My one & only love

109 20 3
                                    


Mroźny poranek przywitał leniwie spacerujących Paryżan swoim unikalnym pięknem. Albowiem wszystko, co znajdowało się w stolicy Francji, było uznawane za arcydzieło. Zakochane w sobie bliźniacze dusze, artyści tworzący swe nowe, niepowtarzalne dzieła oraz kobiety. Byli oni chlubą, jak również hańbą Paryża. Arystokraci pochodzący z majętnych rodzin, szerokim łukiem omijali biednych ludzi, którzy w każdy nowy dzień musieli stoczyć walkę z przeciwnościami losu. Obie klasy społeczne tworzyły między sobą straszny kontrast. Ukazywało to, że nie wszyscy ludzie byli sobie równi. Dlatego rzadko kto odważał się spoufalać z drugą stroną. Szlachta nie chciała kompromitować, pomagając mniej zamożnym, natomiast nędzarze nie mogliby stracić resztek godności, przyjmując jałmużnę. Pomimo różnic panujących pomiędzy tymi grupami, dwójka młodych ludzi, postanowiła przekroczyć niewidzialną granicę. Jeden wysoko urodzony arystokrata i drugi urodzony biedak. Dzieliło ich wiele, lecz połączyła ich miłość. Oboje pałali zamiłowaniem do sztuki, pięknych rzeczy.

Spotkanie tych, wcześniej nieznajomych, było przypadkiem. Tak jakby los chciał, aby samotne dusze, połączyły się w jedną, harmonijną całość. Gdy stali naprzeciwko siebie w małej odległości, patrzyli sobie głęboko w oczy. Jedyny dźwięk, jaki do nich docierał, był odgłos upadającego szkicownika na pokrytą śniegiem ziemię. Ciemnowłosy, dobrze ubrany chłopak schylił się, aby go podnieść. Oddając kartki oprawione w jasną oraz grubą skórę, musnął delikatnie kruchą dłoń artysty. Pochylił twarz ku szyi nieznajomego malarza. Jego wąskie usta wykrzywiały się, za każdym razem, kiedy szeptał słowa wprost do jego ucha. Odszedł, nie oglądając się za siebie. Nie mógł zobaczyć zdezorientowania szatyna, który wkrótce uciekł z małego parku, mieszczącego się nieopodal wieży Eiffla. Zniknął w tłumie Paryżan niczym zjawa.

Od ich pierwszego spotkania siebie minęło przeszło dwa lata.

W tym czasie arystokrata zyskał coś cenniejszego niż bogactwa całego świata. Został obdarowany delikatnym oraz najczystszym uczuciem, jakie znał człowiek. Przyjaźń pomiędzy nim a szatynem zaczęła się niewinnie, jednak z każdym dniem przemieniała się w coś piękniejszego. Oboje żyli nieświadomości tych uczuć, gdyż żaden nie chciał kończyć tego, co miał. Byli przerażeni wizją rozstania, dlatego cierpieli w samotności, skrywając w sercu swe tajemnice.

Mijały kolejne doby, które zmieniały się w tygodnie... miesiące, a dwoje młodzieńców stworzyło między sobą niepowtarzalną i nierozerwaną nić, która skuteczne ukrywała ich przed światem zewnętrznym.

Godziny spędzone na niekończących się rozmowach, śmiechu oraz wspólnej radości, skrywały się cicho w letniej rezydencji. Była ona ukryta przed oczyma obcych ludzi, wśród różanego ogrodu, którego piękno olśniewało każdego przechodnia. Młody czarnowłosy arystokrata, bez pamięci kochał szkice swego przyjaciela. Potrafił wpatrywać się w niego bez przerwy.

W dłoni dzierżył grafit, który płynnymi ruchami tańczył na papierze, a na nią padały cienie rzęs położonych na piegowatych policzkach. Min Seok czując na sobie jego wzrok, przypadkowy dotyk na swojej skórze odwrócił swą zarumienioną twarz, a mimowolne westchnienia kłębił się głęboko na dnie serca. Zaróżowione policzki, ciemne niczym noc oczy, w których zdawały się schować wszystkie gwiazdy. Wieczny uśmiech na ustach bruneta wprawiał artystę w stan euforii i ekscytacji. Obudził w nim uczucia, których nigdy jeszcze niedane było mu doznać. Był jego najcenniejszą muzą.

Każdy, kto mógłby obserwować jakąkolwiek sytuację kiedy byli razem, z pewnością odpowiedziałby, że tę dwójkę łączy prawdziwa miłość. Spajały ich wieczne, niezniszczalne wręcz magiczne nici, które splatały dwie dusze, pochodzące z odmiennych światów.

My one & only loveWhere stories live. Discover now