6| #1 dj

271 17 3
                                    

Gdy wróciłam do domu z pracy na zewnątrz już zaczynało się ściemniać. Byłam przemarźnieta i głodna a dodatkowo spotkanie z moim mężem nie bardzo mnie zachwycało.

Przekręciłam klucz w zamku i weszłam do domu, czując jakiś przyjemny zapach od progu.

-Martijn?- zawołałam, wyciągając klucz. Chłopak zjawił się w korytarzu z przewieszoną ścierką przez ramię.

- Co tak późno. Zaczynałem się martwić- oznajmił, odbierając ode mnie torbę z zakupami.

- Jest ślisko na drodze a musiałam zrobić zakupy.

- Niepotrzebnie. Byliśmy ze Stellą w supermarkecie- oznajmił, zaglądając do torby. Spojrzałam na niego zirytowana.

- Nie mogłeś mi tego napisać?- odstawiłam torebkę na komodę i zaczęłam rozpinać guziki płaszcza. Martijn pomógł mi go zdjąć.

- Wybacz, nie wiedziałem, że będziesz robiła zakupy. Zrobiłem spaghetti.

Spojrzałam na niego zaskoczona. Od kiedy on gotuje? Z tego co pamiętam to jego kuchenne rewolucje pozostawiały wiele do życzenia.

- Ty gotujesz?

- Zdarza się.

Martijn poszedł do kuchni a ja przeszłam do salonu, gdzie Stella oglądała telewizję. Musiała być nieźle zainteresowana, bo nawet nie zauważyła, że usiadłam obok niej.

Szybko zauważyłam co pochłaniało jej uwagę.

- Martijn odłóż tą przeklętą kamerę! Mówiłam ci, byś nie kamerował gdy ją karmię- nieznacznie uśmiechnęłam się, widząc nagranie sprzed czterech lat. Pamiętam to jakby wydarzyło się zaledwie tydzień temu. To było jedno z pierwszych nagrań po powrocie ze szpitala. Martijn uparł się, że uwieczni każdą najważniejszą chwilę w życiu Stelli. Jej pierwszy ząb, pierwsze kroki.

- Byłaś bardzo marudnym dzieckiem- odezwałam się, obejmując ją. Jej duże oczy spojrzały na mnie.

- Ale to akurat cecha po mamie- odezwał się Martijn, który niespodziewanie znalazł się za nami. Pokazałam mu język.

- Tak to jest, gdy masz irytującego partnera- odgryzłam się. Martijn parsknął śmiechem, okrążając kanapę i usiadł obok Stelli.

- Nie słuchaj mamy, opowiada jakieś banialuki.

Uśmiechnęłam się spoglądając na niego. I wtedy zaczęłam sobie przypominać jak to się stało, że się w nim zakochałam. Był opiekuńczy i dobry. I przy nim czułam się pewnie. Przy nim miałam stabilizację.

- Co u Charelle?- nie wiem dlaczego zadałam to pytanie. Po prostu samo wydobyło się z moich ust. Spojrzał na mnie a z jego ust zniknął uśmiech.

- Rozstaliśmy się. Tak sądzę- odparł, podnosząc się z kanapy. Mimowolnie zrobiłam to samo. Poszłam za nim do kuchni.

- Przykro mi to słyszeć. Wydawaliście się być szczęśliwi- oznajmiłam, opierając się o blat, podczas gdy on wyciągał talerze z szafki. Popatrzył na mnie z ironią.

- Prawdę mówiąc, nie sądzę byśmy byli kiedykolwiek szczęśliwi. Wiecznie się kłóciliśmy- wzruszył ramionami.

Zagryzłam niezręcznie dolną wargę. W jakiś sposób czułam się odpowiedzialna za to, że im nie wyszło. Mimo, że z Charelle zamieniłam jedynie kilka słów.

- Jesteś pewien, że się tym nie otrujemy?- rzuciłam luźno, podając mu miskę z makaronem. Liczyłam, że uda mi się go trochę rozweselić.

- Jeszcze będziesz prosiła o dokładkę- zapewnił na co parsknęłam śmiechem. Nałożył sosu na talerz i odstawił go na bok, sięgając po kolejny.

- Słuchaj, dziękuję, że z nią dziś zostałeś.

Chłopak spojrzał na mnie z ciepłym uśmiechem. Kiedyś często mnie nim obdarowywał. Trochę mi brak tych dni. Wtedy byliśmy szczęśliwi. Mieliśmy siebie i to się liczyło.

- Silvia, przecież to moja córka. Uwielbiam spędzać z nią czas. Więc jeżeli nie masz nic przeciwko, chciałbym tu zostać na kilka dni. Mogę spać na kanapie, na podłodze. Tylko proszę, pozwól mi zostać- nawet nie zauważyłam kiedy złapał za moją dłoń, jednak miło było znów czuć jego dotyk.

- W sumie trochę zaoszczędzę pieniędzy na opiekunkę- westchnęłam.

- Potrzebujesz pomocy? Wiesz, że Ci pomogę.

Pocałowałam go w policzek. Nie był to jakiś niewiadomo jaki pocałunek. To był pocałunek za pomoc. Zasłużył. Nie zdemolowali mi domu podczas mojej nieobecności.

- W piątek Stella ma bal karnawałowy w szkole. Z pewnością by się ucieszyła, gdybyś przyszedł.

- W takim razie będę. Za co się przebiera?

- Nie uwierzysz- zachichotałam, przypominając sobie sytuację sprzed kilku dni. Martijn spojrzał na mnie rozbawiony.

- Mam się bać?

- Tylko jeżeli chcesz mieć konkurentkę na rynku edm- zabrałam sztućce z szuflady.

- Nie żartuj. Chce się przebrać za dj?

Parsknęłam śmiechem.

- Nie za byle jakiego dj. Za dj numer jeden.

Martijn odwrócił się w moją stronę z zszokowaną miną. Widocznie mała chciała zrobić mu niespodziankę. A ja ją wygadałam.

- Lepiej zamów jej już koszulkę- dodałam cicho, klepiąc go po ramieniu i opuściłam kuchni, pozostawiając go nadal w szoku.

Cholera, żeby tylko się nie wygadał.

+×+×+×

- Cieknie Ci spod prysznica- oznajmił Martijn, stając przede mną bez koszulki. Mimowolnie wstrzymałam oddech. Owszem widywałam go bez koszulki ale to było kawałek czasu temu, kiedy jeszcze nie byliśmy w separacji. Dla wyjaśnienia, Martijn nie był jakoś mocno umięśniony ale jednak tych mięśni coś tam miał.

- I dlatego nie masz na sobie koszulki?- prychnęłam, przyciskając głowę do poduszki. Rozpraszał mnie stojąc taki pół nagi. A chciałam obejrzeć tylko w spokoju serial.

Na jego ustach pojawił się złośliwy uśmiech.

- Gorąco mi. A Ty widziałaś mnie w dużo gorszych sytuacjach- oznajmił, sięgając po koszulkę, która jakimś cudem leżała na fotelu. Włożył ją i usiadł obok mnie kładąc moje nogi na swoje kolana.

- Co oglądamy?- rzucił lekko, zakładając stopy na stolik.

- Odbicie twojej twarzy na ścianie jak zaraz nie zdejmiesz tych nóg- zagroziłam. Martijn tylko się cicho zaśmiał, co tylko zbyłam wywróceniem oczu. Nie miałam zamiaru tracić cierpliwości na tego idiotę.

- Jednak zaczęłaś je nosić- spojrzałam na niego zdezorientowana. Niby co zaczęłam nosić?

Szybko się wyjaśniło o co mu chodziło, gdy złapał mnie za dłoń, przyglądając się pierścionkom. Dziwnie się czułam widząc obrączkę na swoim palcu a jeszcze dziwnie czułam się widząc ją na jego palcu. Jednak byliśmy małżeństwem. Byliśmy Sylvią i Martijnem Garritsen.

- Tak, zaczęłam- odparłam, nie wiedząc co mu powiedzieć. Nie wiedziałam nawet co samej sobie powiedzieć. Moje uczucia były zawiłe.

Martijn uniósł moją dłoń i złożył na niej pocałunek.

- Nigdy nie przestałem cię kochać. Nie wiem, czy kiedykolwiek przestanę.

Lonely together ~ Garrix [ WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz