58. Nie rozmyśliłeś się?

2.4K 352 288
                                    

Sprawdź, czy przeczytałeś poprzednie rozdziały!

><><Harry><><

Patrzyłem na niego przez chwilę w głębokim szoku. Nie spodziewałem się, że potraktował moje słowa poważnie. Nie chciałem wywierać na nim presji. Owszem, wiele razy wyobrażałem sobie tę intymną chwilę, ale nie wiedziałem, że tak szybko ona nastąpi. Skoro chce mi się oddać, to musi mi bardzo ufać.  Byłem dumny z mojego chłopca.

- Harry? - szatyn wybudził mnie z transu. - Przepraszam, nie powinienem w ogóle o tym wspominać...

- Głupoty gadasz. - zaśmiałem się, szczerząc szeroko. - Za chwilkę wracam, kruszynko.

Pocałowałem go w czubek głowy i wyszedłem z pokoju. Nie znałem się na seksie dwóch facetów. Nie byłem nawet tak blisko z żadną z kobiet. Louis będzie moim pierwszym. Powinienem się do tego bardziej przygotować. Teraz nie miałem na to czasu. Mógłbym to przesunąć w czasie, ale nie chciałem zawieść Louisa.

Odszukałem właściwe drzwi i wszedłem bez pukania do pokoju siostry. Gem siedziała na łóżku z ręcznikiem na głowie. Przeglądała jakieś czasopismo przy zaświeconej lampce. Moja wizyta bardzo ją zdziwiła.

- Kocham cię braciszku, ale jeśli jeszcze raz wpadniesz do mojego pokoju jak burza nie pukając to...

- Potrzebuję twojej pomocy, Gem. - powiedziałem przerywając jej wypowiedź. - Tylko obiecaj, że nie będziesz się śmiała.

Zmarszczyła brwi i odłożyła czasopismo na szafeczkę. Poklepała wolne miejsce obok siebie. Czekała w skupieniu aż się odezwę. Było mi niezręcznie mówić o tym siostrze, ale tylko ona by mnie zrozumiała. Reszta osób zapewne śpi, więc została mi ona i rodzice. Już lepsza była Gem.

- Gadaj wreszcie, Hazz. - powiedziała, ponaglając mnie. - Nie będę się śmiać, przynajmniej się postaram.

- Chodzi o Louisa. - zacząłem. - Bo on i ja... to znaczy my... chcielibyśmy, no wiesz. - spojrzałem na nią, gestykulując rękami. - Wiesz o co mi chodzi, prawda?

- Przykro mi Harry, ale nie wiem co znaczy ,,no wiesz''. - podciągnęła pod siebie nogi i w dalszym ciągu wpatrywała się we mnie uważnie.

- Chcielibyśmy spróbować spać ze sobą, ale nie w tym niewinnym sensie, tylko...

- Seks? - trafiła w sedno. - Jesteś już dorosły, a rumienisz się jak dzieciak, Harry. - zarechotała.

- Obiecałaś, że nie będziesz się śmiać!

- Dobra, już dobra. - uniosła ręce w geście poddania się. - To czego ode mnie oczekujesz?

- Nie wiesz przypadkiem jak to wygląda? Nie żebyś kiedykolwiek widziała, ale...

- Mój biedny, niedoświadczony braciszek. - westchnęła z politowaniem kręcąc głową. - Więc... to co masz między nogami to...

- Stop! - krzyknąłem. - Nie jestem totalnym debilem. Wiem co do czego, ale czy to nie będzie go bolało? Znaczy... no wiesz...

- To tak samo jakbyś wepchał sobie kij od  szczotki w tyłek. - próbowała opanować napad śmiechu. - Musisz go odpowiednio do tego przygotować. Zaczekaj.

Zeszła z łóżka  i chwilę czegoś szukała w szafeczce nocnej. Podała mi jakieś nieznane mi opakowanie i wyszła z pokoju, kierując się do łazienki, która sąsiadowała z jej sypialnią. Wróciła z żółtą buteleczką.

- Oliwka? - zdziwiłem się.

- No co? Nie mam nic innego, aby ci dać. Lepsze to, niż nic. Chyba, że zadowolicie się śliną. - wzruszyła ramionami.

- Dzięki... - westchnąłem, wpatrując się w te przedmioty.

Jednym z nich były prezerwatywy. Nie wiem po co mi to dała, skoro Louis i tak nie zaszedłby w ciąże. Nie jest przecież kobietą. Wydawało mi się to zbędne, ale chyba Gem wie co robi.

- Mam powiedzieć ci co masz z tym zrobić? - zaśmiała się, ponownie opadając na łóżko.

- Nie, już załapałem. - podrapałem się nerwowo po karku. - Na pewno nie będzie go boleć?

- Jeśli go rozciągniesz, to nie. - puściła mi oczko i ponownie sięgnęła po magazyn. - Coś jeszcze cię trapi drogi Haroldzie?

- Nie. - pokręciłem głową. - Nie mów nikomu o tej żenującej rozmowie. - popatrzyłem na nią błagalnie.

- Jeśli tylko będziecie grzecznie się bawić, chłopcy. - uśmiechnęła się. - I nie bądźcie za głośno, na nieszczęście mam pokój obok was, a nie zamierzam spędzić bezsennej nocy.

- Jesteś kochana. - przytuliłem się do niej.

- Idź już, bo pewnie Lou się nieźle stresuje. - powiedziała, klepiąc mnie w tyłek gazetą.

- Nie gorzej niż ja. - zaśmiałem się nerwowo.

Opuściłem sypialnię siostry i wróciłem do siebie. Louis siedział na łóżku, ściskając poduszkę. Gdy zauważył, że się w niego wpatruję, zarumienił się mocno. Zamknąłem drzwi i podszedłem do niego. Usiadłem obok i odłożyłem rzeczy na szafeczkę. Niebieskie tęczówki spojrzały w tamtą stronę. Wyciągnąłem rękę i sięgnąłem dłonią do jego policzka.

- Nie rozmyśliłeś się? - szepnąłem.

Pokręcił tylko głową i przybliżył do mnie, łącząc nasze wargi w pocałunku. Ledwo muskał mnie swoimi ustami. Położyłem się na łóżku, a szatyn szybko zajął miejsce na moich biodrach, nie przerywając pocałunku.

- Jestem pewny. - odparł. - Postaraj się, aby to tak bardzo nie bolało.

- Przecież ci to obiecałem, kochanie. - dodałem. - Nigdy więcej nikt nie sprawi ci bólu.


><><><><><><><><><><><><><><><><

Witajcie kadeci/wilki/nietoperze/dzieciaki/żołnierze/kowboje/wilczki!

Kto z was ma już ferie?

Dziś napisałam dwa rozdziały tutaj, na które tak czekacie ^.^

Miłego wieczoru!

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Do następnego XxX

><><><><><><><><><><><><><><><><

Lonely Cowboy ~Larry ❌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz