6.1K 292 106
                                    

*Louis*

Wstałem rano i przejrzałem się w lustrze. Znowu miałem spuchnięte i czerwone oczy. Znowu całą noc spędziłem na płakaniu a sama myśl, że zaraz znowu musze się ubrać i iść do szkoły sprawiała, że znowu miałem łzy w oczach. Tak bardzo nienawidziłem tego miejsca. Gdyby nie Niall i Zayn już dawno by mnie tam zabili ale poniżyli tak bardzo, że sam bym to zrobił. Nigdy nie byłem lubiany. Może to przez to, że byłem spokojniejszy? Nie fascynowały mnie imprezy, narkotyki czy alkohol. Starałem się być kulturalny i nie wchodzić nikomu w drogę. Jak widać nie udawało mi się to. Zawsze znalazł się ktoś komu przeszkadzało to, że przechodzę koło niego czy chociażby oddycham tym samym powietrzem co oni. Nauczyciele nigdy mi nie pomagali. Stwierdzili, że jestem mało ważny i nie opłaca im się reagować w jakikolwiek sposób. Z mamą nie utrzymuje kontaktu. Zostawiła mnie w momencie kiedy dowiedziała się, że jestem gejem. Powiedziała, że ona nie toleruje tego, że jej syn jest jakimś dziwakiem i nie chce mieć ze mną kontaktu. Musiałem się wyprowadzić. Tak właśnie znalazłem się w mojej skromnej kawalerce. Udało mi się wywalczyć w sądzie alimenty, do tego dorabiałem pomagając w weekendy w kawiarni rodziców Nialla i czasami udzielałem korepetycji. Przeciągnąłem się i poszedłem do łazienki biorąc szybki prysznic. Umyłem zęby, ubrałem się i uczesałem a następnie wyszedłem do łazienki. Skierowałem się do lodówki żeby przygotować szybkie śniadanie. Po skończeniu spakowałem książki i z wielkim strachem ruszyłem do szkoły. Dotarłem do niej po 20 minutach. Przy wejściu czekali na mnie Niall i Zayn, wiedzieli, że tylko wtedy uda mi się bezpiecznie przekroczyć próg szkoły. Niall chodził ze mną do klasy A Zayn był rok starszy. Niestety nie wszystkie lekcje miałem razem z Ni, ponieważ byliśmy podzieleni na grupy i kilka razy dziennie byliśmy osobno. Bardzo bałem się w takich sytuacjach bo wiedziałem, że za chwilę przyjdzie któryś z chłopaków ze szkolnej elity i mi się oberwie. Pierwsza lekcje na szczęście mieliśmy wspólnie. Zayn odprowadził nas pod sale od angielskiego i poszedł na swoje lekcje. Wreszcie przyszedł nauczyciel i lekcja się zaczęła. Siedziałem z Niallem w ostatniej ławce. Siedziałem skulony ze spuszczoną głową, bardzo bałem się następnej lekcji. Jest to w-f z równoległą klasą, w której jest Stan. Jest to mój największy wróg. On najbardziej mnie nienawidzi. Usłyszałem dzwonek i zacząłem pakować książki. Niall przytulił mnie bardzo mocno i kazał pisać jakby było coś nie tak. Zamierzałem w stronę szatni na w-f kiedy poczułem mocne uderzenie w głowę.

- Cześć piękności, stęskniłeś się? - zaśmiał się Jack, jeden z kolegów Stana.

- Proszę daj mi spokój- wyszeptałem cały się trzęsąc.

- Taki pedał nie będzie mówiło mi co mam robić- poklepał mnie po policzku dosyć mocno - skoro już jesteś tym pedałem,  to może chcesz sobie possać lizaczka? - złapał mnie za nadgarstek i zaczął ciągnąć w stronę łazienki. Tak bardzo się bałem i nie chciałem. W ostatniej chwili udało mi się wyrwać. Kopnąłem go szybko w krocze i zacząłem uciekać. Będę miał przechlapane, nigdy więcej się tu nie pokaże. Najszybciej jak mogłem wybiegłem z terenu szkoły. Gdy byłem przed blokiem połknąłem się i bardzo mocno wykrzywiłem kostkę. Bolało jak nie wiem. Pomału wszedłem do domu i od razu poszedłem do zamrażalnika po mrożonki. Noga była sina i spuchnięta. Usiadłem na łóżku a łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Tak bardzo nienawidziłem swojego życia i całego siebie. Nie wierzyłem już w to, że kiedyś spotka mnie coś dobrego i będzie lepiej. Bałem się chodzić do szkoły,bałem się wychodzić gdziekolwiek bo miałem wrażenie, że gdzieś ich spotkam. Obudziłem się następnego dnia, musiałem wczoraj usnąć. Wykonałem poranną toaletę, spakowałem potrzebne książki i wyszedłem z domu. Rutyna, codziennie to samo, wstaje, myje się, ogarniam, pakuje, idę do szkoły prawie płacząc i potem zazwyczaj nie wytrzymuje do końca lekcji i uciekam. Dzisiaj pewnie będzie tak samo. Wszedłem do szkoły i od razu udałem się pod sale od matematyki bo to właśnie dzisiaj nią zaczynałem wszystkie zajęcia. Idąc korytarzem zastanawiałem się co Stan dzisiaj wymyśli. Znowu mnie pobije? Wsadzi głowę do toalety? Czy znowu powie, że jestem jebanym pedałem i będzie się śmiał. W pewnym momencie poczułem, że w coś walnąłem, straciłem równowagę i upadłem. Tak bardzo nie chciałem podnosić głowy bo bałem się, że to Stan albo któryś z jego kolegów. Po chwili zobaczyłem przed swoją twarzą wyciągniętą dłoń. Spojrzałem w górę i zobaczyłem przystojnego mężczyznę. Nie widziałem go tu nigdy wcześniej więc pewnie był to ojciec któregoś z uczniów. Niepewnie chwyciłem dłoń a mężczyzna pociągnął mnie do góry. Był bardzo przystojny. Po chwili spuściłem głowę i cicho przeprosiłem próbując go wyminąć. Poczułem jego dłoń na swoim ramieniu, która mnie zatrzymała.
- Nic Ci nie jest? – zapytał brunet o zielonych oczach. Miał bardzo głęboki głos. Kurwa niesamowicie mnie to kręciło.
- Nie, wszystko w porządku. Jeszcze raz przepraszam – i tym razem skutecznie udało mi się odejść od mężczyzny. Skierowałem się z powrotem w stronę sali od matematyki. Po chwili zadzwonił dzwonek na lekcję a my czekaliśmy na profesora. Matko, nienawidziłem lekcji z nim, nie potrafił nic wytłumaczyć i jego lekcje były strasznie nudne. Jednakże jakiego dostałem szoku kiedy zobaczyłem, że zamiast profesora Foxa do klasy przyszedł mężczyzna, na którego niedawno wpadłem. Spuściłem głowę mając nadzieję, że mnie nie zauważy. Otworzył nam drzwi i poczekał aż wszyscy wejdziemy. Usiadłem na końcu sali w rogu tak jak zawsze, po chwili usiadł koło mnie Niall. Ucieszyłem się na jego widok. Po chwili jednak nauczyciel wstał, przeszedł na środek klasy i zaczął mówić.
- Witajcie kochani, jak zauważyliście już nie jestem panem Foxem – zaśmiał się pod nosem – Jestem tutaj tylko na zastępstwo. Wasz profesor miał wczoraj wypadek, ale nie martwcie się, nic mu nie jest, nawet nie ma siniaków – mężczyzna po chwili znowu zaczął się cicho śmiać. – Ale stwierdził, że jest to dobra okazja żeby wykorzystać płatny urlop zdrowotny. Może teraz się przedstawię i powiem wam coś o sobie a potem sprawdzę listę. Więc tak, nazywam się Harry Styles, mam 30 lat i będę z wami pracował chyba przez najbliższy  miesiąc albo dwa. Jakieś pytania? – zapytał Harry, znaczy pan Styles.
- Ma Pan żonę? – zapytała Lisa, jedna z najbardziej pustych lasek w mojej klasie.
- To pytanie jest dosyć prywatne, ale dobrze odpowiem Ci na nie. Nie mam żony ani narzeczonej, ani nawet dziewczyny. Jestem gejem – odparł mężczyzna a Lisie nagle mina zrzedła. A ja speszony spuściłem głowę i zacząłem bawić się rękawami swojej bluzy. Nauczyciel mówił coś jeszcze ale już nie słuchałem, zacząłem myśleć o tym co będzie na przerwie. Dam rade być niewidoczny dla Stana czy jednak mnie dorwie? Na samą myśl w moich oczach zebrały się łzy i w pewnym momencie usłyszałem swoje nazwisko.
- Ummm… Pan Tomlinson – zorientowałem się, że Pan Styles sprawdzał listę obecności tak jak mówił na początku. Aż tak bardzo się zamyśliłem, że przegapiłem praktycznie całą listę?
- J- jestem – odpowiedziałem cicho i delikatnie uniosłem rękę do góry.  Spojrzałem również w stronę nauczyciela a jego zielone tęczówki przeszywały mnie wzrokiem.
- Louis, mógłbyś zostać na chwilę po lekcji? – odezwał się ponownie mężczyzna a ja miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Nie lubiłem kiedy ktoś zwracał na mnie uwagę. Delikatnie kiwnąłem głową i znowu zacząłem bawić się rękawem. W duchu modliłem się żeby ta lekcja się nie kończyła. Niestety jak na złość po chwili usłyszałem dzwonek oznaczający przerwę. Poczekałem aż wszyscy wyjdą i podszedłem pomału do biurka.
- Louis czy wszystko w porządku? – zapytał spokojnie
- Ummm… t-tak – próbowałem brzmieć wiarygodnie ale mi nie wyszło
- Przecież widzę, że coś Cię męczy,  możesz mi powiedzieć – naciskał dalej a w moich oczach zaczęły zbierać się łzy
- Naprawdę wszystko w p-porządku – nie kontrolując już łez poczułem, że kilka z nich zaczęło spływać po moi policzku  ja spuściłem głowę jeszcze bardziej mając nadzieję, że brunet tego nie zauważy. Po chwili usłyszałem jakiś szelest i kroki. Mężczyzna podszedł blisko mnie i delikatnie uniósł moją głowę po czym zaczął wycierać chusteczką moje łzy. Pan Styles milczał i nic nie mówił za co byłem mu ogromnie wdzięczny. Byłem przerażony tym co o mnie pomyśli. Pewnie, że jestem cipą, która nie potrafi poradzić sobie z rzeczywistością. Uzna, że jestem mięczakiem a nie facetem. Zdawałem sobie sprawę, że jestem beznadziejny, brzydki i gruby ale jednak nie chciałem żeby nasz nowy nauczyciel musiał się użalać nade mną. Moje ciało zaczęło się trząść a ja rozpłakałem się na dobre. W pewnym momencie poczułem silne ramiona wokół siebie a ja zostałem przyciśnięty do klatki mężczyzny. Czy to nie dziwne? Po pierwsze jest moim nauczycielem a po drugie jest w tej szkole od godziny. Mimo wszystko czułem się dobrze przytulając się do niego. Dobrze było przytulić się do kogoś kto nie był Niallem ani Zaynem. Miła odmiana. Jednak czułem się bardzo niezręcznie. Pan Styles gładził delikatnie moje plecy kiedy ja dalej szlochałem w jego koszulę.
- Jaką masz teraz lekcję? – usłyszałem cichy szept
- H-historię – odpowiedziałem niepewnie dalej pociągając nosem. Poczułem, że mężczyzna odrywa się ode mnie i spojrzał w moje oczy na co mocno się speszyłem
- Zwolnię Cię z reszty lekcji i pojedziemy do mnie porozmawiać na spokojnie, w porządku? – zaproponował mężczyzna
- A co z Pana lekcjami? – zapytałem ściszonym głosem
- O to się nie martw Louis, miałem dzisiaj tylko jedną lekcję z Twoją klasą – Czyli zgadasz się? – dopytał. Skinąłem lekko głową nie będąc do końca przekonany czy to dobry pomysł. Brunet wyszedł załatwić mi zwolnienie z reszty lekcji a ja stałem w tym samym miejscu będąc przerażony tym wszystkim. A co jeśli chce mnie skrzywdzić? Albo będzie się śmiał? Znowu zacząłem płakać. Byłem taki żałosny. Nie wiem ile tak stałem ale usłyszałem otwieranie drzwi i mężczyznę wchodzącego do pomieszczenia.
- Udało się, możemy jechać – powiedział Harry. Zgarnąłem swój plecak, rękawami wytarłem łzy i ruszyłem za nim. Kiedy byliśmy na parkingu, Pan Styles otworzył mi drzwi i poczekał aż usiądę żeby mógł je zamknąć. Obszedł samochód i już po chwili siedział koło mnie. Naprawdę bardzo dziwnie się z tym wszystkim czułem. W sumie to go nie znałem i nie wiedziałem czego mogę się po nim spodziewać. Ruszyliśmy a ja oparłem głowę o szybę i zamknąłem oczy. Próbowałem nie myśleć o tym wszystkim.
Obudziło mnie delikatnie szturchanie. Zaraz zaraz, czy ja usnąłem. Jezu jaki ja byłem nieodpowiedzialny. Przecież mógł mnie gdzieś wywieść!
-Wszystko okej? – zapytał mój nauczyciel kiedy się zamyśliłem. - T-tak – wyjąkałem nie pewnie i zacząłem się rozglądać. Staliśmy na podjeździe niewielkiego domku. Wyszedłem niepewnie z samochodu i zacząłem kierować się w stronę drzwi wraz z właścicielem tego budynku. Harry otworzył drzwi i przepuścił mnie pierwszego. Schyliłem się i zacząłem ściągać swoje trochę zniszczone już vansy.
- Chodź do salonu, chcesz coś może do picia Lou? – usłyszałem pytanie ze strony starszego. Lou? Okej, podobało mi się to zdrobnienie. Było naprawdę kochane i uroczę.
- Ma Pan może kakao? – zarumieniłem się i spuściłem głowę czekając aż mężczyzna mnie wyśmieje.
- Mam, w sekrecie powiem Ci, że sam lubię je czasami pić – zaśmiał się a ja uniosłem głowę do góry przyglądając mu się. Był naprawdę przystojny. Pan Styles opuścił pomieszczenie a ja zacząłem się rozglądać. Na ścianach zobaczyłem masę zdjęć, wstałem i podszedłem oglądając je z bliska. Było tam wiele rodzinnych zdjęć. Tak przynajmniej wywnioskowałem. Zobaczyłem jedno, które mocno przykuło moją uwagę. Był na nim Harry jako malutki chłopiec. Miał urocze kręcone włoski i wielki uśmiech na twarzy. Poczułem, że ktoś staje koło mnie i spojrzałem w bok na mężczyznę. Stał i również wpatrywał się w to zdjęcie.
- Ja też je bardzo lubię – powiedział i spojrzał na mnie – Był to dzień, w którym dostałem pierwszy rower. Mama nie mogła ściągnąć mnie do domu bo całymi dniami uczyłem się na nim jeździć. Moje nogi były pełne siniaków i zaschniętej krwi. Mama jak to pierwszy raz zobaczyła to myślała, że wróciłem z wojny a nie z podwórka – zaśmiał się. Lubiłem jego śmiech, miałem wrażenie, że był szczery a sam Harry niczego nie udawał – A teraz siadaj, musimy porozmawiać – wiedziałem, że to kiedyś nadejdzie. Z wielką gulą w gardle usiadłem i starałem się unikać wzroku Pana Stylesa
- Więc powiesz mi o co chodzi i co się dzieje? – zapytał brunet. Nie wiedziałem co mu powiedzieć. Prawdę? A jak komuś powie? On jakby czytając mi w myślach powiedział po chwili – spokojnie, możesz mi zaufać - I wtedy już się nie powstrzymywałem, powiedziałem mu każdy szczegół ze swojego życia. O tym jak moja mama mnie nie chciała, o tym, że byłem molestowany, bity, znęcano się nade mną. Opowiedziałem również jak próbowałem radzić sobie z tym wszystkim. Powiedziałem jak się ciąłem przez bardzo długi czas, drapałem ręce do krwi tylko po to żeby poczuć ból fizyczny w ten sposób dając sobie również spokój psychiczny. To miało swoje plusy i minusy. Ból sprawiał, że nie myślałem o wszystkim co się dzieje wokół mnie. Przynajmniej przez chwilę. Bo tak, to dawało tylko chwilowe ukojenie.  A potem dopadały mnie straszne wyrzuty sumienia, że po raz kolejny zawiodłem zarówno siebie jak i Nialla i Zayna. Wielokrotnie również próbowałem się podduszać albo przedawkować leki jednak zawsze brakowało mi na tyle odwagi żeby zrobić to porządnie. Póki jeszcze mieszkałem z mamą wielokrotnie prosiłem ją żeby zapisała mnie do psychologa ale zawsze uważała, że próbuje zwrócić tylko na siebie uwagę. Przez ten cały czas płakałem bardzo a na koniec mojej opowieści byłem naprawdę w złym stanie. Moje ciało przechodziły dreszcze, cały się trząsłem a łzy płynęły po moich policzkach jak wodospad. Podkuliłem nogi i wtuliłem się w nie chowając głowę. Nie chciałem żeby mężczyzna oglądał mnie w takim stanie.
- Oh Lou – powiedział i po chwili poczułem jak unosi mnie do góry i sadza na swoich kolanach. Przytulił mnie mocno do siebie. Mocno wtuliłem twarz w jego tors i łkałem cicho. Uniosłem twarz żeby spojrzeć na nauczyciela. On również płakał. Spojrzał w moje oczy i położył swoją dłoń na moim policzku ścierając kciukiem każdą pojedynczą łzę. Byłem mu za to bardzo wdzięczny.
- Jak ktokolwiek mógł skrzywdzić tak delikatne stworzonko? – usłyszałem tuż przy swoim uchu. Ale byłem bardzo wykończony tym wszystkim więc powoli zacząłem zasypiać w ramionach Pana Stylesa. Obudziło mnie delikatne szturchanie. Bardzo nie chciałem otwierać oczu, nie lubiłem się budzić. To był ponowny powrót do rzeczywistości. Jednak uchyliłem delikatnie powieki i zobaczyłem delikatny uśmiech na twarzy Harry’ego
- Wstawaj Lou, zrobiłem kolację jest już dosyć późno – poinformował mnie a ja niechętnie zacząłem się podnosić. Mężczyzna musiał zanieść mnie do swojej sypialni gdy usnąłem bo właśnie w niej się obudziłem. Wiedziałem, że była jego, ponieważ leżały tam jego rzeczy i ubrania. Po za tym pościel pachniała nim. Zacząłem kierować się w stronę kuchni zaraz za nim.
- Która godzina? – zapytałem cichutko i spojrzałem w jego oczy.
- Dochodzi dziesiąta – no dobra, było naprawdę dosyć późno, musiałem już wracać do domu. Jutro znowu szkoła. Wolałem się wyspać.
- Mógłby mnie Pan odwieść? – nie chciałem wracać sam. Było ciemno i chyba zaczęło padać. Mężczyzna podszedł do mnie i zaczął delikatnie odgarniać moją grzywkę z czoła.
- Po pierwsze, musisz najpierw zjeść kolację, a po drugie możesz zostać u mnie na noc. Dam Ci swoje jakieś ubrania a rano przed szkołą pojedziemy do Ciebie żebyś mógł się przebrać i spakować książki.
- N- nie wiem czy to dobry pomysł – zarumieniłem się mocno na jego propozycję. Niby to nic takiego ale jednak z jakiegoś powodu bardzo mnie to zawstydziło.
- Lou, proszę zaufaj mi, chcę Ci pomóc. Obiecuję, że zrobię wszystko żeby Cię chronić. Nigdy więcej nie stanie Ci się krzywda. Pozwól się sobą zaopiekować. Proszę, naprawdę będę dla Ciebie dobry. Będę starał się żebyś nigdy już nawet nie był smutny. Jesteś taki malutki i kruchy, sprawiasz, że mam ochotę Cię przytulić i chronić przed całym światem. Jesteś takim pięknym chłopcem. Naprawdę zdaję sobie z tego sprawę, że znamy się jeden dzień ale masz w sobie coś co każe mi troszczyć się o Ciebie. – Harry przestał mówić a ja znowu płakałem. Nie spodziewałem się czegoś takiego z jego strony. Myślałem, że mnie oleje jak każdy inny nauczyciel i nie będzie chciał zawracać sobie mną głowy. To było bardzo kochane z jego strony. Czułem się przy nim bezpiecznie, miałem wrażenie, że będąc koło niego nic mi nie grozi. Od razu poczułem, że mogę mu ufać, nie wiem dlaczego, jeszcze nikomu nie zaufałem tak szybko jak jemu.
- D-dziękuję – powiedziałem i wpadłem w jego ramiona.
- Czy to znaczy, że zgadzasz się? Pozwolisz mi zaopiekować się sobą? – byłem z jednej strony tak bardzo szczęśliwy a z drugiej nie wiedziałem co zrobić. Czułem, że potrzebowałem bruneta, że był jedyną osobą, która tak naprawdę może mi pomóc. Skinąłem delikatnie głową w odpowiedzi. To była zgoda, zgoda na wszystko. Harry pocałował mnie czule w czoło i cały czas trzymał w swoich ramionach. Tego dnia zjedliśmy jeszcze kolację i położyliśmy się spać. Oczywiście ja spałem w pokoju dla gości. I wszystko było by pięknie gdyby w pewnym momencie nie obudził mnie trzask pioruna gdzieś niedaleko. Pisnąłem i schowałem się pod swoją kołdrę. Bardzo bałem się burzy. Zawsze musiałem się sam znosić chyba, że trafiło się akurat, że Niall albo Zayn byli u mnie lub ja u nich. Przestraszony postawiłem swoje bose stopy na panelach i wyszedłem cichutko z pokoju. Zacząłem kierować się do sypialni starszego. Otworzyłem niesłyszalnie drzwi i podszedłem do jego łóżka. Spał sobie w najlepsze. Jakby na dworze wcale nie szalała ogromna burza. Delikatnie szturchnąłem go w ramię ale to nic nie dało. Spróbowałem jeszcze kilka razy, aż w końcu ujrzałem zielone tęczówki.
- Wszystko w porządku Lou? Co się stało?
- Na zewnątrz jest burza i się bardzo boję – skuliłem się gdy znowu usłyszałem huk.
- Chodź – powiedział i uniósł swoją kołdrę do góry tak żebym mógł położyć się obok. I tak też zrobiłem. Położyłem się koło niego i poczułem jak mocno mnie przytula. Uśmiechnąłem się na ten gest.
- Przepraszam, że Pana obudziłem – mruknąłem po chwili ciszy
- Jest w porządku. Obiecałem Cię chronić, prawda? Możesz do mnie przyjść zawsze i nie ważne czy to będzie tylko burza czy coś naprawdę poważnego. Jestem tu dla Ciebie słoneczko
- Dziękuję bardzo, jest Pan naprawdę kochany
- Nie masz za co dziękować chłopczyku. A i jeszcze jedno, proszę mów do mnie po imieniu gdy jesteśmy po za szkołą albo gdy nikt nie widzi w porządku?
- Oczywiście, że tak – złapałem mężczyznę za dłoń, która znajdowała się na moim brzuchu i ścisnąłem delikatnie. On kciukiem zaczął gładzić wierzch mojej ręki. Poczułem jak zaczyna jeździć swoim nosem po mojej szyi a potem złożył tam kilka pocałunków. Bardzo mnie to rozluźniło, czułem się w tamtym momencie taki bezpieczny i ważny. Wreszcie ktoś komu nie jestem obojętny. Nie znałem Harry’ego długo ale ufałem mu naprawdę mocno. Wierzyłem, że mnie nie skrzywdzi.
- Dobranoc Harry
- Dobranoc BooBear

Teacher✔ - One ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz