To były jedne z najpiękniejszych wakacji ich życia.
Gorące, wypełnione wzajemną miłością.
Z daleka od rodziny i przyjaciół, z mnóstwem planów, w akompaniamencie śmiałych pocałunków skradanych na strychu w domu dziadka Kenmy.
I w każdej innej możliwej części budynku.
Byli całkowicie sami od kiedy mężczyzna postanowił podarować im swoją odremontowaną chatkę i przenieść się do czegoś mniejszego. Dlatego w każde wakacje, święta czy urlopy od pracy pakowali zaledwie kilka rzeczy, brali psy i przyjeżdżali tutaj, żeby pobyć tylko we dwoje.
To był moment w którym nie czuli żadnych ograniczeń.
Nie istniały bariery, każdy seks smakował jak ten pierwszy, każda pieszczota była odbierana jako coś świeżego i nowego.
A oni trzymając się jak najbliżej siebie przemierzali soczyście zielone, wysokie trawy, po prostu nic nie mówiąc. Za tysiące słów wystarczył im rzut oka na drugą osobę i niezachwiana pewność, że chcą być ze sobą już do końca życia.
Może to było naiwne, może większość ludzi w ogóle w nich nie wierzyła, ale ich dwojga to nie interesowało. Jeśli komuś to się nie podobało to mogli zachować swoje zdanie dla siebie.
Albo dostać w dziób od Kuro.
Kenma często śmiał się, że jego mężczyzna jest takim bohaterem o jakim zawsze marzyły dziewczynki kiedy były małe.
Chciały być noszone na rękach, obsypywane prezentami i traktowane z największą czułością jaką widział świat. Żadna z nich nie miała jednak pojęcia, że to nie one doświadczą tego w przyszłości z rąk bruneta.
Tym bardziej więc Kenma był szczęśliwy, że ma kogoś takiego u boku.
- Zaraz będzie lało, na pewno chcesz się zapuszczać tak daleko? - spytał ostrożnie Kozume uczepiony ramienia Tetsurou, który zaraz zaśmiał się i poczochrał blond włosy kochanka.
- Jesteś z cukru? - spytał rozbawiony Kuro. W odpowiedzi, nie wiedzieć czemu, Kenma natychmiast spłonął gorącym rumieńcem. Nawet pod rękawem bluzy Tetsurou od razu poczuł to ciepło.
- Nie jestem, nie lubię moknąć i tyle. - burknął blondyn. Brunet roześmiał się głośno i stanął przed swoim chłopakiem, żeby go przytulić. Pogładził go wolno ciepłą dłonią po plecach i pocałował w czoło, uśmiechając się jak najszczęśliwszy mężczyzna na globie.
- Obiecaj mi coś. - powiedział w końcu Kuro, nie przestając przesuwać palcami po plecach swojego ukochanego.
- Hmm...?
- Obiecaj mi, że między nami już zawsze tak będzie. Wiem, to nieco szczeniackie, ale ja naprawdę wiem, że to Ty.
Kozume podniósł głowę i obejmując ciasno szyję swojego faceta, kiwnął głową unosząc w lekkim uśmiechu kąciki ust.
- Jesteś moim całym światem, jak miałbym Ci tego nie obiecać? - zapytał Kozume z radością doskonale słyszalną w głosie. Nagle jego nogi oderwały się od ziemi kiedy Kuro podniósł go i pocałował mocno w wykrzywione w grymasie zadowolenia wargi. Dopóki nie zabrakło im obu oddechu, dopóki na ich twarze nie spadły pierwsze kropelki letniego deszczu - całowali się żarliwie i gwałtownie.
- W takim razie... wyjdź za mnie. - Kuro odgarnął niesforny kosmyk z włosów partnera i postawił go na wilgotnej ziemi, patrząc na niego wyczekująco.
Nie ukrywał, że bał się odpowiedzi. Co jeśli odmówi?
Blondyn spojrzał na mężczyznę i speszony, a w dodatku cały czerwony na policzkach, kiwnął wreszcie głową.
- Ale po ślubie nie zrobisz ze mnie kury domowej, prawda? Dalej będę Twoją księżniczką? - upewnił się jeszcze Kozume. Nadal nie wierzył, że się zgodził.
- Teraz, na zawsze i na wieki wieków.
CZYTASZ
Reality. → KuroKen One Shot
Fanfiction"Make me feel the warm..." Inspirowane piosenką "Reality", Lost Frequencies. ❤