Rozdział 18

774 91 18
                                    

Sigyn ocknęła się w pokoju, w którym mieszkała gdy znaleźli ją na Jotunheimie. Już zapomniała jak wygląda, bo po wojnie z Walim przeniosła się do komnaty Lokiego, na co na początku nie chciał się zgodzić, ale w końcu uległ. Przypomniała sobie co się stało i uświadomiła sobie, że musiała zasnąć w ramionach boga psot. Była na siebie wściekła, bo obiecała sobie, że już nigdy nie chce widzieć zielonookiego na oczy. To były jednak tylko marzenia. Była długowieczna, a Loki był jej najlepszym przyjacielem i choć bardzo się starała nie potrafiła tak po prostu o nim zapomnieć. Gdy trzymał ją w ramionach...
- Dość Sigyn! - skarciła się - Nie zapominaj co ci zrobił. Unikał cię, okłamywał...ale teraz był przy tobie i...Nie! Ogarnij się dziewczyno!
Zaśmiała się mimowolnie słysząc midgardzkie słowo z własnych ust.
Loki już by miał cierpienie wymalowane na twarzy - pomyślała.
Wyszła z łóżka, ubrała się w zostawione przez służbę ubranie i wymknęła się z pokoju. W pałacu było niesamowicie cicho. Musiało być pewnie koło szóstej i znała tylko jedną osobę, która była na nogach o tej godzinie. Westchnęła i ruszyła w stronę komnaty Loka.

***
Usłyszałem niepewne pukanie do drzwi. Odłożyłem grzebień i ruszyłem by otworzyć. Byłem zdziwiony, bo była dopiero szósta, a tylko ja w zamku budziłem się tak wcześnie. Moja zaskoczenie było jeszcze większe  gdy zobaczyłem Sigyn.
- Nie śpisz już- stwierdziłem - Coś się stało?
- Nie, po prostu już wstałam.
- Uhm.
Oboje czuliśmy się niezręcznie. Zaprosiłem dziewczynę do środka, a ona usiadła na łóżku. Wtedy właśnie obudził się Jormi przykuwając jej uwagę.
- Jaki słodki! - pisnęła i chwilę później głaskała węża po śliskiej skurze - Skąd go masz?
- To ten sam wąż, którego widziałaś jako ośmiolatka- odparłem.
- Tamten był większy, o wiele większy.
- Zmniejszyłem go.
- A on przypadkiem nie zginął?
- Też tak myślałem.
Lin nie była wysoka. Miała może 168 cm i dlatego przy dwumetrowym wężu wyglądała na bardzo drobną.
Gad za to wyglądał na zadowolonego, a ja zacząłem się śmiać.
- Uważaj, bo jak go będziesz tak rozpieszczać to ci nie da spokoju.
Lin również zaczęła się śmiać, ale szybko spowarzniała.
- Co do wczoraj...
- Lin...Sigyn nie musisz nic mówić jeśli nie chcesz- powiedziałem.
- Dziękuję, bo chciałabym najpierw sama zrozumieć co się stało.
- Rozumiem. Zjesz z nami śniadanie?
- Chyba wolałabym najpierw zobaczyć się z siostrą.
- Uhm.
Białowłosa przestępowała nerwowo z nogi na nogę. Wiedziałem, że chce coś jeszcze powiedzieć, ale nie zamierzałem jej pospieszać.
- Loki?
- Tak?
- Ja..dziękuję.
- Za co? - zdziwiłem się.
- Że nie zostawiłeś mnie kiedy cię potrzebowałam - wymamrotała.
- Byłem ci to winien.
Skinęła głową lekko zasmucona. Widać spodziewała się innej odpowiedzi. Pożegnała się szybko i wyszła, a ja westchnąłem.
Ona mi tego nie wybaczy.

Nowe życie - Loki [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz