#4

33 5 0
                                    

  - Do zobaczenia, panno Rizzoli - powiedział nauczyciel żegnając nastolatkę na werandzie jak w każdy poniedziałkowy wieczór.

  - Do widzenia - odparła próbując powstrzymać łzy i przy tym zaciskując pięści.

  Ruszyła ku furtce, wiedziała, że nadal jest obserwowana, zawsze tak było. Po usłyszeniu charakterystycznego dźwięku towarzyszącemu zamknięciu drzwi, odetchnęła z ulgą. Zboczyła w przecinającą jej drogę uliczkę, a tam usiadła na pniu ściętego drzewa, na którym siada co tydzień, w poniedziałki, już od 5 miesięcy i jak zawsze zaczynała płakać. Bardzo dobrze wie, że nie powinna tego robić, ale teraz jest już za późno, a ona jest zbyt słaba, żeby się przeciwstawić. Gdy już poczuła, że wszystkie łzy się skończyły i już nie ma czym płakać, podniosła się i ruszyła w stronę swojego, kochanego domu.

  Gdy stanęła na ganku, zaczęła szukać w swoim lawendowym plecaku kluczy. Po otwarciu drewnianych, pomalowanych na czerwono drzwi, zobaczyła niecodzienny widok, czyli ojca siedzącego na kanapie w salonie, oglądającego mecz piłki nożnej z puszką piwa w dłoni. Było to bardzo dziwne, bo zazwyczaj o tej porze siedział u siebie w gabinecie i redagował artykuł do lokalnej gazety.

- Cześć tato, ty nie w biurze? - spytała Kate zamykając za sobą drzwi.

- Za chwilę ci wszystko opowiem. Jak minęły zajęcia? - co tydzień padało to samo pytanie, na które Kate mimowolnie się wzdrygnęła.

- Tak jak zawsze - odpowiedziała z udawaną obojętnością.

- Kolejna - powiedział ojciec wpatrując się beznamiętnie w ścianę.

- Ale co, o co chodzi? - spytała zaniepokojona.

- Ofiara, skarbie. Kolejna ofiara - zamilkł.

- Chyba nie chcesz się wyprowadzać -po tych słowach ojciec na reszcie na nią spojrzał.

- Oczywiście, że chcę. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bym chciał rzucić to wszystko w cholerę, zabrać ciebie i wyjechać jak najdalej od tego pieprzonego miasta - wszystkie słowa wypowiedział bardzo wyraźnie i głośno.

- Ale? - spytała czując, że w jego wypowiedzi jest jakiś haczyk.

- Ale nie mogę. Nie mamy za co. Poza tym szef poprosił mnie o zajęcie się tematem tych „zwierzęcych ataków", zapewnia mnie, że to mi przyniesie sławę, dostanę podwyżkę i awans. Potrzebujemy tych pieniędzy, ale nie chcę nas narażać na jakiekolwiek niebezpieczeństwo - w jego głosie było słychać rozpacz.

  - Damy radę. Będzie dobrze. Przyjmij tę sprawę, może wyjdzie nam na dobre. O mnie nie musisz się martwić, dam sobie radę, tak jak zawsze - powiedział z troską w głosie.

- Masz rację córeczko. Mama byłaby z ciebie bardzo dumna. Jesteś do niej taka podobna. Opiekuńcza, zaradna, pomocna, widząca dobro w innych.... Tak bardzo mi jej brakuje... - po tych słowach zaczął płakać, a Kate przytuliła z czułością ojca. W tej pozycji przesiedzieli dobre 1,5 godziny poczym nastolatka poszła do swojego, malutkiego, ale za to bardzo przytulnego pokoju.

  Usiadła na łóżku i odruchowo sięgnęła po telefon, a na jego głównym ekranie zobaczyła powiadomienie:

Wiadomość od: Amy White

Cześć Kate, w ten piątek organizuję u siebie imprezę, integracyjną oczywiście ; ). Wpadnij jeśli masz czas!

Buziaczki, Amy

*********

Cześć! Mam nadzieję, że nowy rozdział się spodobał. Przepraszam za nieobecność. Niedługo pojawi się ciąg dalszy przygód Kate❤️

Kolejna OfiaraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz