Rozdział 5 - "To ta morderczyni!"

24.2K 1K 200
                                    

Delikatnie otworzyłam oczy... Poczułam coś ciężkiego na moim ramieniu oraz na brzuchu. Spojrzałam w tamtą stronę... Ten pies głową leżą na moim ramieniu, a rękoma się do mnie przytulał! Usiadłam szybko i chciałam wstać, ale zauważyłam, że mam na sobie tylko bieliznę.

   - Dzień dobry, kochanie! - usiadł obok mnie i szybko pocałował mnie w polik

   - Ocipiałeś do reszty?! - wytarłam to miejsce i odsunęłam się na drugi koniec łóżka

Zapiszczał smutno i się do mnie przysunął. Nagle mocno mnie przytulił! Położył głowę na mojej klatce piersiowej, a rękami mnie objął w pasie. Ręce trzymałam w górę byle go nie dotknąć. Chciałam zacząć już krzyczeć, ale od powiedział:

   - Proszę...

   - O co? - zapytałam zdziwiona

   - Proszę... Nie odtrącaj mnie... - i wtulił się mocniej

Zaniemówiłam. Tak mnie zdziwił swoimi słowami że... Nagle usłyszałam dzwonek jego telefonu. Uratowana!

    - Co znowu?! - warknął i się ode mnie odsunął

Wstał i zaczął chodzić po pokoju z telefonem przy uchu. Nie wiedząc co mam robić, bawiłam się zamkiem od poduszki. Po nie długiej chwili skończył. Dosłownie sekundę później usłyszałam pukanie do drzwi. Jeff je otworzył. Stała tam pokojówka, która podała mu jakieś ubranie i pudełko.

   - Idź się umyj! - powiedział podając mi rzeczy

   - Czy ty sugerujesz, że śmierdzę?! - oburzyłam się

   - Kobiety... - pokręcił głową i wepchnął mnie do łazienki

   - Faceci! - prychnęłam

Teraz mogłam bardziej przyjrzeć się łazience. Ciemne kafelki na ścianach i podłodze, a meble były białe. Po prawej stronie stała toaleta a po lewej szafki z dwoma zlewami. Naprzeciwko mnie była wielka wanna z prysznicem. Łazienka była bardzo nowoczesna.

Zamknęłam drzwi na klucz i oczywiście dwa razy sprawdziłam czy są zamknięte. Położyłam rzeczy na szafkę i otworzyłam pudełko. Były tam niezbędne kosmetyki więc wyciągnęłam szampon, odżywkę i żel pod prysznic. Zawiesiłam ręcznik na haczyku i weszłam do kabiny. Puściłam ciepłą wodę, przez którą moje mięśnie się rozluźniły. Tak! Tego mi było trzeba. Dokładnie umyłam całe ciało oraz włosy. Gdy wyszłam i owinęłam się ręcznikiem, poczułam małą ulgę. Rozczesałam i wysuszyłam włosy. Spojrzałam w lustro. Yyyyyyy! Wyglądam gorzej niż źle. Zmyłam rozmazany makijaż i dokładnie umyłam twarz. Ubrałam naszykowany mi strój mianowicie czarne jeansy i szary sweter z dekoltem w serek. Włosy wyprostowałam i zostawiłam, by lekko opadały mi na ramiona. Postanowiłam zrobić sobie makijaż, jaki zawsze noszę, czyli kreska eyeline, mocno wytuszowane rzęsy i ciemnoczerwone usta. Gdy psiknęłam się mgiełką, byłam zwarta i gotowa. Ułożyłam przedmioty i wyszłam.

   - Dłużej się nie dało? - jeknął, ale potem spojrzał na mnie

Powoli oglądał każdy centymetr mojego ciała. Nie wiem o co mu chodzi, bo przecież jestem ubrana!

Nie zwróciłam na to uwagi więc on poszedł do łazienki. Nie musiałam czekać długo, bo po dziesięciu minutach wyszedł. Miał na sobie czarne jeansy białą koszulkę i koszule w czerwoną w kratę. Wyglądał naprawdę dobrze. Nagle podszedł do mnie:

   - Choć idziemy na śniadanie - powiedział łapiąc mnie za rękę

Miał bardzo gładkie i ciepłe dłonie.

   - Będą tam wilkołaki? - zapytałam puszczając jego dłoń

   - Tak - odpowiedział znowu trzymając moją dłoń

   - Nie idę... - zrobiłam kilka kroków do tyłu

   - Idziesz! - powiedział wrogo

   - Jeffrey... Ja... Ja nie jestem jeszcze gotowa... - kręciłam przecząco głową

Zdziwiło go moje zachowanie. Nie mogę tam iść! Tam będzie tyle wilkołaków, których przez całe tyle lat zabijałam... Nie mogę!

   - Dobrze, przyniosę ci śniadanie jak zjem - powiedział i wyszedł zamykając drzwi

Opadłam na łóżko. Boje się ich... Boję się tych wilków. Jak mam spojrzeć im w oczy jak zabiłam ich mężów, żony, rodziców, dzieci... Powinnam być dumna z tego, ale nie jestem. Po kilku minutach do pokoju wszedł Jeff i podał mi tace z naleśnikami i sokiem tym razem jabłkowym.

   - Dziękuję - powiedziałam i zaczęłam jeść

Danie było bardzo dobre. Lepsze niż te kanapki z wczoraj. Dopiłam sok a chłopak napisał SMS. Po kilku chwilach przyszła pokojówka po naczynia.

   - Wypadało by żebyś miała jakieś ubrania - powiedział podchodząc bliżej

   - Nie mam pieniędzy - powiedziałam siadając na łóżku

   - Ale ja mam - usiadł obok mnie

   - Nie chce być od Ciebie zależna! - powiedziałam głośniej

   - Ale będziesz musiała, cukiereczku - powiedział i pociągnął mnie do drzwi - W innym razie będzie powtórka z rozrywki, ale tym razem nie będę zwracał uwagi na twoje prośby!

I wyszliśmy z pokoju. Zobaczyłam długi ciemny korytarz. Szliśmy, trzymając się za ręce. Nie miałam kaptura, więc patrzyłam w dół. Akurat byliśmy nie w porę, bo wilki zaczęły wychodzić z jadalni, dzięki czemu mnie widzieli. Mocniej ścisnęłam jego rękę. Nagle zamarłam... Ktoś klapnął mnie w tyłek i to nie był Jeffrey. Mój mate warknął zły. Obróciłam się, a wściekły Jeff dusił tamtego chłopaka.

   - Jeff, zostaw go... - położyłam mu rękę na ramieniu

Zebrało się duże zbiorowisko.

   - On dotknął co moje! - warknął i puścił nieprzytomnego chłopaka

Udusił go... Nie było to dla mnie straszne, bo sama tak robiłam, ale jednak... Pociągnęłam go za rękę.

   - To ta morderczyni! - krzyknęła jakaś kobieta

Serce mi stanęło, a świat zaczął się kręcić.

   - Ona zabiła moją matę! - krzyknął jakiś mężczyzna

   - O czym wy mówicie?! - wkurzył się jeszcze bardziej mój mate

   - Ona należy do gangu zwalczającego wilkołaki, alfo! - krzyknął pokazując na mnie

Wiedziałam, że to nastąpi szybciej czy później. Jestem morderczyni i nic tego nie zmieni.

   - Zabiła ponad pięćdziesiąt wilkołaków! - krzyczała inna kobieta

   - Zabić ją! - wrzeszczeli wszyscy

Jeff spojrzał na mnie z szokiem i smutkiem. Jakbym go zawiodła...

   - Zrobiłaś to? - zapytał

Nastała cisza. Każdy czekał na dalszy przebieg wydarzeń.

   - Tak... - odpowiedziałam, zamknęłam oczy i spuściłam głowę

Alpha, My Baby...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz