ROZDZIAŁ 30

1K 107 35
                                    


Gnałaś przed siebie nie zważając na śnieżycę, która cię dopadła. Kierując się coraz bardziej na zachód ustępowała, jednak widoczność nadal była bardzo słaba. Pomimo kompletnego przemarznięcia do szpiku kości, w twojej głowie nie było nic innego poza planem, który miał sprawić, że Mamoru wróci bezpiecznie do domu, nawet jeśli masz zapłacić za to życiem.

Po paru godzinach nieustannej jazdy, twój koń był na skraju wyczerpania, przez co gdy tylko dojechałaś na miejsce, biedne zwierzę padło na ziemię kończąc swój żywot. Po przygotowaniu sprzętu ruszyłaś w stronę skał, aby trochę poobserwować okolice jak i samo wejście do ich bazy.

Dzięki twojemu dobremu ukryciu, ninja nie zauważyli cię po przejechaniu tuż obok. Skarciłaś się w myślach za popełnienie tak głupiego błędu. Zapomniałaś patrzeć w tył, przez co mogło cię to kosztować życie. Jak jedna osoba mogła sprawić, że twój instynkt zabójcy został tak zachwiany.

Usadawiając się w lepszej pozycji, twoje oczy ujrzały jak ludzie, którzy przed chwilą przejechali obok zdejmują z konia nieprzytomne, dziecięce ciało. Od razu rozpoznałaś w nim Mamoru. Dzięki natychmiastowej reakcji jak i ciągłemu pospieszaniu konia, dotarłaś na miejsce chwilę przed nimi. Jak widać nie śpieszyło im się.

Podbiegłaś bliżej, aby w czasie zamykania bramy udało się przedostać do środka. I tak się stało, dzięki czemu już po chwili znajdowałaś się w ogromnym, kamiennym pomieszczeniu. Twoje ciało w mgnieniu oka znalazło się na małej półce skalnej znajdującej się tuż pod stropem. W panującej wokół ciemności można było jedynie ujrzeć jak twoje aktywowane oczy rzucały lekką, czerwoną poświatę w kształcie szwów.

Już chcąc ruszyć na pierwszych przeciwników, którzy pełnili rolę strażników bazy, usłyszałaś znajomy dźwięk za sobą, by chwilę później czyjaś dłoń znalazła się na twoich ustach.

- Spokojnie [Imię], to ja - do twoich uszu doszedł cichy głos Obito, gdy tylko twoje ciało próbowało się wyrwać

- A ty co tu robisz? - rzekłaś lekko zdenerwowana, zaraz po tym jak odzyskałaś możliwość mówienia

- Pomagam - odpowiedział - Nie zostawię cię przecież

- Skąd wiedziałeś, że tu jestem?

- Mogę znaleźć każdego i teleportować się do niego, obojętnie gdzie ten ktoś się znajduje

- Ach no tak - westchnęłaś niezadowolona - Skoro już tu jesteś to nie przeszkadzaj, pójdę sama, przyniosę go i weźmiesz nas do domu, dobrze?

- Nie - stanowczo odpowiedział - Idę z tobą czy ci się to podoba czy nie

- Im więcej osób, tym gorzej - zaczęłaś się upierać przy swoim w głębi duszy bojąc się, że gdy pójdzie to coś może mu się stać

- To zostań, a ja pójdę - powiedział po czym ruszył

- Jeszcze czego! - podniosłaś głos łapiąc go za ramię i ciągnąc do tyłu - On ma wiedzieć, że to głównie ja po niego przyszłam

- Ach tak? Chcesz sobie przypisać wszystkie zasługi? - Uchiha zaśmiał się patrząc na twoją złą minę

- Nie, baka! - krzyknęłaś na tyle cicho, że nikt inny cię nie usłyszał - Dobra jak już tak chcesz to chodź, nie możemy tracić czasu na głupie kłótnie

- A nie mogę nas do niego przenieść, po czym weźmiemy go i wrócimy?

- Nie idziemy na skróty, muszą popamiętać, że ze mną nie ma tak łatwo - szybko odpowiedziałaś na co Uchiha przewrócił oczami

Druga Szansa Na Miłość [Obito x Reader ] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz