Rozdział 8.

1.6K 98 1
                                    

Minęło parę minut odkąd zaczęłyśmy szukać chłopaków. W końcu natrafiłyśmy na Masona, który gdzieś się spieszył.
- Coś się stało? - zapytałam.
- Nic takiego, tylko Lydia wylała wino na dywan i idę właśnie po sodę oczyszczoną. - wyjaśnił.
- W porządku. Mason, gdzie jest.. - nie zdążyłam zapytać, bo chłopak ode mnie odszedł. - Liam. - westchnęłam cicho. - Liliana, może cho.. - nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, bo dziewczyny nie było wokół mnie. - Czy wy naprawdę nie dacie mi dokończyć żadnego zdania?
Pokręciłam głową, przeczesując palcami włosy. Nie byłam już taka ochocza szukać Liama, skoro Liliana także sobie postanowiła zniknąć.
Nagle poczułam, że coś jest nie tak i nie chodziło tutaj o wylane wino. Liama przecież nie widzieliśmy odkąd zaczęła się impreza. Nie czekając na Lilianę ani na Masona wyszłam na zewnątrz. Małymi krokami szłam w kierunku lasu, który znajdował się nieopodal. Nie widziałam innego miejsca, w którym blondyn mógłby przebywać. Gdzieś w głębi usłyszałam warczenie wilkołaka. Wyciągając tojad zaczęłam tam biec. Ktoś prawdopodobnie miał kłopoty, a ja nie zamierzałam stać bezczynnie jak ten kołek. Byłam już u źródła hałasu, gdy nagle zauważyłam Liama, który usiłował wyrządzić Scottowi krzywdę. Niestety nie wyszło mu to ze względu na strzałę, która została wystrzelona w pień drzewa. Wraz z nią pojawiły się iskry i dźwięki, które były podobne do wystrzeliwanych fajerwerek. To był Argent. Liam uznał to za strasznie głośny dźwięk, dlatego zakrył uszy i zaczął biec w przeciwną stronę. Podeszłam do Scotta spoglądając na niego z wyraźną złością.
- Coś ty narobił?
Nie czekając na jego odpowiedź zaczęłam biec za Liamem. Był szybszy niż ja, więc co jakiś czas musiałam przyśpieszać, bo inaczej straciłabym go z oczu. Na szczęście nie uciekł za daleko, bo przy czterech.. sama nie byłam pewna czego, Liam zaczął zakrywać uszy, a z jego ust wydobył się krzyk. Niespodziewanie pojawił się Scott, który wyłączył hałasujące urządzenia.
- Co się ze mną dzieje? - zapytał zdesperowany Liam.
- To samo co ze mną. - odpowiedział Scott.
McCall przykucnął przy młodym wilkołaku. Mnie nie pozostało nic oprócz patrzenia na całą tę sytuację.
- Nie mogą się o tym dowiedzieć. Mama i ojczym. Nie zrobię im tego drugi raz.
- Jak to drugi raz? - zapytał Scott.
- Wyleciałem ze szkoły.. I zasłużyłem na to. - mówił lekko załamany. - Pamiętam, jak na mnie patrzyli, kiedy zniszczyłem auto.
- Liam, spokojnie. - brunet starał się uspokoić chłopaka.
- Nie mogą mnie zobaczyć. - kontynuował. - Wyglądam.. jak..
- Jak potwór? - dokończyłam, podchodząc bliżej.
Liam przytaknął, nie chcąc na mnie spojrzeć. Potworem nazywałam każdą nadprzyrodzoną istotę, ale nie sądziłam, że taka istota może siebie tak nazwać. Nigdy nie wyobrażałam sobie sytuacji, gdzie zawahałabym się zabić nadnaturalne stworzenie. Przecież nic takiego nie miało miejsca.
Scott wstał na równe nogi, przez krótki czas spoglądając na mnie.
- Nie jesteś potworem. - oznajmił McCall. - Jesteś wilkołakiem. - jego oczy zaświeciły na czerwono. - Jak ja.

Wojna światów | Liam Dunbar [KONTYNUACJA NA PROFILU]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz