Rozdział 4.

57 7 2
                                    

Podczas jazdy Romumus próbował jakoś inteligentnie zagadać Basię, jednak ona wciąż uciekała myślami do Maskata oraz jego podarunku.

W pewniej chwili wieśniaczka zdała sobie sprawę z dość niepokojącego faktu. Mianowicie, od chwili gdy pierwszy raz ujrzała rycerza, jego proste włosy coraz bardziej zaczęły się kręcić. Postanowiła to jednak przemilczeć.

W trakcie, gdy Romulus komentował pogodę, Basia ujrzała w oddali sylwetkę jakiejś postaci. Była ona niewyraźna i nieruchona, a w ręce coś trzymała. Kobieta przestraszyła się. W tym momencie ześlizgnęła się z konia i upadła na ziemię. Niefortunnie uderzyła głową o kamień i straciła przytomność. Niczego nieświadomy Romulus pojechał dalej, komplementując kształty chmur.

***

Tajemniczy mężczyzna podszedł do Barbary dokładnie ją oglądając. Wiedział, że znalazł właściwą osobę. Jego podręczna walizka, która zwykle była zablokowana kodem, teraz była otwarta. Znajdowało się tam mnóstwo gadżetów począwszy od paralizatorów po broń palną. Nie zwlekając ani chwili, wydobył z torby chip. Wbił Basi długą strzykawkę w miejsce między żuchwą a gardłem. Mała lampka świeciła od czasu do czasu w okolicach szczęki wieśniaczki, ale jej umiejscowienie zapewniało go, iż kobieta tego nie zauważy. Ustawił jeszcze szybko lokalizacje dziewoji na GPSie. Wiedział, że może się ona w każdej chwili obudzić.

Basia powoli otworzyła oczy. Nie była pewna gdzie jest i co tu robi. Gdy wzrok jej się wyostrzył, rozpoznała okolicę. Zauważyła kogoś jeszcze. Był to nieprzeciętnej urody mężczyzna. Jego oczy osłonięte były czymś czarnym, co spoczywało na jego nosie. Na głowie nosił nakrycie z rondem oraz z trzema białymi paskami. Ubrany był w czarny garnitur, a w butonierce schowany miał pistolet, który jednak trochę wystawał. Pod ręką miał tajemniczą walizkę tego samego koloru.

Przez chwilę Basia wpatrywała się w nieznajomego. Po niedługim czasie jego postać zaczęła się rozmywać i zniknął w szarej mgle tak szybko, jak się pojawił, pozostawiając kobietę w osłupieniu.

"Wow, ale miałam dziwny sen."

***

Mimo pulsującego bólu w okolicach kości potylicznej i ogarniającego ją zmęczenia, resztkami sił doczołgała się do bram stolicy Królestwa.

Wtem poczuła kłucie i swędzenie w szyi oraz mdłości. Zakręciło jej się w głowie. Oparła się więc o kamienny mur. Niespodziewanie zmaterializował się przed nią człowiek. Basia spanikowała, ponieważ nigdy nie widziała czegoś podobnego. Myślała, że jej się to wydawało, jednak osoba nie znikała, przyglądała się jej jeszcze uważniej. W pierwszej chwili wieśniaczka stwierdziła, że to jakaś czarna magia. I wtedy ją oświeciło. Ta postać. Ten człowiek. To jego widziała zanim spadła z konia Romulusa oraz po tym, jak się ocknęła. Ten ktoś ją ewidentnie śledził.

Chciała zacząć uciekać, ale wtedy ta osoba przemówiła:

- Nadszedł czas, Barbaro.

- Słucham? - rzekła spanikowana.

- Tutaj zaczyna się twoje nowe życie. Zapomnij o przeszłości. Tym razem możesz być szczęśliwa.

- Ja nie wiem o co ci chodzi..

- Już niebawem to zrozumiesz. - odpowiedział - teraz posłuchaj mnie uważnie.

- Nie! Nie chcę cię słuchać! Dlaczego mnie śledzisz?! Zostaw mnie w spokoju!

Do oczu wieśniaczki napłynęły łzy. Jej życie zaczęło się diametralnie zmieniać. I choć wiedziała, że nie ma po co wracać do domu, to tęskniła za tym, co było kiedyś. Od chwili poznania Maskata jej życie obróciło się o 180 stopni.

Pognała przed siebie nie wiedząc nawet, dokąd zmierza. Wiedziała, że książę na nią czeka i ona też chciała się z nim zobaczyć. Najpierw jednak musiała znaleźć drogę do zamku, co nie było takie proste, ponieważ stolica Królestwa była bardzo duża.

Po kilkuminutowym błądzeniu po mieście, wieśniaczka trafiła do jednego z mroczniejszych zakamarków królestwa. Było to miejsce, gdzie na lewo handlowano różnorodnymi, najczęściej nielegalnymi towarami, sprowadzanymi z Wypizdowa Mniejszego. Wzdłuż ulicy stali ludzie ze zdeformowanymi twarzami. Wydawało jej się, że patrzyli na nią z wrogością w oczach. Czuła się niekomfortowo, gdyż niektórzy  szeptali coś między sobą. Spotkała również takich, którzy nosili na głowach głębokie kaptury. Przemykali koło niej niczym cienie. Na środku uliczki dwie kobiety ważyły dziwny, parujący wywar. Basia przeszła obok kobiety, ubranej w czarną, długą suknię. Dama wyciągnęła ku niej ręce, a z jej ust wylewała ciemna ciecz. Zaczęła powoli zbliżać się do niej. Do uszu dziewczyny dotarł przerażający szept:

- Krwi...

Wtem obok Basi pojawił się pewien mężczyzna. Był on wysoki oraz bardzo muskularny. Widząc, że może ona zostać kolejną ofiarą, sprawnym ruchem odciągnął wieśniaczkę na bok. Otoczył ją ramieniem i wciąż przestraszoną zaprowadził z dala od kobiety. Kiedy Basia w miarę uspokoiła się, wybawiciel zadał pytanie:

- Nie wyglądasz mi na tutejszą. Skąd przybyłaś?

Dopiero wtedy podniosła na niego zlękniony wzrok. Od razu w oczy rzuciła się jej jego połyskująca w blasku księżyca, łysa głowa. Była ona w jej mniemaniu bardzo niezwykła, wynikało to zapewne z tego, że nigdy w swoim życiu nie spotkała łysej osoby. Z trudem powstrzymała się, aby nie przejechać palcami po jej gładkiej powierzchni.

- Pochodzę z Abu Zabiówki - powiedziala niepewnie.

Na twarz mężczyzny momentalnie wstąpił szatański uśmieszek. Handlował on nielegalnymi odżywkami do włosów oraz mięśni i upatrzył sobie w Basi kolejną, naiwną klienkę.

Kroniki Wszynyszynowa Wielkiego Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz