-Powtarzam to panu kolejny raz: pacjent dalej jest na operacji i nie wiadomo kiedy się ona zakończy.
-A-al-ale...-roztrzęsiony głos Shouyou utrudniał mu jakiekolwiek porozumiewanie się, a pielęgniarka nie chciała mu powiedzieć więcej, niż on sam wie. Ze zrezygnowaniem usiadł na krzesło, od nowa zalewając się łzami.
Pomimo iż sprawcą całego zamieszania był Itami, Hinata obwiniał tylko siebie. Gdyby nie był większym cykorem, na pewno nie pozwoliłby, aby Kageyama ucierpiał. Jego stan okazał się na tyle poważny, że już od dobrej godziny trwa operacja, która ma uratować mu życie, a rudowłosy zaczął tworzyć niewiarygodne historie, co zrobi czarnowłosy kiedy się obudzi. Pierwszą z nich była wizja porzucenia Shouyou. Drugą zaś, że Tobio może w ogóle się nie obudzić. To najbardziej go martwiło, a świadomość, że w każdej chwili jego miłość życia może umrzeć, była zbyt przerażająca, aby o niej myśleć.
-Hinata?-po usłyszeniu swojego nazwiska, ze łzami w oczach podniósł głowę i spojrzał na brązowe tęczówki właściciela głosu.
-Su-suga-san...?
-Miło cię widzieć.-jego szeroki uśmiech sprawił, że Hinata poczuł się trochę lepiej, jednak usta wciąż nie chciały odwzajemnić uśmiechu-Dlaczego płaczesz? Coś się stało?
I tu powstał kolejny problem. Dwudziestotrzylatek miał do Sugawary bardzo głębokie zaufanie, jednak w takiej sytuacji nie potrafił. Być może było to spowodowane strachem, ewentualnie obawą przed wyśmianiem, ze strony starszego. Wiadomo, że srebrnowłosy nigdy czegoś takiego by nie zrobił (a już szczególnie Hinacie), ale rudowłosy ma na sobie zbyt dużo resji, aby to sobie przypomnieć.
-Jest z tobą Kageyama?-po tym pytaniu pokręcił przecząco głową i wskazał palcem drzwi, za którymi znajdował się korytarz i sala operacyjna. Koushi nie musiał zgadywać, o co mu chodzi.-Opowiedz co się stało.
-N-nie po-potrafię...
-Ale co dokładnie się stało? Chorował na coś? Napadli was? Miał wypadek?
-T-to dru-drugie...
-Musicie iść na policję!
Hinata znów zaprzeczył głową, a w jego oczach na nowo pojawiły się łzy. Sugawara zareagował od razu, siadając obok i przytulając go. Nie były to może ramiona Tobio, który młodszy tak uwielbiał, ale dzięki temu powoli się uspokoił.
-Nie martw się tym. Jestem pewien, że nic mu nie będzie.
Słone łzy zaczynały skapywać po policzkach Hinaty, a Suga zaczął głaskać go po miękkich włosach. Na razie starszy mógł tyle zrobić, do skończenia operacji. Gdy przekraczał próg szpitala, w ogóle nie spodziewał się, że spotka go taka niespodzianka. Oczywiście przejmował się stanem zdrowia Kageyamy (nie tak bardzo jak Shouyou) i zamierzał zostać w szpitalu, tak długo, dopóki obaj nie dostaną pełnych informacji od lekarza. Nawet jeśli będzie musiał wydobyć je siłą.
-Przepraszam bardzo, ale czy to pan wezwał karetkę do pacjenta z raną brzucha?-nie wiadomo skąd przed nimi pojawił się starszy mężczyzna. Strój miał raczej normalny, ale w żadnym stopniu nie przypominał lekarza, jak twierdził starszy.
-Ta-tak, to by-byłem ja! U-ura-uratowaliście go?! -jakby za sprawą magicznej różdżki, wcześniej załamany rudzielec nagle odzyskał całą energię.
-Robiliśmy co w naszej mocy i...
-Chce pan powiedzieć, że umarł?!-milczący Sugawara wstał z krzesła i zaczął niebezpiecznie zbliżać się do starszego mężczyzny.
-N-nie to chciałem zasugerować. Chodziło mi o to, że...
-Jest w śpiączce i nigdy się nie obudzi?!
-Jak matkę kocham, niech pan da dokończyć!-Sugawara z rumieńcami na policzkach wrócił na swoje miejsce a rudowłosy cicho, wręcz niesłyszalnie zaśmiał się. Siwowłosy poprawił swój krawat i znów zwrócił się do Hinaty.-Na szczęście w porę udało nam się zatamować krwawienie, więc pacjent PRZEŻYŁ.
-Mo-można do nie-niego pójść?
-Niestety nie ma chwilowo takiej możliwości, ale może pan przyjść jutro.
Z tymi słowami Shouyou zaczął wychodzić ze szpitala, ignorując nawoływania Sugawary. Chciał jak najszybciej wrócić do domu i położyć się spać, jednak doskonale wiedział, że ta noc nie pewno nie będzie dla niego dobra.
***
Światło popołudniowego słońca padało na śpiącą twarz mężczyzny, a sam czarnowłosy starał się otworzyć oczy. Nie wychodziło mu to najlepiej (głównie przez światło), ale kiedy w końcu mu się to udało, pierwszym co zobaczył był biały pokój i mnóstwo urządzeń, które pikały coraz głośniej. Przez chwilę starał sobie przypomnieć, co się wydarzyło, ale zbyt mocno bolała go głowa, tak samo jak mniejsza część podbrzusza. W mgnieniu oka spostrzegł, że jego dłoń trzymana jest przez mniejszą. Spojrzał na właściciela dłoni, którym okazał się być Hinata. Spał, jego głowa opierała się o ścianę, a przydługie kosmyki włosów opadały na zamknięte oczy, które wydawały się podkrążone.
Z tego, co Kageyama zdążył zauważyć, znajdował się w szpitalu. Jednak wciąż pozostawało pytanie, jak długo tu przebywa, a skoro pewnie od dłuższego czasu tu siedzi, Shouyou na pewno przy nim był. Oznaczało to, że mógł przebywać tu dni i noce. Z jednej strony ucieszył go fakt, że tak się o niego martwi, ale rudowłosy musiał także dbać o siebie, a znając go na pewno nie odżywiał się w tym czasie regularnie.
Czarnowłosy poprawił się na łóżku i najdelikatniej jak potrafił przeniósł głowę Shouyou na swoje ramię. Śpiący wydał z siebie ciche mruknięcie i dalej się nie obudził. Kageyama musiał przyznać, że gdy rudzielec spał, wyglądał naprawdę słodko. Jak małe dziecko, które potrzebuje dużo miłości. Po pewnym zasie do pokoju wszedł lekarz, a gdy zobaczył jak ułożony jest Hinata, musiał bardzo powstrzymać swoje rozbawienie.
-Cieszy mnie, że już pan się obudził.-starszy mężczyzna podszedł do łóżka, przy okazji sprawdzając wciąż pikające maszyny.
-Ile dokładnie spałem?
-Niespełna dwa dni. Przez ten czas, pański przyjaciel czuwał tu, nawet nie śpiąc po nocach. Nic dziwnego, że teraz śpi, jak zabity.-siwowłosy zapisał coś w swoich notatkach i wyjął z kieszeni latareczkę, aby poświecić nią w oczy Tobio-Pamiętasz cokolwiek, zanim tu trafiłeś?
-Tylko kilka rzeczy.
-Rozumiem, rozumiem. Boli pana gdzieś w okolicach wątroby, czy jelit?
-Tylko trochę. Kiedy będę mógł stąd wyjść?
-Nie jest to jeszcze pewne, ale jeśli pańskie wyniki z badań będą dobre, wypuścimy pana w sobotę.
Mężczyzna wyszedł, a gdy trzasnął drzwiami, Hinata poderwał się do pionu i zamglonym wzrokiem patrzył we wszystkie strony pomieszczenia, jakby orientował się co tu robi. Dopiero, gdy Kageyama odchrząknął, spostrzegł jego obecność. Na początku jego mina wydawała się szczęśliwa, ale zaraz potem zmieniła się na zszokowaną.
-Ka-kageyama, nie zo-zostawiaj mnie!-słowa brązowookiego wydawały się jasne do zrozumienia, ale Tobio ani trochę nie miał pojęcia, o co mogło mu chodzić.
-Dlaczego miałbym cię zostawić?
-Po-ponieważ pozwoliłem, aby sta-stała ci się krzy-krzywda! Ja ta-także powinienem cię och-ochraniać, a je-jedyne co ro-ro-robię to ukrywanie się za to-tobą! Ja jedynie ch-chcę...
-Zamknij się.-dzielące ich centymetry zostały zmniejszone, co nie tylko podobało się Tobio, ale również Shouyou, który oddał pocałunek, zarzucając swoje ręce na szyję ukochanego-Nie zamierzam cię zostawiać, ponieważ KOCHAM CIĘ. Ja także wiele razy raniłem cię, tak jak tamtego dnia, a to było najgłupsze, co kiedykolwiek przyszło mi do głowy...
-Ja te-też cię ko-kocham! Dla-dlatego chcę mieć dalej to szczęście, któ-które dzięki tobie od-odkryłem!-Kageyama obdarował uśmiechem rudowłosego, a ten pocałował go w policzek, sprawiając u niego delikatne rumieńce.
CZYTASZ
Looking for happiness // KageHina
Fanfic23 letni Hinata Shouyou od straty swojej rodziny zmienił się diametralnie. Przestał się uśmiechać, wszystko co robi jest dla niego bez sensu i utracił jakąkolwiek nadzieję na odzyskanie tego szczęścia. W czasach liceum Shouyou był zakochany w swoim...