-Aleksandretta - proszę. ❤
Z reguły kiedy Daichi przychodził do pracy praktycznie nie było żadnych ludzi, może pojedyncze studenckie jednostki kupujące kawy na wynos. W zasadzie najbardziej tłoczno było wieczorem, kiedy ludzie wracali z pracy i uczelni, spragnieni, głodni, czasem wszystko na raz. Tego późnego popołudnia Sawamura miał tak pełne ręce roboty, że zastanawiał się czy nie dać dyla i nie wcisnąć komuś swojej roboty.
Zrezygnowany przeczekał chwilowy nawał ludzi i zamówił sobie cappuccino, siadając przy jednym ze stolików, który na szczęście nie był zajęty. Jeszcze.
- Wolne? - usłyszał nad głową nieco zatkany głos.
Podniósł ciężki od zmęczenia łeb i zmierzył szarowłosego mężczyznę wzrokiem, od niechcenia wskazując mu dłonią miejsce naprzeciwko siebie.
Z ciekawości zerknął na faceta znad swojej kawy, dostrzegając ślady po łzach na jego czerwonych od zimna policzkach.- Stało się coś? - zapytał wprost sięgając po papierową chusteczkę ze stojaka i podając ją obcemu towarzyszowi.
Zdziwiony mężczyzna zmusił się do czegoś na kształt uśmiechu i wzruszył ramionami, starając się nie pokazać po sobie, że cokolwiek go dręczy. Zwłaszcza przed drugą osobą. Otarł nos w podsuniętą chusteczkę i naciągnął rękawy swetra na dłonie, wpatrując się w kelnera.
- Rozstanie, to nic szczególnego - powiedział. - Minie trochę czasu i będzie lepiej.
Daichi przez chwilę się wahał jednak wreszcie wyciągnął dłoń w kierunku chłopaka licząc na uścisk.
- Daichi. - przestawił się z szerokim uśmiechem.
Speszony klient rzucił okiem na wysunięte w jego stronę palce i finalnie pozwolił sobie na mocną wymianę uścisków. Rzadko bywał do tego stopnia odważny by rozmawiać z obcymi i się aż tak spoufalać.
- Sugawara. - odparł niepewnie.
Po tym natychmiast zabrał rękę i żeby nie musieć patrzeć na kelnera wlepił wzrok w kartę. Był żywym dowodem na to jak człowiek po rozstaniu może sie bardzo zmienić. Z osoby towarzyskiej i pełnej energii stał się przygaszony, wręcz odsunięty od wszystkich.
Po odrobinę ciszy i świętego spokoju przychodził więc tutaj, do jednej z najbardziej klimatycznych knajpek w centrum miasta.- Zaraz wrócę. - oświadczył nagle brunet.
Zazwyczaj kończyło się to w ten sposób, że nie wracał nikt. Dlatego Sugawara był gotowy po prostu wyjść, wrócić do domu i zaszyć się pod kocem. Kiedy jednak Daichi wrócił, ku szczeremu zdziwieniu Sugi, niósł ze sobą talerzyk z ciastem i cappuccino w małej, czarnej filiżance.
- Na koszt firmy, ja muszę wracać do pracy. Smacznego i nie smuć się już. - powiedział na odchodne rzucając Koushiemu zadowolone spojrzenie na co ten tylko wydał z siebie cichy pomruk zdezorientowania.
Spojrzał na filiżankę i zaraz podniósł ją widząc pod spodem małą, złożoną w kostkę karteczkę. Rozłożył kartonik, z każdym odczytanym słowem czując jak na jego twarz wpływa coraz to gorętszy rumieniec. Odsunąwszy na bok kawałek papieru zerknął w stronę bruneta przemieszczającego się sprawnie za barem i uśmiechnął się do własnych myśli.
Trochę czasu minęło nim zdecydował, że zadzwoni do Sawamury, chciał go nieco potrzymać w niepewności, zresztą pośpiech dla tak świeżej znajomości nie był wskazany.
- Długo kazałeś na siebie czekać. - mruknął na przywitanie Daichi co w Koushim uruchomiło kilka odpowiedzialnych za szybsze bicie serca trybików. Przełknął nerwowo ślinę i odetchnął, licząc do dwudziestu w głowie.
- P-przepraszam. Dzwonię, żeby spytać co robisz dzisiaj wieczorem? - Sugawara starał się, naprawdę, brzmieć odważnie i robić wszystko by głos mu się tak nie trząsł. Nie chciał wyjść na głupka.
Daichi wyczuwając napięcie ze strony Sugawary sam postanowił podjąć dalszą część tematu.
- W zasadzie nic ciekawego, kończę robotę o dwudziestej trzeciej, potem najpewniej pójdę spać.
- Masz ochotę się ze mną umówić? - wypalił ni stąd ni zowąd Koushi natychmiast żałując, że się na to zdobył. Co sobie teraz Daichi pomyśli?
- Czy to propozycja randki? - podchwycił cwaniacko Sawamura tym samym znów potwornie zawstydzając Koushiego. Szarowłosy był bliski płaczu, do cholery co się z nim działo?
- Uważaj to za co chcesz...
- Dobrze więc, zgadzam się pójść z Tobą na randkę, Koushi.
Z wrażenia Sugawara aż usiadł. Po pierwszy w życiu był na tyle silny, by nie spanikować i nie wyłączyć się w czasie trwania rozmowy.
Był z siebie dumny.
Na randkę Daichi zabrał go na szejka i frytki. Mało to wyszukane, ale tego właśnie chciał Koushi: naturalnej, luźnej atmosfery, a nie siedzenia w restauracji gdzie zawsze było pełno osób i gdzie nie czuł się dobrze.
- Nie lubię być przesadnie romantyczny, więc w sumie od razu spodobał mi się Twój pomysł. - zaczął Daichi chcąc jakoś przerwać ciszę, która między nimi zaległa.
- Dziękuję, że się zgodziłeś. Miałem już dosyć siedzenia w domu i ciągłego rozpaczania. - zamruczał Koushi siorbiąc swojego szejka z kubka i nie spuszczając przy tym wzroku z Sawamury, który bacznie mu się przyglądał.
- To ja dziękuję, Koushi. - odparł łagodnie Daichi. - Dawno nie korzystałem z dnia wolnego od pracy w taki sposób.
Zawstydzony Koushi nagle wstał i przesiadł się na miejsce przy Sawamurze, żeby było im się lepiej porozumiewać. Po wypiciu jeszcze kilku szejków i zjedzeniu dwóch opakowań frytek uznali obaj, że pora zmienić lokal. W ten oto sposób... wylądowali w parku.
Cicho, niemalże pusto. Intymnie.
Idąc ramię w ramię, mocno oświetloną alejką, zerkali na siebie niepewnie, jak nastolatki bojące się, że ktoś może ich w każdej chwili przyłapać. I to Daichi jako pierwszy puścił w ruch całą tą lawinę uczuć kiedy zdecydował, że chce pocałować Koushiego, tu i teraz.
- Daichi... smakujesz czekoladą... - wymruczał zaskoczony tym wszystkim Koushi wsuwając palce w czarne włosy przyjaciela i opierając czoło o jego skroń. Przymknął oczy kiedy znów Sawamura skradł mu pocałunek i odwzajemnił go już pewniej, bardziej śmiało. Po jego ciele rozchodziło się stopniowo przyjemne ciepło, które nie zniknęło nawet gdy Daichi oderwał się od jego nabrzmiałych warg, by po dolnej przesunąć kciukiem. W świetle latarni jego oczy wyglądały jak dwa drogocenne kamienie.
- Smakujesz szczęściem, Koushi. Zostań ze mną.
Daichi nie nalegał, jedynie wysuwał sugestię. I to od Sugi zależało jak to wszystko się potoczy...
***
Sugawara pchnął drzwi do lokalu i wszedł natychmiast do środka wyszukując wzrokiem swojego partnera, który krzątał się za ladą nim go nie zobaczył. Rzucił ścierkę na blat po czym wybiegł mu na spotkanie, chwytając go mocno w pasie. Koushi wtulił się ufnie, niczym pies, w Sawamurę i ku niezadowoleniu niektórych panienek, pocałował go w policzek uśmiechając się jak dziecko.
- Czym będziesz smakować dzisiaj, Koushi?
- Tobą. Od teraz. Na zawsze.
Czasem mimo wszystko warto się przełamać i dać szczęściu szansę.