10

118 11 4
                                    

ADAM


Odłożyłem torby pełne zakupów na podłogę. Niemało zapłaciłem za te jego zachcianki. Łyżeczka z końcówką w kształcie pierwszej litery jego imienia... Szukałem jej godzinę po całym mieście. Nie miałem pojęcia, czemu jej potrzebował.

- Kurza blaszka - szepnąłem do sobie, gdy o mało nie rozlałem jego gorącej czekolady.

Kaszlnąłem dwa razy. Dłoń, w której trzymałem kubek zaczynała mnie już parzyć. Wolną ręką zadzwoniłem do mieszkania.

- Wejdź - usłyszałem.

Nieporadnie chwyciłem torby i łokciem otworzyłem drzwi. Wszedłem do środka. Napotkałem kuchnię i to tam odłożyłem zakupy.

- Dzięki. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił - za mną zjawił się Wiktor i ucałował w szyję.

Odwróciłem się. Był w szlafroku, samym szlafroku. Fioletowym w dodatku. Uśmiechnął się zadziornie i spojrzał na kubek czekolady. Zabrał go.

- Mmm... Jaka pyszna - skomentował.

Zacząłem znów kaszleć. Zlekceważyłem to, ponieważ trener zniknął mi z pola widzenia. Podążyłem do pokoju, gdzie przypuszczałem, że się udał. Leżał na łóżku. Sznurek od szlafroku się odwiązał, co spowodowało, że mogłem zobaczyć go bez niczego. Zupełnie bezkarnie. Włączył telewizor. Stwierdziłem, że nie czuł się jakoś najgorzej.

Usiadłem przy nim. I pogładziłem po czole. Kazał mi się położyć, przytulić i oglądać film. Nie interesował mnie on całkowicie, dlatego patrzyłem jak on ogląda. Jak pije swoją czekoladę, przez którą miałem tyle kłopotów. Ba... raz nawet uciekł mi autobus, ponieważ nie miałem wolnej ręki, żeby na czas nacisnąć guzik, który by mi otworzył drzwi. Dalej szedłem pieszo.

- Pokłóciłem się z siostrą - odparłem.

Sądziłem, że tylko z nim mógłbym o tym porozmawiać. Jednak on na początku nie zwrócił uwagi.

- Słyszałeś? Pokłóciłem się z siostrą - powtórzyłem. - O Koreańczyka.

Wiktor popatrzał na mnie.

- Mówiłem, że tak będzie - powiedział.

- Wiem - pociągnąłem nosem.

Zmrużyłem lekko oczy. Nic nie mogłem poradzić na to, że byłem bliski płaczu. Kira była dla mnie taka ważna. Nigdy nie chciałem, żebyśmy się pokłócili. I to o chłopaka. Nie chciałem, żeby między nami było to, co jest teraz. Miałem tylko ją, nikt się nie liczył w moim życiu bardziej.

- Co mam zrobić? - zapytałem bezradny.

Chciałem znaleźć w nim wsparcie. Czułem, że on wie najlepiej, co powinienem, co dla mnie dobre, a czego mam unikać. Troszczył się o mnie. Tak przynajmniej sądziłem.

- Zostaw ich - stwierdził. - Masz mnie, Adam.

Przewróciłem oczami. 

Nie mam. Dajesz mi tylko cząstkę ciebie - pomyślałem.

Położył się na boku. Przeczesał moje włosy raz, zdjął gumkę i zrobił to ponownie. Lubił je i to bardzo. Czasami się nawet zastanawiałem, co by zrobił, gdybym je skrócił. Miał na ich punkcie pewnego rodzaju obsesję.

- Nie potrzebujesz ich. Ani Koreańczyka, ani Kiry.

Gdy to mówił, zrobił to samo, co zwykle. Spojrzał w oczy, a palcem przejechał po policzku. Zazwyczaj już wtedy miałem dreszcze, już wtedy stawałem się jego dzieckiem. Jego naiwnym dzieckiem. Zobaczył, że tym razem to nie podziałało.

Bitwa o KoreańczykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz