Cześć wszystkim! Dodaję ostatni rozdział, ponieważ nie chcę zawieszać tego opowiadania :) Być może wróćę z drugą częścią nowych pomysłów i świeżych przygód, jesli tylko będziecie chcieli :D Buziaczki i do zobaczenia w przyszłych opowiadaniach :3
Na uroczystość pojechał bez niego. Wszyscy się spieszyli, więc nie mógł opóźniać ceremonii. Strasznie się denerwował stojąc tuż obok Yuriego jako jego drużba. Po drugiej stronie, zupełnie wyluzowany i ośmielony prezentował się Chris. Obrączki trzymał w pudełku, zaciśnięte kurczowo w pięści. Przed wyjazdem sześć razy sprawdzał, czy aby na pewno są na swoim miejscu.
Czuł się dziwnie. Każdy go obserwował i wywierał na nim presję.
Miejsce prezentowało się pięknie. Przystrojono w białe kwiaty, różnorodnych gatunków. Tworzyły osobliwy i magiczny klimat. Jednak to co zachwycało najbardziej, to widok rodziców młodych. Trzymali się razem w wielkim wzruszeniu. Matka Victora nie opuszczała na krok swojej nowej rodziny, wreszcie czuła się potrzebna. Chyba jeszcze przez dłuższy czas zamierzała uprzykrzać im życie. Po paru dniach można było do niej przywyknąć.
Sam Yuri wzruszył się, gdy dwójka zakochanych po uszy mężczyzn składała sobie przysięgę wierności i miłości małżeńskiej. A dodając do tego jeszcze , że byli jego najbliższymi przyjaciółmi, to można powiedzieć, że prawie uronił łzę. Co oczywiście się nie stało. Był twardym mężczyzną o delikatnym wyglądzie.
Gdy nadchodziła najważniejsza chwila wymiany obrączek, począł dreptać w miejscu ze zdenerwowania. Wtedy właśnie na drugim końcu wielkiego tłumu, dostrzegł Otabeka. Uśmiechał się do niego, a po chwili uniósł kciuki w geście dodającym otuchy. Yuri był zły i szczęśliwy jednocześnie. Głupek przysporzył mu tylko więcej zdenerwowania spóźniając się i nie odbierając telefonów. Odpowiedział mu jednak nieśmiałym półuśmiechem. Teraz, kiedy czuł na sobie jego spojrzenie, wszystko stało się odrobinę prostsze.
Nie przewrócił się, nie zgubił obrączek i nie zbłaźnił, a to najważniejsze.
Ani Yuri, ani Victor nie mogli oderwać od siebie wzroku nawet na sekundę, nie mówiąc już o niebiańskich uśmiechach na ich twarzach, które dla blondyna nabierały błazeńskiego charakteru. Ale to chyba już przed jego naturalny odruch bycia wrednym, bo reszta gości zachwycała się i wzdychała raz za razem.
Ceremonia zakończyła się szybko, a jedyne o czym mógł myśleć Yuri to spotkanie z Otabekiem i porządna kłótnia za to, że go wystawił. Już nie mógł doczekać się konfrontacji. Ten jednak znowu zniknął mu z oczu. I ponownie zaczynała się gra w poszukiwanie. Nerwy tygrysa były na wyczerpaniu. Ewidentnie bawił się z nim w jakieś chore podchody. Goście rozpierzchli się we wszystkich kierunkach, każdy w swoim prywatnym celu.
- Yuraćka! Chodź z nami! – krzyczała uradowana Mila, ciągnąc za dłoń roześmianą Sarę. Rudowłosa zdążyła się już z kimś pobić i stłuc kilka kieliszków, ale w końcu ktoś dobierał się do jej dziewczyny. Mówiąc dobierał, bardziej chodziło o próbę zaproszenia do rozmowy przez jednego z dalekich kuzynów Yuriego. Skończył z siniakiem pod okiem i bluzgami w nieznanym sobie języku na karku.
- Czekam na kogoś.
-Widziałam Otabeka jak wchodził do sali.
- To czemu ja go nie widziałem? – wyminął je zirytowany.
- Bo patrzysz tam, gdzie nie trzeba.
Matka Victora ustawiała wszystkich po kątach, ale na szczęście młoda para zbyt zajęta była sobą, by zwracać uwagę na jej ekscesy. Yuri siedział na kolanach Victora i porównywali swoje obrączki, tak jakby nie były identyczne. Zakochanie robi z ludzi idiotów. A w przypadku tej dwójki nawet nie musiało się specjalnie wysilać.
CZYTASZ
Calineczka| Otayuri
Fanfiction|Zakończone| Kazachstańscy hokeiści w połączeniu z Yurim Plisetskym na jednym lodowisku to zdecydowanie nienajlepszy pomysł. To moje pierwsze opowiadanie, więc nie jest zbyt górnolotne, dlatego proszę o wyrozumiałość 😊