Rozdział 4.

2.2K 116 2
                                    

Rano wstałam z wielkim zapałem. Żartowałam. Musiałam się wywlec z łóżka, bo byłam niewyspana. Ubrałam się w wcześniej przygotowane ubrania, a następnie poszłam do łazienki umyć zęby. Nie czułam głodu, co było dziwne. Z powrotem wracając do pokoju, wzięłam paralizator i tojad, który był w małych, specjalnych kulkach. Spakowałam potrzebne rzeczy na dzisiejsze lekcje. Do tylnej kieszeni spodni schowałam listę, a następnie wyszłam, poprzednio żegnając się z rodzicami. Droga do szkoły minęła mi dość szybko, ze względu na moje żwawe kroki. No i ze względu pięciu minut, które miałam, by zajść na lekcje. Dokładne dojście zajęło mi cztery minuty. Gdy weszłam do klasy rozbrzmiał dzwonek. Usiadłam na swoim miejscu i zdziwił mnie widok uśmiechającego się w moją stronę Liama.
- Cześć. - przywitał się. - Wybacz za wczoraj, ale jak sama wiesz nie mogłem przyjść.
- Nic nie szkodzi. - powiedziałam zdziwiona.
Widać, że się speszył i naprawdę mi to nie odpowiadało. To było niemożliwe, że po takim wypadku teraz sobie normalnie chodzi. Poważnie? Nikogo to tutaj nie dziwi? Praktycznie przez całą lekcję rozkminiałam, jaki lekarz miał tak magiczne ręce.
Wyszłam z klasy razem z Liamem. Nie umiałam udawać, że nic się nie stało, ale nie miałam większego wyboru. Po chwili udałam się w stronę swojej szafki i wtedy zauważyłam, że Scott i Stiles kierują się w stronę chłopaka. Nie wyglądał na zachwyconego ich widokiem i wcale mu się nie dziwiłam. Jego mina była poważna, ale także zła. Po paru wymian zdań podszedł ponownie do mnie.
- Coś się stało? - zapytałam.
- Nie. Po prostu.. - zaciął się. - Ta dwójka mnie strasznie wkurza.
- Nie ciebie jednego. - westchnęłam.
- Ciebie też? Co ci zrobili?
Spojrzałam na niego nie będąc do końca pewna, czy mu powiedzieć. W sumie komu miałby to rozgadać?
- Zainteresowali się czymś, czym nie powinni byli.
- Czym? - dopytywał. - Możesz mi zaufać. Naprawdę.
- Moją siostrą.
- Co w tym..
- Martwą. - natychmiast mu przerwałam.
Jego mina nie była taka pewna jak na początku. Wyglądał jakby toczył walkę sam ze sobą. Chyba żałował, że zapytał.
- W noc, gdy umarła moja siostra, oni tam byli. - dodałam. - I patrzyli.
- Przepraszam, że zapytałem. - przyznał ze skruchą w głosie. - Pewnie to dla ciebie ciężkie.
- Nic nie szkodzi. - uspokoiłam go. - Trochę minęło od tego zdarzenia.
- Ale wciąż cię boli.
Zdziwiona spojrzałam Liamowi w oczy. Nawet Liliana czegoś takiego nie powiedziała, a znamy się od podstawówki. Gdy te słowa opuściły jego usta, poczułam do niego sympatię.
- Tak. - zgodziłam się z jego słowami. - Wciąż mnie boli.
Przez chwilę trwaliśmy w milczeniu, póki nie podszedł Mason.
- Idziesz na trening lacrosse? - zapytał.
- Tak. - odpowiedział Liam.
Spojrzałam na chłopaka karcącym wzrokiem, jednak ten nie zrozumiał o co mi chodziło.
- Poważnie? - uniosłam brwi. - Chcesz sobie drugi raz.. - nie wiedziałam co dokładnie powiedzieć. - Skręcić nogę? - bardziej zapytałam niż stwierdziłam.
- Nie skręcę. - westchnął. - Będzie dobrze.
- Grasz z Devenford. - powiedział Mason.
Liam spojrzał na chłopaka, czując narastający gniew. Czy Devenford to nie była jego dawna szkoła? Oczywiście, że tak. Bardziej niż przegranej bałam się agresji ze strony blondyna.
- Liam. - skierowałam uwagę Dunbara na siebie. - Będę tam. Nie, nie na trybunach. - przerwałam Masonowi, widząc, że chce coś dopowiedzieć. - Na boisku.
- Co? - zapytali obaj.
- Czekaj. - Liam próbował sobie poukładać to w głowie. - Jesteś w drużynie?
- Tak. - czułam w głębi duszy ekscytację. - Dostałam się zaraz po tym, jak upadłeś na ziemię.
- Warto było sobie zrobić krzywdę. - uśmiechnął się.
- Gratuluję, Vivian. - Mason także się uśmiechnął. - Słyszałem, że to było twoim marzeniem.
- Skąd wiesz? - zmarszczyłam brwi.
- Strasznie głośno gadasz z tą swoją kumpelą. - przyznał.
- Ja mam cichy głos. - zmarszczyłam brwi.
- Ale ona nie. - zaśmiał się Liam.
- Ty też słyszałeś? - pokierowałam wzrok na Dunbara.
- Tak. Wiesz co jeszcze usłyszałem? - blondyn stanął centralnie naprzeciwko mnie, patrząc mi głęboko w oczy. - Że jestem przystojny.
W takich momentach dziewczyny powinny się zmieszać, czy tak nie jest? Ja czułam coś w rodzaju irytacji.
- Nie ja to powiedziałam. - wzruszyłam ramionami. - Nie przyciśniesz mnie do muru, Dunbar.
- Jesteś pewna, Griffin?
W tamtym momencie po prostu patrzyliśmy sobie w oczy i czekaliśmy, aż któreś z nas nie odwróci głowy. Właściwie to lubiłam ludziom patrzeć w tęczówki. Nawet nie macie pojęcia, ile można z tego wyczytać. Oczy człowieka są jak jego historia, która jest księgą i którą można najzwyklej w świecie przeczytać.
- Czy możecie przestać? - wtrącił Mason. - Czuję się dziwnie.
Oboje spojrzeliśmy na chłopaka, a ten patrzył raz na mnie, raz na Liama. Tę dziwnie (nie)niezręczną ciszę przerwała Liliana, która wyglądała, jakby nie spała co najmniej tydzień.
- Nigdy więcej wuefu z Finstockiem na pierwszej lekcji od siódmej dwadzieścia. - zwróciła się do mnie. - Dwadzieścia okrążeń dla rozgrzewki. Dwadzieścia! - zbulwersowała się.
- Łatwizna. - oznajmił Liam.
- Dla ciebie tak. - spojrzała na niego. - Jesteś chłopakiem i jesteś wysportowany.
- Ale..
- Ty grasz w lacrosse. Ty także musisz być wysportowana. - przerwała mi. - Ja jestem Liliana, okej? Jedyną kondycję jaką mam nazywa się zakuping.
- Co to jest? - zdziwił się Mason.
- Biegasz po sklepach, póki ci się nie znudzi. - wytłumaczyłam.
- To nie mogłaś sobie wyobrazić, że musisz bić się z jakąś Grażyną o torebkę i musisz przed nią uciec? - Dunbar uniósł brew.
- Myślisz, że nie próbowałam? - Liliana śmiesznie wymachnęła rękami.
- Łał. - spojrzałam na dziewczynę. - Jesteś słaba.
- Wiem. - przewróciła oczami.
Po jej czterech literkach ułożonych w słowo rozbrzmiał dzwonek na kolejną lekcję. Musieliśmy się wszyscy zbierać na biologię. Yay. Kocham ten przedmiot.
Kłamałam. Biologia o dziwo (albo nie) jest strasznie trudna. Już nie chcę sobie wyobrażać co muszą czuć drugoklasiści albo chociaż jeszcze ci starsi.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz