11

299 25 0
                                    

Ubrałam się, umyłam zęby i zeszłam na dół. Starałam się unikać wzroku rodziców. Wszystko jedno czy z nimi, czy bez nich, muszę pojawić się na tym meczu...

-Akkie, proszę - zwróciła się do mnie mama - przemyśl to jeszcze. 

Nie chciałam jej słuchać

-My na prawdę nie chcemy cię stracić, skarbie - rzekł tata.

Teraz miałam pewne wątpliwości. Tyle czasu zmagałam się z chorobą. Tyle łez, udręk, cierpień i bólu. Taka szansa. Mogę ją tak łatwo zaprzepaścić. Zrobiłam się spokojniejsza.

-Może macie rację - stwierdziłam - Faktycznie trochę przesadzam... Ale musicie mnie zrozumieć. Ten mecz jest grany dla mnie. Wszyscy mnie tam wyczekują. Do tego Joep ma dla mnie...

-Joep? - zdziwiła się mama - To ten chłopak z którym się biłaś? Jesteście największymi wrogami?

-Mamooo - przewróciłam oczami - Zmienił się. Teraz już się lubimy.

Nie byłam pewna czy powinnam to mówić.

-O której jest w ogóle ten mecz? - tata kończył pić herbatę.

-O 15.30. - odparłam - mam ponad 3 godziny. Do tej pory obiecuję, że będę uważać i odpoczywać. Prooosze Was, tak bardzo mi na tym zależy...

-Oj no, już dobrze, w porządku - odpowiedziała mama - ale będziemy przez cały czas przy tobie.

Lepsze to niż nic.

-Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję Wam! - mocno ich uściskałam.

Była dopiero 11.10. Czas dłużył się niemiłosiernie. Tylko leżałam, myślałam i nuciłam. Nie miałam ochoty tak dłużej. Chciałam się przespacerować.

Rodzice akurat oglądali telewizję. Bardzo uważnie wyszłam przez przedpokój. Ubrałam bluzę, buty, otworzyłam drzwi. W końcu! Świeże powietrze, słońce, lekki wiaterek i śpiew ptaków. Dużymi krokami zbliżało się lato. Z jednej strony to moja ulubiona pora roku - brak zadań, siedzenia w szkole, czas odpoczynku i zabawy. Z drugiej strony - rzadkie spotkania z przyjaciółmi. Do tego, po najbliższych wakacjach, musimy pójść do liceum. Jakie szczęście, że wszyscy do tego samego. Nawet Joep, który ma z nas najlepsze wyniki, uczy się najwięcej i zasługuje na wyższy poziom, ale zdecydował jak zdecydował. W sumie nawet się z tego powodu cieszę...

11.30. Słońce coraz bardziej przygrzewa. "Zawsze musi być ktoś przy tobie" - słowa lekarza. Zaczęłam wracać do domu. W końcu rodzice musieli się chyba martwić...

Otworzyłam drzwi. W przedpokoju już stali rodzice. Trochę smutni i zmartwieni. Nie chciałam do tego doprowadzić.

-Córciu - rzucili się na mnie - Gdzieś ty była?

-Na spacerze. Nie byłam daleko. Uważałam na siebie.

-Nigdy więcej czegoś takiego - surowo popatrzyła na mnie mama.

-Przepraszam. 

Poszłam do pokoju. Wyjęłam komórkę i zadzwoniłam do Elise. 

-Cześć Elise -odezwałam się - Jak tam ?

-Wszystko dobrze. A u ciebie?

-Właśnie byłam na spacerze. Wiesz, że o mały włos i rodzice nie puściliby mnie na mecz?

-Na prawdę?- zdziwiła się - Chociaż, Akkie. Wiesz, że tylko się martwią. 

-Ale doskonale też wiedzą, że to moje marzenie. Szkoda, że nie mogę w nim zagrać

-W swoim życiu na pewno zagrasz jeszcze milion meczy. 

-Tak myślisz?

-Jasne. Jesteś najlepszą piłkarką jaka może istnieć.

-Dzięki Elise. Co robisz?

Modliłam się przed meczem, żebyśmy wygrali. O 14.30 idziemy na rozgrzewkę i ostani raz przećwiczyć przed meczem. Myślisz, że będziesz mogła wpaść?

Interesujące pytania. Bardzo chciałabym, ale rodzice...

-Spytam się jeszcze rodziców, ale myślę, że tak.

-Super! Spotkamy się w parku przed szkołą?

-Okej, za 2 godziny .

-Do zobaczenia.

-Papa.

Od razu wybiegłam na dół.

-Mamo, mamo, mamo! 

Mama przybiegła do mnie

-Co się stało?

-Elise będzie w parku o 14.00. Możemy pójść razem na rozgrzewkę

Mama zrobiła niepewną minę. Obawiałam się najgorszego.

-Dobrze, ale pójdę z Tobą.

-Mamo...

-Będę szła z tyłu. Nie będę Wam przeszkadzała. 

-No dobra...

Przynajmniej tyle. 

Właśnie szłyśmy z mamą w stronę parku. Elise już tam czekała. Pobiegłam do niej.

-Akkie! Jesteś!

-No jasne, że jestem. Uściskałam ją. W tym momencie ujrzałam za nią Eve...

________________________________________________________

Jak tam kochani? Trochę mnie nie było, ale rozumiecie: nauka i te sprawy. Mam w planach pisać drugą książkę. Postanowiłam, że gdy zobaczy to 50 osób zabieram się za pisanie. Papaaa! 


Gdyby jednak...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz