W łodzi przez kilka następnych dni panowała żałoba. Taki zwyczaj... Mało ze sobą rozmawialiśmy, mało jedliśmy. W końcu straciliśmy członka załogi, którego ledwo poznałem. Wyobraź sobie - poznajesz kogoś nowego, a on po kilku dniach ginie. Nieprzyjemne uczucie.
Po tygodniu humor nam się nieco poprawił. Kapitan poinformował nas, że nie jesteśmy tak daleko w tyle, jak reszta łodzi. Powoli płynęliśmy w stronę Opuszczonego Morza. Podróż była strasznie monotonna. Za oknami cały czas było widać ten sam "krajobraz" - lód i woda. Całe dni spędzałem na czytaniu. Od czasu do czasu wychodziłem do jadalni, gdzie wszyscy spędzali wolny czas. Jak zwykle, gdy przyszedłem, Papcio razem z Pawłem grali w karty (można to nazwać wyróżnieniem, tak jak wszystko co wykonane jest z papieru), Juliet i Ben rozmawiali ze sobą i obdarowywali nawzajem czułymi słowami, a Aliss czytała książkę przy stole. Malbort pewnie gotował, a Adrian oczywiście sterował. Usiadłem na jednym z krzeseł i poddałem się swojej wyobraźni. Zawsze to robię, gdy nie mam zajęcia. Można powiedzieć, że to najlepsza zabawa. Właśnie byłem w trakcie wbijania ostrza miecza w serce "w piorunach uwięzionego", gdy z mojego świata wyrwał mnie głos Papcia.
-Luke, chodź! Zagrasz z nami! - Podszedłem do jego stołu.
-Ale ja nie znam zasad... - zorientowałem się. Paweł zaczął mi je tłumaczyć, jednak z jego potoku słów nic nie mogłem zrozumieć. Gdy skończył odpowiedziałem mu cichym jęknięciem.
-Zobacz, jak gramy. Może coś zrozumiesz - zaproponował Papcio tasując karty. Przytaknąłem głową i skupiłem się na rozgrywce. Już po kilku minutach swoją uwagę przeniosłem na otoczenie. Jadalnia, jak reszta łodzi, wyglądała bardzo nowocześnie. Ściany wykonane z nierdzewnej blachy były odporne chyba na wszystko. Chyba... Umieszczono w nich małe, grube szyby, by można było oglądać widoki. Lampy na suficie żółtawym światłem oświetlały pomieszczenie. Podłogę wykonano z tej samej blachy, co ściany. W sali porozstawiano drewniane stoły.
-...jasne? - spytał Papcio. Ups... zapomniałem o nich...
-Em... Tak...
-Więc co robi trójka pik?
-Em... - powtórzyłem. Raczej nic z tego nie będzie. - Nie mam pojęcia. - Papcio lekko się uśmiechnął.
-Nieważne... Chyba nie masz ochoty grać?
-Średnio... Chyba... Pójdę do kabiny. - wstałem i wyszedłem. Schowałem się w swoim ciasnym pokoiku. Położyłem się na łóżku i zasnąłem. Dwa tygodnie później coś się zmieniło. Cały dzień chodziłem po statku i szukałem owej różnicy. Dopiero wieczorem, gdy wróciłem do kabiny, zrozumiałem o co chodzi. Po lodzie nie zostało prawie ani śladu, a woda zmieniła kolor na zielonkawy. Wszystko wskazywało na to, że zaraz znajdziemy się na terenie Opuszczonego Morza.
Moim zdaniem rozdział mega nudny, za co was serdecznie przepraszam :/
CZYTASZ
Piorun (1&2)
FantasyCzęść I Świat fantasy w przyszłości? Czemu nie? Bardzo łatwo zniszczyć środowisko, trudniej naprawić. W ciągu wielu lat lodowce topniały, ale wiemy, jakie jest nasze podejście do ekologii. Co da garstka ludzi starających się uratować środowisko...