👑

58 3 2
                                    

- Sawumara- wyszczerzył się brunet, gdy tylko ich oczy się spotkały.- Dawno się nie widzieliśmy.

Daichi ostatni raz spojrzał na telefon i wrzucił go do kieszeni. Może i Suga miał racje, że powinien przyjaźnić się nie tylko z ludźmi z drużyny, ale żeby od razu wysłać go na spotkanie z Kuro?

Nie darzyli się przecież zbytnią sympatią, a ich przyjacielskie relacje opierały się tylko na podaniu sobie ręki przed i po meczu. Chłopak po prostu nie był w jego typie i nie zapowiadało się, by kiedykolwiek mogło się to zmienić.

-Jak dla mnie, mogło by to trwać dłużej -mruknął Sawumara, by Tetsurou nie mógł go usłyszeć.

Wyższy chłopak rozejrzał się i jednym ruchem przeczesał grzywkę. Spojrzał towarzyszowi prosto w oczy, a Daichiemu przez chwilę wydawał się, że gdyby popatrzył w nie odrobinę dłużej, mógłby utonąć. Speszony odwrócił wzroki i wymamrotał coś pod nosem.

-To może pójdziemy coś zjeść? -zaproponował po chwili i nie czekając na zgodę ruszył w stronę galerii.

-Ja płacę- rzucił Kuroo, gdy tylko dotarli na miejsce. Oparł łokieć na ramieniu kolegi i zaczął uważnie studiować menu macdonalda.

Kapitan karasuno wzdrugnął się, gdy tylko zimna skóra chłopaka dotkneła przez moment jego karku. Dziwny dreszcz przeszedł go po całym kręgosłupie, a krew przez chwilę zdawała się nie docierać do mózgu.

-Sa-wu-ma-ra -wymruczał mu Tetsurou do ucha, budząc go z transu. Chłopak spojrzał na towarzysza, który wyciągał w jego stronę kawę i jakiś bliżej nie określony pakunek. -System ci się zawiesił, więc zamówiłem za ciebie.

Zmarszczył brwi, po czym zmusiły się do uśmiechu.

-Dzięki.

Przez myśl przeszło mu, że z twarzy chłopaka ani na sekundę nie zniknął uśmiech. Kuroo był z pewnością dziwnym człowiekiem.

Złapał za swoją porcję i ruszył w stronę najbliższego wolnego miejsca, co chwilę sprawdzając, czy Tetsuro nadal za nim idzie. Opadł bezwładnie na kanapę i westchnął.

-Starość nie radość, co nie? -uśmiechnął sie jego towarzysz.
-Aż tak staro wyglądam? -zaśmiał się w odpowiedzi.

-No co ty - Kuroo ani przez chwile nie tracił pewności siebie.- Wyglądasz odpowiednio. Bardzo odpowiednio.


👑

To nie tak, że Terushima zlekceważyl go na meczu.

No może trochę. Ale tylko troszeczkę.
Wydawał się być sztywny, bez wyrazu. A Yuji nie przepadał za takimi osobami. Otaczał się tylko ludźmi, którzy znali poprawną definicję słowa zabawa i nigdy nie kończyli imprezy.
Pomimo tego, im częściej spoglądał na kapitana karasuno, czegoś mu zazdrościł.
Był prawdziwym sercem drużyny.
Kimś, do kogo możesz zwrócić się z każdą sprawą.
Kimś, kto poklepie cię pocieszająco po plecach, gdy upadniesz na ryj i spierze gdy siądziesz bezczynnie na tyłku.

Teraz Yuji czuł się jak stalker.
Oczywiście, to, że akurat znalazł się w tym samym miejscu co On, to czysty przypadek.
To, że postanowił iść za nim i za jego dziwnym, szpiczastogłowym przyjacielem, troche mniej.

Życie chłopaka rządziło się przypadkami.
Przypadkowo zapisał się do drużyny siatkówki.
Przypadkowo rozbil szybę na stołówce.
Przypadkowo zostal kapitanem.
No może tu zadziałała jego niesamowita charyzma i zdolności przywódcze.

Teraz za wszelką cenę chciał poznać chłopka, który od kilku dni nie chce wyjść z jego głowy.

-Co podać? -z zamyślenia wyrwał go szorstki głos, zniecierpliwionej blond kasjerki.

-Kawę -spojrzał na nią spod okularów przeciwsłonecznych. - I dorzuć swój numer.

👑

Blondy naciągnął na głowę czapkę z daszkiem i rzucił swój najlepszy uśmiech dziewczynie podającej mu jego zamówienie. Ta przewróciła oczami i jak najszybciej oddała mu zamówienie, jednocześnie mimowolnie się rumieniąc.

Chłopak zignorował to i zajął się namierzeniem swojego celu. No dobra, musiał przyznać, że powoli dostawał lekkiej paranoi. Dziwna siła ciągnęła go w stronę chłopaka poznanego zaledwie kilka dni temu, a on nie umiał tego logicznie wytłumaczyć. Wyciągnął telefon i udając, że odpisuje na wiadomość, usiadł niedaleko miejsca kapitana karasuno i jego towarzysza.

Z tego miejsca wyraźnie słyszał śmiech obu chłopaków. Wydawali się naprawdę zadowoleni ze swojego towarzystwa. Terushima skrzywił się, czując dziwny, nieprzyjemny uścisk w gardle. Jak może być zazdrosny o osobę, z którą zamienił dwa słowa? Czasami zastanawiał się, czy tylko jemu trudno zrozumieć samego siebie. Swoje uczucia, które czasami bywają całkowicie ze sobą sprzeczne. Gwałtownie podniósł się z miejsca, jak gdyby doznał nagłego oświecenia.

Tym razem nie zamierza ustępować. Tym razem nic go nie powstrzyma.

Nim zdążył zorientować się co robi, jego zaciskająca się w determinacji pięść, zmiażdżyła kubek z gorącym napojem, rozlewając go po całym stoliku.

- Kurwa -mruknął pod nosem spoglądając, na swoją biała bluzę, która przez jego nie uwagę zmieniła kolor na jasnobrązowy. Zignorował nieznośny, męski śmiech zza pleców i panicznie zaczął wycierać ubranie.

- Terushima? -delikatny, znajomy głos, którego chłopak mógłby słuchać w nieskończoność, wybudził go z letargu. Powoli odwrócił się, stając twarzą w twarz z zaniepokojonym Daichim.

-W-wszystko w porządku-zająkał się Yui i odwracając się na pięcie, szybko ruszył w kierunku wyjścia, po drodze wyrzucając nieszczęsny kubek z napisanym odręcznie numerem telefonu.

W jego głowie krążyła tylko jedna myśl.

Przystojny Kapitan zna jego imię.

Nothing Holdin' Me Back || Kuroo/Daichi/TeruWhere stories live. Discover now