14

281 23 5
                                    

Wróciłam do domu, jak gdyby nigdy nic. Co prawda byłam zawiedziona, że dzisiejszy mecz się nie odbędzie, ale z drugiej strony to "część niespodzianki Joep'a" więc może to ma jakiś sens... W salonie siedziała mama i czytała książkę. Nie miałam ochoty z nią gadać i o nic pytać. Zostawiła mnie tam, na pastwę losu, razem z Eva... Nawet nie wiem, czy dowiedziała się o moim upadku. Ciekawe też, czy wiedziała coś na temat meczu. Trudno. Po prostu poszłam na górę. Włączyłam muzykę, zaczęłam sprzątać i rozmyślałam, nad tym wszystkim. Później pouczyłam się i zrobiłam zadanie. Przeczytałam książkę i położyłam się spać. Nie mogłam się doczekać, aż wrócę do szkoły. Przynajmniej nie jest tam tak nudno.

Obudziłam się sama, bez pomocy budzika czy mamy. Po porannej toalecie i przebraniu się zeszłam na dół. Mama i tata byli bardzo zajęci. Nie zwracali na mnie uwagi.

-Heej - odezwałam się do nich.

Nie popatrzyli się.

Halooo - podeszłam do nich - Co jest na śniadanie? 

Znowu nie odpowiedzieli. O co im chodzi? Byli też bardzo smutni i zagubieni. 

-Ciągle nie mogę pogodzić się z tą myślą - mówiła załamanym głosem mama.

Jaką myślą?

-Kochanie, ja wiem, to jest bardzo trudne. Ale to nie jest nasza wina. Na pewno teraz jest bardzo szczęśliwa.

Kto? 

-Ej, przestańcie żartować i zawieście mnie do szkoły - prawie krzyczałam - Popatrzcie się na mnie...

Nadal nie słyszeli. Oboje się rozeszli. Tata pojechał do pracy, a mama do góry. 

Chciałam tylko płakać. Umarłam? Jestem duchem? Nie, niemożliwe. Nie chcę...

Wszystko zaczęło się powoli zmieniać w czarną przestrzeń. Chciałam uciec z tego pokoju. Rzuciłam się do wyjścia. Może sama dojdę do szkoły.

Gdy otworzyłam drzwi, wcale nie znalazłam się na dworze, tylko w korytarzu, który chyba nie miał końca. Wszędzie znajdowały się różnorakie drzwi. Gdy zamknęłam te, przez które weszłam, zauważyłam, że nie były to drzwi z mojego przedpokoju. Były dużo większe, niebieskie i z dziwną, nic nie przypominającą klamką. Zastanawiałam się, o co tu chodzi? Gdzie jestem? I jak się stąd wydostać? Próbowałam otworzyć najbliższe drzwi. Zamknięte. Drugie - także. Próbowałam jeszcze z paroma innymi, ale nic. Wygląda na to, że trochę tu pobędę...

Znowu zaczynało się ściemniać. Zaczęłam uciekać, ale to nic nie dało. Zgubiłam drzwi którymi weszłam i nagle...

Obudziłam się. To był tylko sen*. O kurcze, a wydawał się taki rzeczywisty. 

Od rana miałam dobry humor. Zrobiłam to samo, co we śnie i na szczęście, teraz rodzice mnie słyszeli i widzieli. Ufff...

Zaraz miały zacząć się lekcje. Podeszłam do stojącej niedaleko Elise.

-Hej - przywitałam się - Co tam?

-O, cześć Akkie - uśmiechnęła się - Wszystko dobrze, a u ciebie?

-Też - odparłam - słuchaj wiesz może coś o tym meczu?

Nie wiedziała co powiedzieć.

-Nie, nie mam pojęcia - opowiedziała lekko zestresowana - A co?

-Aaa, nic. Tylko... - zawahałam się - Dlaczego się wczoraj nie odbył?

Znów była trochę zbita z tropu.

-Też nie wiem, ale mam nadzieję, że odbędzie się w najbliższym czasie - odpowiedziała - Tak na niego czekałaś.

-No właśnie...

Zadzwonił dzwonek i poszliśmy do klasy. Zastanawiam się, czy opowiedzieć o śnie Joep'owi. Gdy weszłam do klasy, nie było go. Usiadłam więc sama w ławce i do moich pytań doszło kolejne: Co z nim?

Lekcje szybko minęły. Tuż po nich podeszła do mnie Elise.

-Chcesz może do mnie wpaść? - spytała. Ciekawa propozycja. Na pewno lepsza forma spędzenia czasu, niż u mnie w domu. 

-Jasne, tylko... -miałam pewną wątpliwość - czy będzie też Eva?

-Niee, spoko - odparła - Nie lubię już jej. Stała się jakaś dziwna. 

Przynajmniej tyle dobrego.

-To świetnie! - zaśmiałam się - Idziemy?

Pokiwała głową. 

Jej dom jest niedaleko szkoły, więc zaszłyśmy w kilkanaście minut. Dawno tutaj nie byłam.

Jej mama zadzwoniła do mojej, żeby się nie martwiła. Zjadłyśmy obiad i poszłyśmy do jej pokoju. Trochę się tu zmieniło. Porozmawiałyśmy, potem zrobiłyśmy babeczki i obejrzałyśmy film. Przez cały ten czas nic nie wspomniałam o śnie, ani meczu. W sumie było bardzo fajnie. Wieczorem wróciłam z tatą do domu. Na stole czekała już kolacja. Pizza, sałatka, ciasto, kilka napojów. Trochę dużo jak na troje osób.

-Nie zjem tak dużo - powiedziałam do mamy.

Mama lekko się zaśmiała.

- Może ty sama nie - odparła - ale twoi kuzyni, ciocia i wujek, którzy będą za 15 minut, owszem.

 Że co? 

-Jak to? - spytałam - czemu nic nie powiedziałaś?

-Teraz ci mówię - uśmiechnęła się - to miała być niespodzianka. Idź proszę, ubrać się ładniej.

-Ok - odparłam.

Nie za bardzo tego chciałam. Najchętniej poszłabym teraz spać. No, ale trudno. Może nie będzie tak źle?...

_________________________________________________________________

Dziękuję Wam za tyle odsłon. Niedługo będzie was 100. Wow. Nie przypuszczałam, że będzie to tak duża liczba... Wybaczcie, że trochę gorszy rozdział, ale obiecuję, że następny będzie lepszy. Widzieliście już drugą książkę? Podoba się?   Pozdrawiam, a w szczególności Kingę, Gosię i Agę z mojej klasy <3  Papaaa



Gdyby jednak...?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz