Zimny jak zamrażarka

49 3 4
                                    

     Otworzyłam drzwi prowadzące na zaplecze. Szybko zarzuciłam na siebie fartuszek ekspedientki i opuściłam pomieszczenie służbowe. Gdy zasiadłam przy kasie, zaczęłam przygotowywać się mentalnie na kolejny, nudny, przewidywalny dzień  w pracy.

    Moją jedyną nadzieją był ON. Moje światło w ciemności. Moja nadzieja, mój sens życia.

Zawsze pojawiał  się punktualnie o godzinie 15.48. Nigdy nie miałam odwagi zaoferować mu naszych zniżek. On był taki, taki... męski.  Jego owłosione nogi odzwierciedlały dzikość jego duszy. Jego wielkie, przednie zęby udawadniały, iż w naturalnym środowisku był drapieżnikiem. Jego styl... ach, jego styl! Potrafił dobierać  skarpetki do sandałów jak nikt inny. Jego wędkarski kapelusik pozwalał mi fantazjować o naszych przyszłych wspólnych wyprawach na ryby oraz oczywiście o jego sumie! Za każdym razem, gdy go widziałam roztapiałam się w środku.

W oczekiwaniu na jego przyjście włożyła do uszu słuchawki i puściłam mój ulubiony hit namber łan ,,Miłość w Zakopanem". Na swojej playliście miałam też oczywiście inne piosenki, jak chociażby ,,Przez twe oczy zielone" czy ,,Ruda tańczy jak szalona". Kocham te rytmy!

Zerknęłam na zegarek. Co?!? Była już godzina 15.49, a on się nie pojawił. Przecież dokładnie obserwowałam wejście. Zaczęłam panikować. A co jeśli coś mu się stało?!?!??!! Muszę zadzwonić na policję! Już miałam biec do Kaśki na dział mięsny, gdy powstrzymał mnie głos. Jego głos.

- Możesz mi podać listę ofert? - zapytał niskim, uwodzicielskim tonem. Poczuła, że się roztapiam.

Spotkanie przy mrożonkachWhere stories live. Discover now