Dzwonek mojego telefonu niemiłosiernie ranił moje uszy. No ale powiedzmy sobie szczerze - Kto dzwoni o 6 rano.. oczywiście że nikt inny jak Caro.
-Czego chcesz? - odebrałam telefon co było nie małym wyczynem.
-Słuchaj mnie. Poznałam chłopaka.
-Tak.. i co mi do tego? - ponagliłam ją.
-To ,że zaprosił mnie na imprezę.
-Super, miłej zabawy. - już miałam kończyć ,ale głos przyjaciółki mnie uprzedził.
-Nie ,nie ,nie. Idziesz ze mną bądź gotowa na 20. Przyjade po ciebie. - nie miłe dla uszu pikanie pozostało po rannej rozmowie telefonicznej .
Opadłam na łóżko i nawet sama nie wiem kiedy po raz kolejny zasnęłam.
***
-Kurwa! Spadaj.- krzyk miał odnosić się do osoby próbującej mnie obudzić.
-Wiedziałam...Lus! Wstawaj. - Oh no tak Caro. Nie, nie ej wróć już 20? Powoli otworzyłam oczy ,lecz po chwili je zamknęłam ponieważ światło w moim pokoju niezwykle raniło moje oczy. Podjęłam się kolejnej próby lecz ta została zakończona sukcesem.
-Ups? - powiedziałam do przyjaciółki której wyraz twarzy nie należał do najmilszych - Wiesz ,że po tych lekach nasennych śpie zbyt długo, a bez nich wcale.
-Uznajmy że Ci wybaczam ,ale teraz idź się ogarnąć. Ubrania masz w łazience. - po raz pierwszy zrobiłam to co kazała.. chyba ją to zaskoczyło ponieważ wychodząc z łazienki ciągle stała w tym samym miejscu nie wykonując żadnego ruchu.
-Chodźmy, a i nie przyzwyczajaj się.
Przyjaciółka dogoniła mnie. Chyba uprzedziła moją mamę bo ta tylko się uśmiechała. Chociaż i tak jej o niczym nie mówie.
-Tak więc na samym początku Ci mówię ,że Ashton jest mój i nawet się do niego nie zbliżaj - ta typowa gadka przed każdą imprezą na którą zaprosi ją jakiś chłopak - Najlepiej zajmij się jego kolegami. A i wiedzą ,że mamy 17 lat, wiedzą też jak masz na imię i mniej więcej jak wyglądasz.
- Ugh serio! Każdemu mówisz coś o mnie czemu nie mogę ani razu gdzieś pójść gdzie ludzie nie mają o mnie zdania Caro?
-Będzie spoko mała ,chodź to tutaj - chciałam jej coś powiedzieć co do tego mała ,lecz niestety jakiś wysoki chłopak stanął przed nami i nie miałam takiej możliwości.
-Hej Carolina - Tak..to pewnie Ashton.
-Hej Ash - dziewczyna powiedziała przesadnie piskliwym głosem.
-A ty to pewnie Lusi?
-Pytasz jakbyś tego nie wiedział. A i proszę nie mów Lusi wolę Lu lub Lus - uśmiechnęłam się chociaż wyszedł z tego bardziej grymas na kształt uśmiechu.
Chłopak wdał się w rozmowę z Caro więc zostałam sama sobie. Dom był na prawdę duży. Muzyka dochodziła chyba z ogrodu więc poszłam w tamtą strone. Typowa impreza wszędzie pary które nie zdają sobie sprawy że nie są tu same i ludzie tańczący na środku co chyba uznali za parkiet. Poszłam do wielkiego stołu na którym stało mnóstwo czerwonych kubków pewnie drinki. Nie myśląc dłużej wzięłam jednego i odnalazłam wcześniej już wypatrzoną chuśtawkę czyt. jedyne nie zaludnione miejsce w całej posiadłości. Z tłumu wydostała się rozanielona Caro ,która zmierzała właśnie do mnie.
- Wiesz ,że impreza jest też w domu?
-Ta i co?
-I to ,że miałaś być tu ze mną -tupnęła nogą.
-Jestem?
-Chodź ze mną - nie dała mi wyboru bo chwyciła mój nadgarstek i ciągnęła mnie w kierunku domu. Było w nim nie mniej ludzi niż na dworze ale Caro nadal szła. Okazało sie ,że Ashton i jego 'ekipa' siedzą w jednym z pokoji.
-Hej Lu! Nie znasz reszty. - zawołał Ash.
-No tak. A skąd miałabym znać? - brawo pan intigentny chyba domyślił się, że to pytanie retorycze.
-Wszyscy to jest Lusi ,ale woli jak mówi się do niej Lu lub Lus. Lu to Calum, Michael, Niall, Harry, Molly, Cher, Luke i Jenny. - Wszyscy patrzeli na mnie przyjaźnie się uśmiechając prócz Luka i Jenny , ponieważ byli zbyt zajęci sobą.
_________________
ROZDZIAŁ POPRAWIE JAK BĘDE NA LAPTOPIE PONIEWAŻ CAŁY PISAŁAM NA TELEFONIE. ZA WSZELKIE BŁĘDY NA PRAWDĘ PRZEPRASZAM.