło dla mnie sens, chociaż gdy tak o tym myślę to to chyba nigdy tego sensu nie miało. I byłem cholernie naiwny myśląc, że dam radę go uratować. Wiesz... Właśnie wtedy gdy siedziałem, myśląc jak to wszystko skończyć, gdy wyrywałem sobie włosy z głowy, dokładnie gdy odbiłem się od dna, zobaczyłem go. Patrzył na mnie z dołu tymi swoimi błyszczącymi oczami i uśmiechał się jak szaleniec. Nie wiem, co sprawiło, że tam do niego zszedłem, nie mam pojęcia dlaczego wtedy nie odezwał się ani słowem i po prostu mnie przytulił. Ale już wtedy wiedziałem, że przepadłem. - Czarnowłosy przerwał na chwilę, uśmiechając się ze łzami w oczach.
- Co było dalej? - Wiatr rozwiał włosy chłopaka.
- Dalej? Dalej wydarzyło się naprawdę wiele rzeczy. Przez ten jeden uścisk głupi ja uwierzyłem, że jest dla mnie nadzieja. Nikt jeszcze nie dał mi tyle ciepła, co chłopak którego widziałem pierwszy raz w życiu. Zupełnie obca mi osoba. Śmieszne prawda? Ale sądzę, że to się musiało wydarzyć. To musiał być on, nikt inny. Inaczej w moim sercu nie zagościłoby to uczucie. Poczułem się potrzebny. I cholera, naprawdę nie wiem co sobie myślałem wpuszczając go do domu i przygotowując ciepłą herbatę. Ale nie żałuję tego. Ani trochę. Dowiedziałem się przez tą noc bardzo dużo o nieznajomym chłopaku. Miał na imię Jimin. Urocze, nie sądzisz? Tak przynajmniej pomyślałem. Chociaż to chyba nie chodziło o jego imię, wiesz? Jego uśmiech, jego oczy, to w jaki sposób odgarniał włosy z czoła. Wszystko w nim było urocze. Albo raczej piękne. Był naprawdę pięknym człowiekiem. Miał w sobie blask, którym rozjaśnił moje serce kompletnie. - Znowu zrobił przerwę, żeby nałożyć na siebie bluzę leżącą na fotelu obok.
- To jego bluza wiesz? Ta w której wtedy do mnie przyszedł. No ale nieważne. Tamtej nocy bardzo dużo rozmawialiśmy. Można wręcz powiedzieć, że poznaliśmy się całkowicie. Czułem jakbym znał go conajmniej kilka lat. On sam powiedział, że jeszcze nigdy przed nikim się tak nie otworzył. Zrozumiałem, że byliśmy podobni. Oboje zagubieni, samotni, bez nadziei, szliśmy przez życie, a w naszych głowach szalały myśli. Poczułem z tym świecącym chłopakiem więź, której nie czułem jeszcze z nikim. Po kilku godzinach znajomości. - Teraz chłopak nawet nie powstrzymywał łez, które spływały jak wodospad z jego zmęczonych oczu. Jednak kontynuował swoją historię. - Po tym wszystkim, gdy udało mi się zasnąć, chłopak zniknął. Jednak nie na długo bo już następnej nocy wrócił, z tym samym uśmiechem, który mi się tak podobał. Zapytał czy wiedziałem, że wróci. A ja odpowiedziałem, że tak, mimo iż jeszcze godzinę przed jego przyjściem wyklinałem jego osobę. Byłem pewny, że nie wróci. Naprawdę się cieszę, że byłem w błędzie. Od tamtej pory przychodził codziennie. O tej samej godzinie pojawiał się pod tym balkonem czekając, aż zejdę i opatulę go ciepłymi ramionami. Po pewnym czasie zaczął przychodzić też w dzień, od razu pukając do drzwi. Po 6 miesięcąch przestał już nawet pukać. Stał się nieodłączną częścią mnie i mojego życia. I gdy tak codziennie patrzyłem jak siada na kanapie, bierze łyka herbaty i delikatnie poprawia rękawy swojej bluzy, zacząłem zauważać coś na co nigdy nie zwracałem uwagi. A mianowicie to, że moje serce przyspieszało za każdym razem gdy na mnie spojrzał. Potem zacząłem dostrzegać, że w moim żołądku wybuchała wojna kiedy widziałem jego piękny uśmiech. A jak w jego oczach pokazywały się te cudowne iskierki, przez całe moje ciało przechodziły dreszcze. I mimo iż chciałem wmawiać sobie, że to pewnie tylko jakaś choroba, że może powinienem iść do lekarza, to i tak nie potrafiłem tego wytłumaczyć inaczej. Miłość. Po prostu miłość. Wydawało mi się to jednak bardziej spektakularne niż w rzeczywistości było. Szybkie bicie serca, motylki w brzuchu, ciarki, to wszystko jest takie oklepane nie sądzisz? Jednak tak to wygląda. Zakochałem się w chłopaku, który dawał mi ciepło, skupiał na mnie swoją uwagę, otaczał opieką. To całkowicie normalne, więc dlaczego wydawało mi się to takie niepoprawne? - Yoongi spojrzał prosto na swoją gwiazdę i otarł łzy rękawem.
- Mów dalej, proszę. - Wiatr znowu zawiał, wprawiając suche liście na chodniku przed domem chłopaka w ruch.
- Możliwe, że po prostu nie wierzyłem w to, że zasługuje na kogoś takiego. W mojej głowie ktoś cały czas powtarzał mi, że jestem bezwartościowym śmieciem, dlatego nawet nie zamierzałem nic robić z moimi uczuciami. Zdziwisz się teraz, ale to on wykonał pierwszy ruch. Usiadł na przeciwko mnie pewnego wieczoru i jak karabin maszynowy zaczął wyrzucać z siebie słowa. Nie zrozumiałem nic, poprosiłem żeby powtórzył. A on wtedy powiedział tylko "Kocham Cię". Pomyślałem wtedy, że jeszcze nigdy nie usłyszałem tych słów skierowanych prosto do mnie. Przed tym nawet uważałem te słowa za tak bezwartościowe, że nie potrzebowałem ich w swoim życiu. Jednak gdy usłyszałem je od Jimina, poczułem się szczęśliwy. To on po raz pierwszy sprawił że byłem w stanie poczuć coś takiego jak szczęście. A wydawało mi się to cholernie nierealne. Nigdy nie byłem taki szczęśliwy wiesz? Powiedziałem mu wtedy, że też go kocham. Był chłopakiem w którym się po raz pierwszy zakochałem. Był pierwszą osobą, której wyznałem swoje uczucia. Pierwszą osobą której zaufałem. I cóż... Wszystkie moje pierwsze razy gdyby nie były z nim, nie chciałbym ich. Wiesz... Dalej już wszystko potoczyło się bardzo szybko. Sprawiał, że byłem szczęśliwy, utrzymywał mnie przy życiu, a ja? Ja nie byłem w stanie zrobić tego samego dla niego. Nie potrafiłem sprawić, żeby był szczęśliwy. Dlatego nie dziwię się, że odszedł. - Powiedział i wstał z krzesła, podchodząc do barierki.
- Odszedł? - W momencie w którym Yoongi usłyszał ten głos, w jego sercu coś drgnęło. Spojrzał w niebo, płacząc jak dziecko. Chciał rzucać wszystkim co miał pod ręką.
- Co ty sobie myślałeś co? Dlaczego to zrobiłeś? - Zapytał nieba łkając, trzymając się kurczowo barierki. Jednak gdy nie dostał odpowiedzi, uspokoił się i znowu usiadł na krzesełku chowając twarz w dłonie.
- Odszedł? - Pytanie powtórzyło się tym razem głośniej.
- Nie, nie odszedł. - Powiedział uśmiechając się przez łzy, patrząc w niebo. - Przepraszam Jiminie, że nie potrafiłem cie uratować. Przepraszam, że musiałeś to wszystko przeżywać, a ja ci nie pomogłem. Ale teraz już jest lepiej prawda? Świecisz tak samo jasno jak kiedyś. - W odpowiedzi usłyszał tylko śmiech który oddalał się od niego wraz z podmuchem wiatru. - Dziękuję Jiminie, byłeś ze mną przez ten cały czas a ja tego nie widziałem. - I kiedy ostatnia łza spadła na bluzę chłopaka, poczuł wokół siebie to znajome ciepło. Czuł ramiona otaczające jego całe ciało, jak za pierwszym razem.
- Dziękuję Yoongi, wiem, że we mnie wierzyłeś do samego końca. Jednak to ja musiałem w siebie uwierzyć, ale nie potrafiłem. Nie obwiniaj się o nic i proszę, bądź szczęśliwy. - Yoongi zatrząsł się na te słowa i zobaczył jak jego gwiazda promieniuje najpiękniejszym światłem jakie kiedykolwiek będzie w stanie zobaczyć, a po chwili znika, zostawiając po sobie tylko granatową plamę.
Od tamtej pory Yoongi przestał patrzeć w niebo, ponieważ bez jego gwiazdy wydawało mu się całkowicie nagie. Puste. Wiedział jednak, że trzyma w sercu coś cennego. Był pewny, że jego gwiazda przeniosła się teraz w o dużo lepsze miejsce i to dawało mu motywację do życia.
Chciał przeżyć jeszcze dużo, żeby móc opowiadać o wszystkim swojej gwieździe jak już znowu się spotkają. Ale tym razem w tym lepszym miejscu.