17. Strażnik Tajemnicy

11.4K 777 270
                                    

Kilka dni później...

Harley wciąż przejęta ostatnimi wydarzeniami, nie skupiała się na zajęciach. Chodziła zamyślona, a na posiłkach ani razu nie tknęła choćby kawałka. Zarówno Hermiona, Harry jak i Ron zwracali jej uwagę, że musi jeść. Niezrażona ani niezainteresowana tym wszystkim Harley ignorowała ich. Jadła tyle by nie paść z wyczerpania, ale nawet jeśli jadła to wcale nie spała. Dwie godziny i budziła się spocona lub z krzykiem. Pobyt w Hogwarcie jednak wcale dobrze na nią nie działał. Czuła się, jakby powróciła do tamtego dnia. Głosy i twarze... wszystko było takie wyraźne.

Po lekcji z transmutacji z McGonagall wyszła na błonia, by zaczerpnąć świeżego, grudniowego powietrza. Chłód sprawił, że poczuła się lepiej. Udała się na stadion quidditcha. Usiadła na trybunach i przyglądała się właśnie trenującej drużynie. Zielone szaty powiewały podczas szybowania, od razu rozpoznała Slytherin. Jeden z graczy również ją zauważył i zatrzymał się. Podleciał bliżej niej i krzywą miną.

- A ty czego tu szukasz, co? Ej, zaraz... ty jesteś tą nową Gryfonką. Wynocha stąd!

Harley otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale Ślizgon nadal się sapał.

- No już. Jazda. Nikt cię tu nie zapraszał.

- Wyluzuj. Ja ją tu zaprosiłam - powiedziała Pansy, łapiąc ją pod ramię i siadając obok. Ciemnowłosy nadął się jak balon. - No co? Urquhart, masz jakiś problem?

- Parkinson ona jest Gryfonką i jeszcze gra w quidditcha, i teraz podgląda jak gramy! To szpiegowanie! Gdzie ty dziewczyno miałaś głowę?!

Obok niedoszłego kapitana drużyny zatrzymał się Zabini, patrząc pytająco na Pansy, a Harley puścił oko na dzień dobry.

- Hej, Urquhart. Problem? - zapytał.

- Zabini, ślepy? Tutaj jest Gryfonka!

- Część, płomyczku - rzucił wesoło, a drugi Ślizgon zrobił się czerwony jak godło Gryffindoru. - Tak. To Gryfonka. Ja Ślizgon. Rozpoznajemy domy. Daj znać jak spotkasz Puchona i Krukona, dobra? Świetnie. No, płomyczku, chcesz zobaczyć talent?

Urquhart pokręcił głową z niedowierzaniem. Nagle podleciało dwóch kolejnych Ślizgonów. Theodor uśmiechnął się lekko na widok Harley, a kapitan drużyny wykrzywił usta w dziwacznym grymasie, zupełnie niezadowolony z obecności dziewczyny. Malfoy zaczesał włosy do tyłu.

- Benson. Szukasz tu czegoś? To prawda, że drużyna Gryffindoru nie posiada talentów, ale tutaj nie jesteś mile widziana. Możesz podziwiać podczas meczu.

Jeszcze dłuższą chwilę mierzyli się na spojrzenia, nie chciała sprzeczek. Wstała z ławki i otrzepała spodnie. Zrobiła kpiącą minę, mówiąc do Malfoya w ten sposób, że nie wygrał. Pansy podniosła się za nią, by jej towarzyszyć. Harley wyciągnęła zaciśniętą pięść w stronę jasnowłosego, który otworzył lekko usta, wyraźnie zaskoczony.

- Te, panie kapitanie, macie wygrać, skoro macie taaaki talent - powiedziała oschle. - A gdy spotkamy się podczas meczu, sam zobaczysz ósmy cud świata i zobaczysz, kto jest lepszym graczem. - Pokazała mu język i zaczęła iść w stronę wyjścia z towarzyszącą Pansy.

Malfoy zrobił się lekko czerwony od tego wyzwania i jawnej kpiny ze strony dziewczyny. Zignorował jednak zaczepkę i wrócił do treningu, poganiając drużynę. Posłał zdziwione spojrzenie Theodowi Nottowi, gdy ten zamiast na boisko zniżył się do dwóch dziewczyn. Przez chwilę przyglądał się jemu z zadziornym uśmiechem. Draco przewrócił oczami, rozumiejąc, że Nott wybrał sobie kolejną ofiarę podrywu. Żałosne.

- To jak, droga Harley, przystajesz na moje zaproszenie? - spytał Nott, by się upewnić, że Gryfonka zrozumiała zaproszenie na romantyczny spacer, wypad do Hogsmead albo coś innego. - Nie mów, że nie skorzystasz?

- Nott, zjeżdżaj - fuknęła rozzłoszczona Pansy, ale chłopak ją zignorował i uśmiechnął się szerzej do Benson.

Pansy spojrzała wyczekująco na koleżankę, mając nadzieję, że jest na tyle rozsądna, by nie ulec komuś takiemu jak Theo. Jeszcze tego brakowało, by ona została uwiedziona, wykorzystana i porzucona. Wiedziała i uważała Alice za kogoś wartościowego, kto nie zasłużył na takie traktowanie. Mimo to milczała i czekała na rozwój zdarzeń. Ku jej zdziwieniu Harley podniosła dłoń z dziwnym znakiem w stronę chłopaka. Nie rozumiała dziwnego gestu ze środkowym palcem.

- Theodorze... pieprz się - rzuciła nieuprzejmie. - Nie jesteś w moim typie.

- A kto niby jest? Potter? A może Weasley? - zakpił sobie, krzyżując ręce na piersiach, ale nadal zachowując równowagę na miotle. - No przestań się bawić w kotka i myszkę. Lubię wyzwania, niedostępne i tak dalej, ale może...

- To nie twoja sprawa, jaki mam typ chłopaka, ale to na pewno nie jesteś ty - kontynuowała złowrogo nastawiona. - Już prędzej umówiłabym się z tym dupkiem Malfoy'em niż takim bezczelnym szczylem.

Nott zmarszczył gniewnie brwi i wzbił się w powietrze, szepcząc jakieś klątwy pod nosem. Pansy wybuchła śmiechem i oparła się na ramieniu Harley, gratulując jej lwiej postawy. Idealna, zadziorna i irytująca Gryfonka.

- Mówiłaś serio z Draco? - spytała, idąc przez błonia w stronę szkoły. - Czy ty nadal... no wiesz, przecież wy kiedyś...

- Nie - zaprzeczyła ostro. - Powiedziałam tak tylko, by go wkurzyć. Nott jest zbyt natarczywy. - Podrapała się po głowie.

Pansy skręciła w stronę lochów, mówiąc, że ma coś do zrobienia. Obiecała spotkanie później. Harley w tym czasie poprawiła ubranie i postanowiła porozmawiać z ciotką. Sama nie wiedziała, o czym, ale potrzebowała wskazówek. Prowadziła własne śledztwo za plecami Zakonu, ale dzięki temu jej tajemnica była bezpieczna.

Musiała dowiedzieć się, dlaczego Śmierciożercy wybrali jej rodzinę na swoją ofiarę, skoro byli czarodziejami czystokrwistymi, dlaczego Rila tam była? Czemu była zmuszona, by pierwszym zaklęciem, które w życiu rzuciła było Avada Kedavra. Nielegalnie, bo niepełnoletnia czarowała poza szkołą i w dodatku zaklęcie niewybaczalne.

Weszła do klasy Obrony Przed Czarną Magią. Po cichu, niemal bezszelestnie przeszła między ławkami. Na tablicy zostało napisane Zaklęcia Werbalne. Jak miło, że nikogo nie dręczyła avadą, crucio czy innymi świństwami, byleby na nią nałożyć nacisk. Wdrapała się po schodach i stanęła przed uchylonymi drzwiami. Zanim weszła do środka, stanęła jak zaklęta słysząc zdenerwowany głos ciotki.

- ...jak Potterów. - Usłyszała, aż wstrzymała oddech, by nikt nie zauważył jej obecności. - Zaklęcia ochronne, talizmany, runy! Wszystko, a mimo się przedarli! Albusie, wiesz o tym! Strażnik Tajemnicy ich zdradził... Zaklęcie Fidelius nie ma mocy, jeżeli Strażnik sam postanowi wydać tajemnicę... Potterowie zostali zdradzeni i Sam-Wiesz-Kto zabił ich. Strażnik Tajemnicy Mansonów również ich wydał Śmierciożercom... Albusie, powiedz coś!

- Rozumiem twoje obawy, Hilde... To prawda, że Mansonowie nie wybrali mądrze swego Strażnika, zważając na jego przeszłość. Naiwność przez przyjaźń wykorzystana to idealny dowód, że niektórzy już na zawsze pozostaną ogarnięci mrocznymi mocami.

Harley wzięła głęboki oddech, nawet nie wiedząc, że zaraz usłyszy najgorszą prawdę.

- To był zły pomysł... - Parsknęła śmiechem. - Wybrali JEGO... To jego wina... na pewno! Dobrze, że gnije w Azkabanie!

- Niestety nie... został uwolniony z pozostałymi.

- Niech będzie przeklęty... Strażnik Tajemnicy Mansonów, Lucjusz Malfoy. Dobry żart.

Avada Kedavra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz