Rozdział 29

9.4K 366 86
                                    

Chris to zauważył i objął mnie od tyłu, mocno przyciągając do siebie tak, że nasze ciała się stykały.

-Tak właśnie, Wiktoria...powinienem to zrobić.- wymruczał do mojego ucha przegryzając płatek, przez co cicho jęknęłam. Zaczął błądzić swoimi dłońmi po moim ciele, prawdziwa ja dałaby mu z liścia w twarz, ale teraz w tym momencie nie byłam sobą i cholernie podobało mi się to, co teraz się dzieje i za żadne skarby nie chciałam tego przerwać.

Chris zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi, czasami lekko ją przegrywając przez to wydobywałam z  siebie ciche jęki. Za każdym razem, kiedy to robiłam czułam jego wzwód, który wbija mi się w pośladki.

-Przeproś, jeśli nie chcesz żebym wziął cię tu i teraz.- powiedział zachrypniętym głosem.

Bardzo szybko oddychałam i nie mogłam wydobyć z siebie ani jednego słowa.

Nawet gdyby mi się udało, nie chciałam tego powiedzieć, bo wtedy skończyłoby się to, co właśnie teraz się dzieje.

-Przeproś, bo nie wytrzymam.- powiedział nieco ostrzejszym tonem, ale nadal zachrypniętym.

Jego dotyk sprawia, że brakuje mi tlenu.

Cholera, cholera, cholera, chcę go, chcę go tu i teraz. I nie wiem czy naprawdę tak uważam, czy po prostu jestem zbyt napalona.

-Chris...- wykrztusiłam z siebie.

-Yhm...- zamruczał, bo mu tak samo jak mi, ciężko było wydusić jakiekolwiek słowo.

-Przepraszam, choć wcale tego nie żałuję.- powiedziałam i jednym ruchem odwróciłam się do niego tak, że patrzyliśmy sobie w oczy.

Chris spogląda na mnie nieodgadnionym wzrokiem, który trudno było mi zrozumieć i dostrzegam w jego czarnych oczach Iskierki...

Czyżby on... nie, to nie możliwe.

Skanuje jego twarz, aby dostrzec cokolwiek, chociażby najmniejszy gest, który utwierdziłyby mnie w moim przekonaniu. Niestety niczego nie mogę dostrzec. Albo jestem głupia i za dużo sobie wyobrażam albo  po prostu jest bardzo dobrym aktorem.

- Wszystko okej?- pyta rozbawiony wyrywając mnie tym samym z pożerania go wzrokiem.

-Umm tak.- mówię speszona i oddalam się do niego. Unikając kontaktu wzrokowego... - nie rozumiem tylko jednego... Dlaczego ludzie są na ciebie tak wrogo nastawieni?Dlaczego próbują każdego manipulować i  nastawiać przeciwko tobie...

-Dlaczego?- zakpił.- powiem Ci dlaczego, bo mają rację Wiktoria! Kto normalny biję się w nielegalnych walkach? Kto normalny bierze udział w wyścigach? Kto normalny należy do...- przerwał, ale wyraźnie chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zdał sobie sprawę z tego, że nie powinien.

- Należy gdzie Chris? Gdzie? Jeśli uważasz, że mają rację i bardzo Ci zależy na tym żebym zmieniła o tobie zdanie, to dokończ!- powiedziałam wyraźnie zdenerwowana.- pozwól mi ich zrozmieć, bo jak na razie uważam inaczej!

-Gdybym ci to powiedzał, musiałbym cię zabić. -powiedzał lodowatym tonem, a ja czułam że mówi poważnie.

Szczerze? Nie bałam się. Każda rozsądna osoba na moim miejscu, by się zamknęła, ale nie ja... czuję się przy nim bezpieczne, a to coś znaczy...

- Masz na to dobrą okazję... nikt nas nie widzi, nie słyszy, czego chcieć więcej. - powiedziałam podchodząc do niego bliżej.- zrób to, pokaż mi jaki jesteś niebezpieczny!

Chirs tylko na mnie patrzył i nie zamierzał nic robić ani mówić.
Nasze twarze dzieliły dosłownie milimetry, spojrzałam mu prosto w oczy i szepnełam w wargi:

-Oboje wiemy, że byś tego nie zrobił.- powiedziałam i delikatnie się od niego odsunęłam. Nie wiem skąd u mnie ten nagły przyrost odwagi, ale podoba mi się to.

Chris niespodziewanie szybko złapał mnie w talii i przyciągnąć do siebie jeszcze bliżej niż przed sekundą.

-Dlatego nie mogę ci tego powiedzieć.- wyszeptał mi prosto w wargi tak jak ja zrobiłam to wcześniej. Tylko, że tym razem straciłam swoją pewność siebie.-musimy już wracać.- powiedział już normalnym tonem i puścił mnie z objęć po czym udał się za kierownicę motorówki.

Na szczęście udało nam się odłożyć klucze z powrotem na miejsce. Wyjechaliśmy z plaży niezauważeni. Wracaliśmy w ciszy, byłam cała mokra. Z resztą tak samo jak on... Teraz  dokładnie mogłam przeanalizować jego słowa w których słyszałam szczerość? Za każdym razem, kiedy się z nim spotykam pragnę poznać go jeszcze bardziej i nie widzę w tym żadnych zahamowań...
Nie wiem czy mi się wydaje, ale... chyba się w nim zakochuje...

Pov Chris

Wiktoria wyszła z mojego auta bez słowa, a ja wiem, że to co się dzisiaj stało nie miało prawa mieć miejsca. Ale za każdym razem, kiedy mówię już, że się z nią nie spotkam, wymiękam prędzej czy później nadal do niej wracając.  Dziwnie się z tym czuje, ale gdy jestem obok niej nagle wszystko inne przestaje mieć sens. Nie mam pojęcia, co ona we mnie takiego widzi, że nie chcę zmienić o mnie zdania, mimo że całe miasto uważa mnie za niebezpiecznego typa.

                                             
                                    ***

Gdy już zmieniłem mokrą bluzkę w aucie, na szczęście kilka dni wcześniej zostawiłem tu zwykły t-shirt,  wszedłem do domu pierwsze, co zobaczyłem to chłopaków siedzących na kanapie. Po zatrzaśnięciu drzwi wszystkie pary oczu skierowały się na mnie.

- Gdzie ty stary się spodziewałeś, że telefonu nie odbierasz? - zapytał Matt.

-Musiałem coś załatwić, a co jest?-pytam.

-Zadzwonił do nas Ben mówi, że nie mógł się do ciebie dodzwonić, więc powiedział nam, że w piątek masz walkę.- powiedział Evan.

-Zajebiscie... to spotykamy się tam gdzie zawsze?- pytam.

-Jasne.- opowiadają chórem, oprócz Dyalana.

-Mnie nie będzie.- powiedział nawet na mnie nie spoglądając.

-A to niby czemu?-pytam.

-Mam bal...

-Uuu no tak bal ostatnich klas. Noo Pochwal się jaką laskie zaprosiłeś...- powiedział rozbawiony Olivier.

Dylan odwrócił wzrok od telewizora spoglądając na niego, a następnie kątem oka spojrzał na mnie, po czym powiedział.

-Ide z Wiktorią.

Na jego słowa momentalnie moje mięśnie się spieły, ręce zacisnąłem w pięść.

Czemu ja tak reaguje?

Matt  spogląda na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, ale mam to w dupie.

-Dylan chodź na chwilę na górę.- mówię i kieruje się na schody. Ten nic nie odpowiedział nie reagując na moje słowa, lecz po chwili wstał z miejsca i poszedł za mną. Wszedłem do jego pokoju, a po chwili Dylan również się w nim znalazł.

- Dobra stary, jeszcze oficjalnie nie zakończyliśmy tego zakładu, więc to najwyższy czas aby to zrobić.- odzywam się pierwszy.

Dylan jedynie zaśmiał się w dość dziwny sposób.

-Co się stało, że jedynak zmieniłeś zdanie? Przecież ty zawsze doprowadzasz sprawy do końca!- zakpił.

-Powinieneś się cieszyć... właśnie o to ci chodziło prawda?

-Tak tak... jasne.- zakpił -powiedz czemu tak nagle zmieniłeś zdanie?

-Powiedzmy, że ją polubiłem... nawet bardzo.-powiedzałem i ruszyłem w kierunku wyjścia.

-Podoba mi się ona Chris...-powiedział nagle, a w jego głosie mogłem dostrzec powagę.

-To mamy problem, bo mi też.- powiedziałem i wyszedłem z pokoju.

Poprawione przez: @cvtiepie97

Wybór Życia ❤ W.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz