Rozdział 6

3K 223 52
                                    

Miałaś paskudny humor. Co prawda mogłaś już latać, ale dostałaś list informujący o tym że twój ojciec wyruszył z Abaddonem  na wyprawę do Stref Poza Czasem. Nikt nie wiedział gdzie dokładnie znajduje się ekspedycja, ani kiedy powróci. A ciebie czekała poważna rozmowa z Michałem, który na pewno wiedział z jakiego powodu potrafisz kłamać. Przez pewien czas rozważałaś rozmowę z Agnes, ale szybko zrezygnowałaś z tego pomysłu. Nigdy nie miałaś zbyt dobrych relacji z matką, która na każde twoje przewinienie reagowała krzykiem, i nigdy nie okazała ci ani krzty uczuć. Przez kilka ostatnich miesięcy pilnowałaś więc Sebastiana. Dużo rozmawialiście i miałaś wrażenie że mimo wszystkich złośliwości jakoś bardziej polubiłaś demona. Napawało cię to zarówno niepokojem jak i szczęściem. Miałaś towarzysza do rozmów i walki, a na to że ten towarzysz mógł cię zabić gdy spałaś ( co zdarzało ci się bardzo rzadko, ale jednak miało miejsce ) starałaś się nie zwracać uwagi. Obecnie siedziałaś przy stoliku w ogrodzie rezydencji, obserwując jedzącego śniadanie Ciela. Słońce przyjemnie grzało, a na twoich kolanach wylegiwała się Zmora, mrucząc przeciągle kiedy tylko pogłaskałaś ją po łebku. Niezwykle bawił cię widok kotki która znajdowała się niecałe dwa metry od hrabiego, a ten nie mogąc jej w żaden sposób wyczuć, co rusz przypominał Sebastianowi o zakazie trzymania kotów w rezydencji. Może i słusznie, ponieważ kamerdyner chciał przygarnąć dosłownie każdego kotka jakiego spotkał na swojej drodze. Ciel właśnie skończył jeść i popijając herbatę otwierał po kolei przyniesione przez demona listy. Kilka pierwszych kopert niechętnie odrzucił, aby wpierw zająć się pismem przysłanym prosto od królowej. Szybko przeczytał jego treść, kiwając głową. Potem westchnął i odrzucił kartkę na stół.

- Sebastianie, przygotuj powóz i konie. Potem spakuj moje ubrania. Jeszcze dziś musimy wyjechać. - powiedział przecierając oczy.

- Oczywiście. - skinął głową Sebastian oddalając się w stronę rezydencji. Zmora podreptała za swoim właścicielem, by zaraz po tym jak zniknie on za rogiem wskoczyć mu na ręce. Kotka bardzo szybko zdała sobie sprawę z tego żeby nie zwracać na siebie uwagi demona kiedy w pobliżu jest jakiś człowiek. Skierowałaś wzrok na list od królowej. Zawierał jak zwykle prośbę, dotyczącą tym razem rozwiązania sprawy zaginięcia jakiejś młodej szlachcianki. Wiktorię chyba niespecjalnie obchodziło to że Phantomhive ma zaledwie trzynaście lat. Zlecała mu te same zadania co Vincentowi, a może i nawet trudniejsze. Właśnie wstałaś aby doczytać końcówkę listu, kiedy poczułaś że ktoś łapie cię za ramię. Odwróciłaś się i spojrzałaś prosto w twarz Remigiusza, stróża Barda. Mówi się że wszystkie anioły są piękne, ale twarz tego skrzydlatego wiecznie wyrażała niezadowolenie i odrazę do wszystkiego co żyje i śmie zakłócić jego spokój.

- Co chcesz? - zapytałaś obojętnym tonem.

- Czyim stróżem jesteś? - warknął potrząsając twoim ramieniem.

- Proszę o odrobinę kultury. - uśmiechnęłaś się sztucznie.

- Komu stróżujesz? - powtórzył wbijając paznokcie w twój bark. Błyskawicznym ruchem złapałaś go za nadgarstek wykręcając mu rękę tak mocno że aż pisnął z bólu. Puściłaś go.

- Nie stróżuję nikomu, kretynie. - powiedziałaś.

- Wczoraj Alfie widział jak rozmawiałaś z kamerdynerem. On nas nie widzi, a to świadczy o tym że się ukazałaś. Mam donieść że łamiesz przepisy, czy będziesz współpracować? - spytał hardo patrząc ci w oczy. Aż parsknęłaś śmiechem. Ten mały, nic nie znaczący pomiot zamierzał dyktować ci warunki.

- Po pierwsze, nie zapominaj z kim rozmawiasz. Jak myślisz, który donos jakimś niezrozumiałym cudem trafi pierwszy w ręce archaniołów? Napisany przez podrzędnego stróża i zawierający nic nie znaczącą skargę na kogoś będącego rangą o wiele wyżej od ciebie? A może jednak inne pismo, opatrzone pieczęcią anielską i o treści...hm...pomyślmy...,,Stróż Remigiusz utrudnia pracę oddziałowi specjalnemu oddelegowanemu do rozwiązania sprawy zstąpienia Szatana na Ziemię"? - przekrzywiłaś głowę, a skrzydlaty pobladł.

Kuroshitsuji: Tylko kamerdyner?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz