Rozdział 18

303 19 13
                                    

Luna, w tym samym czasie

Przepchnęłam się do poręczy w autobusie. Był ogromny tłok. W całym pojeździe było duszno i gorąco. Rozpięłam kurtkę. Wyjrzałam za okno. Z samochodu wysiadł Gaston. Zauważył mnie, machał nerwowo rękami. Przeszłam do drzwi, popychając kilka stojących mi na drodze ludzi. Nie było przystanku więc nacisnęłam przycisk awaryjnego hamowania, co spotkało się z wyraźną dezaprobatą ze strony innych. Podbiegłam do Gastona. Wsiadłam do przodu. Ruszył, szarpiąc autem.

- Co...? - chciałam zapytać.

Gaston bez słowa podał mi wyjętą z kieszeni kurtki, pogniecioną kartkę. Drżącą ręką rozłożyłam list i zaczęłam czytać.

- Nie... Nie... Nie!

List wypadł mi z ręki.

***

Wpadłaś w histerię. Mimo, że imię winowajczyni było zamazane, wiedziałaś. Wiedziałaś że chodzi o Ciebie. "Suka" pomyślałaś. "Egoistyczna suka" dodałaś w myślach.

***

- Gaston, powiedz, że to pierdolony żart! Proszę...

- Nie Luna, to nie żart. - jego głos drżał. - Jedziemy na torowisko, tam gdzie kiedyś się bawiliśmy.

- Tam wszystko się zaczęło... - zaczęłam.

- ... I tam wszystko się skończy. - dokończył i gwałtownie zahamował.

***

Wybiegłaś z samochodu. Nie zdążyłaś, mogłaś już jedynie płakać. Wszystko pamiętasz jako zlepek obrazów i dźwięków. Jakbyś oglądała film o swoim życiu. Pamiętasz krzyk. Twój. Pamiętasz, że przyjechała karetka. Chciałaś pomóc. Płakałaś. Gaston przytrzymywał Cię, żebyś nie podeszła bliżej. Wyrwałaś się. Padłaś na kolana. Ratownik odsuwał Cię, ale chciałaś go zobaczyć. Popełniłaś błąd. Jego ciało było zmasakrowane.

La amistad es fuerte, pero el amor perdura mas - Lutteo [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz