Rozdział 2.

504 20 18
                                    

Rebekah ze zdziwieniem zauważyła, że mimo tylu lat jej sypialnia wcale się nie zmieniła. Perski dywan był wciąż w takim samym nienaruszonym stanie, toaletka z wiśniowego drewna zdawała się pamiętać czasy gdy zasiadała przy niej by poprawić makijaż albo dyskretnie uronić kilka łez, pięciodrzwiowa szafa musiała być wielokrotnie przez te lata konserwowana, bo błyszczała jakby dopiero co wyjechała z salonu meblowego, wielkie okno w pozłacanej ramie wychodziło na półkolisty balkon prowadzący na ogrody posiadłości a małżeńskie łoże z baldachimem zaścielone było satynową pościelą, która pachniała jak wiosenne tchnienie. Elijah musiał mieć coś z tym wspólnego, bo na pierwszy rzut swojego wampirzego oka Rebekah nie dostrzegła ani grama kurzu czy innego śladu świadczącego o tym, że pomieszczenie to nie było użytkowane przez prawie wiek.

Nawet nie zdawała sobie sprawy jak bardzo brakowało jej tego miejsca. Zabawne, że tyle wieków tułała się po świecie uciekając przed ojcem i dopiero tutaj, w Nowym Orleanie, poczuła się jak w domu. Klaus dążył do uzyskania władzy, niejednokrotnie czyniąc ją panią i nieformalną królową, lecz patrząc z perspektywy czasu uświadomiła sobie, że nie to sprawiało, że wytrzymała z nim tyle lat. Pragnęła tylko czuć się bezpieczna i kochana i przez tysiąc lat żyła w mylnym przeświadczeniu, że przy kimś kto stanowił jej rodzinę i był tak silny może to wszystko odnaleźć. Jak mogła być tak głupia i nie zauważyć, że Klaus od dawna nie jest już Nikiem sprzed lat? Czemu nie dostrzegła jak to wszystko ją zmieniło, jak bardzo oboje się zmienili mimo, że wciąż byli pod wieloma względami bardzo do siebie podobni? Zabawne, że jako ludzie świetnie się uzupełniali i po wiekach wspólnych walk i rozlewu krwi w ciele wampirów nadal łączyło ich coś, co tak trudno określić słowami. Z jakiegoś powodu nie był w stanie się jej pozbyć nawet po tym jak wyszło na jaw, że wezwała Mikeala aby zmusić go do ucieczki. Były dwie rzeczy, których Klaus nie tolerował nigdy: nieposłuszeństwa i braku lojalności. Musiało go zaboleć, że jedyna osoba, która zdawała się go kochać bezwarunkowo przedłożyła kilka lat z Marcelem ponad ich wspólną wieczność. Po takim przewinieniu nikt inny nie uszedłby z życiem, jednak ją jakimś cudem oszczędził. Wciąż pamiętała jedne z ostatnich zdań, jakie od niego usłyszała.

"Kocham ciebie, Elijah, was wszystkich! Ale ty... Byłaś jedyną, która nigdy nie patrzyła na mnie jak na bękarta! Wiem, że jestem trudny, ale sądziłem, że znosisz to wszystko, bo mnie kochasz. Jesteśmy rodziną do cholery! Jak mogłaś tak udawać? Robiłem wszystko, żeby cię chronić przed niebezpieczeństwami i porażkami a ty odpłaciłaś mi się nienawiścią i pogardą. Nie tego się po tobie spodziewałem. Jak mogłaś wybrać jego zamiast mnie?!"

Wielokrotnie potem te słowa krążyły jej po głowie. Analizowała je zastanawiając się kiedy zatoczyli koło. Kiedy Klaus zaczął znów ujawniać swoje uczucia, kiedy znów miłość zaczęła kolidować z warunkami, jakie jej stawiał i kiedy odważyła się go tak bardzo zranić. Była taka noc, podczas której obudziła się nagle z myślą, że zmieniła się we własną matkę. Esther już raz zniszczyła swoją rodzinę, wybrała mężczyznę zamiast Niklausa i w obawie przed silniejszym chyliła czoła rezygnując z siebie. Na przestrzeni wieków Rebekah przeszła przez wszystkie te etapy. Pocieszeniem był jednak fakt, że Klausowi musiało na niej zależeć choć odrobinę bardziej niż na matce, bo w przeciwieństwie do niej nie skończyła z wyrwanym sercem.

Te myśli krążyły jej po głowie gdy kolejno rozpakowywała pokaźną walizkę. Zajęło jej to mniej niż pół godziny. Wampirza szybkość znacznie ułatwiała sprawę. Zerkając na zegarek uświadomiła sobie, że do wieczora i obiecanego spaceru z Klausem zostało dużo czasu.

"Kąpiel dobrze mi zrobi"- zdecydowała i sięgnąwszy po kosmetyczkę ruszyła do łazienki.

W wannie Rebekah spędziła ponad dwie godziny i w tym momencie była niemal zadowolona ze swojej wampirzej odporności, bo w przeciwnym razie z pewnością pomarszczyłaby się jak pieczarka. Owinąwszy się ręcznikiem wyszła do pokoju i zatrzymała się przed szafą. Po chwili namysłu zdecydowała się na ciemne dżinsy z wysokim stanem, luźną łososiową koszulę z lejącego się materiału, czarne sznurowane botki za kostkę na szpilce i kurtkę skórzaną w tym samym kolorze. Włosy wyprostowała i upięła w wysoki kucyk, zostawiając przy twarzy kulka luźnych kosmyków a oczy podkreśliła eyelinerem, nadając im nieco drapieżnego wyrazu. Właśnie kończyła nakładać błyszczyk gdy rozległo się pukanie do drzwi. Zanim zdążyła zaprosić intruza do pokoju wszedł Klaus we własnej osobie.

Klątwa Pierwotnej RodzinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz